Nie przegap

Maj: Największy grzech partii? Inaczej chciały doły, inaczej zrobiła góra

2024-03-27, Autor: Arkadiusz Franas

Po 8 latach rządzenia w kraju PiS-u samodzielnie ludzie zapomnieli, że jest coś takiego w polityce jak koalicja. Taką tworzyliśmy w regionie. Teraz na poziomie kraju też powstała koalicja. Jest trzech partnerów, a w zasadzie czterech i widać, że ona bardzo trzeszczy, więc nie każdy potrafi w koalicji pracować. My potrafimy. Dzisiaj już publicznie widać spory na górze. Donald Tusk mówi, że pomogli Trzeciej Drodze zdobyć głosy, Lewica się dopomina o swoje postulaty, a marszałek Hołownia tłumaczy z braku realizacji obietnic: „a tego nie ma w umowie, myśmy tak do końca tego nie obiecywali…”. Dlatego powtarzam raz jeszcze. Nie ma innej drogi w samorządzie i w polityce. Albo się dotrzymuje obietnic, albo się nie dotrzymuje. My dotrzymujemy - mówi Krzysztof Maj, członek zarządu województwa i lider sejmikowej listy Bezpartyjnych Samorządowców

Reklama

Z Krzysztofem Majem rozmawia Arkadiusz Franas

Czy w następnej kadencji Bezpartyjni Samorządowcy też będą współrządzić z Dolnym Śląskiem?

Liczymy na to i wierzymy, że mieszkańcy docenią to, że jesteśmy skuteczni, bo w polityce i w samorządzie zwłaszcza nie ma innej drogi. Albo się spełnia obietnice, albo się ich nie spełnia. My pokazujemy, że to co obiecaliśmy zostało zrealizowane, więc nasz program na przyszłą kadencję jest dla mieszkańców realny i w to wierzymy, że będziemy tworzyć koalicję na Dolnym Śląsku, koalicję skuteczną dla Dolnego Śląska.

A nauczony doświadczeniem ostatnich wyborów parlamentarnych i tym, co się teraz dzieje podczas kampanii samorządowej, nie ma Pan wrażenia, że jednak bez pomocy któregoś wielkiego brata nie da się nic zrobić?

Ale oczywiście, że to musi być pomoc wielkiego brata, natomiast musi być też strażnik do tego wielkiego brata. Proszę mi powiedzieć, czy przez ostatnie pięć lat na Dolnym Śląsku ktoś mówił o jakichś napięciach i kłótniach w koalicji? One były, ale wewnątrz gabinetu były załatwiane. A tam, gdzie wielki brat rządził  sam, na przykład we wschodnich województwach, niewiele się zadziało, ale tutaj był ten pilnujący wielkiego brata koalicjant, czyli Bezpartyjni Samorządowcy.  No i my pilnowaliśmy, aby obietnice, które złożyliśmy mieszkańcom, były realizowane. Aby koleje się rozwijały, jeśli Polskie Linie Kolejowe nie mogły sobie poradzić z jakąś inwestycją to braliśmy te tory na siebie i naprawialiśmy je szybciej, tak żeby pociągi wróciły. Robiliśmy to bo taką daliśmy obietnicę mieszkańcom. Obiecywaliśmy budowę szpitala onkologicznego. Po wielu latach dyskusji finalnie zostały podpisane umowy. Za chwilę będą wbijane przysłowiowe łopaty i dopilnujemy w przyszłej kadencji, aby ten szpital powstał. Duży brat może więcej, ale duży brat jest leniwy. Albo dobiera złych koalicjantów, co widzimy powoli w Warszawie.

No dobrze, ale sondaże pokazują, że na Dolnym Śląsku może być zmiana dużego brata. Czy jest realne, aby Bezpartyjni Samorządowcy z nim się dogadali w następnej kadencji?

Zdecydują wyborcy. Ale jeśli rząd w Warszawie jest oparty głównie na Platformie, to najszybciej i najwięcej spraw dla Dolnego Śląska będzie można załatwić mając za koalicjanta Platformę Obywatelską.

A tak szczerze, proszę mi powiedzieć, czy ten związek z PiS-em nie zaszkodził Wam za bardzo?

W wyborach parlamentarnych nam zaszkodził. To dlatego, że po 8 latach rządzenia w kraju PiS-u samodzielnie, ludzie zapomnieli, że jest coś takiego w polityce jak koalicja. Taką tworzyliśmy w regionie. Teraz na poziomie kraju też powstała koalicja. Jest trzech partnerów, a w zasadzie czterech i widać, że ona bardzo trzeszczy, więc nie każdy potrafi w koalicji pracować. My potrafimy. Dzisiaj już publicznie widać spory na górze. Donald Tusk mówi, że pomogli Trzeciej Drodze zdobyć głosy, Lewica się dopomina o swoje postulaty, a marszałek Hołownia tłumaczy z braku realizacji obietnic: „a tego nie ma w umowie, myśmy tak do końca tego nie obiecywali…”. Dlatego powtarzam raz jeszcze. Nie ma innej drogi w samorządzie i w polityce. Albo się dotrzymuje obietnic, albo się nie dotrzymuje. My dotrzymujemy co pokazaliśmy w ostatniej kadencji.

Tylko w wyborach parlamentarnych mieliście w planie skruszyć lub nawet pokonać ten duopol dwóch dużych braci, pokazać że wreszcie znajdzie się jakaś siła, która niezależnie od relacji z PiS czy PO osiągnie coś więcej? 15 października to się nie udało.

Taki był nasz zamiar, to się nie udało. Analizy mediów publicznych pokazały, że 13 minut obecności Bezpartyjnych Samorządowców w mediach centralnych to trochę za mało, żeby się ludzie o nas dowiedzieli, a sam internet nie wystarcza. Z tych 13 minut prawie 10 to mój udział w debacie, więc proszę zobaczyć jak PiS nas eliminował z mediów.  to spowodowało, że nie było nas w przekazie centralnym, a to w wyborach parlamentarnych miało kluczowe znaczenie.

Zanim przejdziemy do Dolnego Śląska i spraw związanych już bezpośrednio z zarządem województwa, proszę mi powiedzieć jeszcze jedną rzecz. Jak Pan myśli, czym Jacek Sutryk przekonał innego dużego brata, by go poparł w wyborach na prezydenta Wrocławia?

Proszę pytać ludzi w Platformie. Myślę, że we Wrocławiu nikt nie wie czym, nikt tego nie rozumie, a kandydaci Koalicji Obywatelskiej mówią wprost na konferencjach prasowych, że Jacek Sutryk nie jest ich kandydatem. Na szczęście to są problemy wewnętrzne Platformy. I ja powiem szczerze, to tylko pokazuje, że centralizm jest zły w samorządzie, że inaczej mówią struktury tu na dole i samorząd jest właśnie tym, co powinno być realizowane, słuchane, dyskutowane i ustalane tutaj na dole. A tu inaczej chciały doły, inaczej zrobiła góra.
To jest największy grzech zcentralizowanych partii politycznych

To wróćmy do kończącej się kadencji. Proszę mi wymienić jedną, ale naprawdę jedną najważniejszą rzecz, którą się udało zrobić waszej koalicji.

Ta najważniejsza, którą się udało zrobić przez te ostatnie prawie 6 lat, to to, że mamy najlepsze koleje regionalne w kraju, które jeżdżą po nowych liniach, najnowszym taborem i są najlepiej oceniane przez mieszkańców.

A co by Pań chciał jeszcze dokończyć w następnej kadencji, gdyby udało się porozumieć z którymkolwiek dużym bratem?

W następnej kadencji chcemy skomunikować cały Dolny Śląsk. Dokończyć i połączyć nowe miasta liniami kolejowymi. Tam, gdzie nie będzie sensu budowania kolei wprowadzić Koleje Dolnośląskie w autobusach, czyli takie rozwiązanie hybrydowe, które dowozi pasażerów do stacji kolejowych, do węzłów przesiadkowych, bo jak widzimy to się udaje i trzeba to będzie rozwinąć. Chcemy dokończyć szpital onkologiczny, który już rozpoczęliśmy budować. To jest największa inwestycja obecnie medyczna w Polsce. Jej koszt to ponad miliard i sto milionów złotych. Ona jest realizowana dzięki dużemu wsparciu rządu.. Chcemy wybudować sześć centrów psychologicznych dla dzieci w całym regionie. Dzisiaj ten problem jest palący. Dwa takie ośrodki się już budują. Jeśli chodzi o kwestie gospodarcze, finansowe, bo one są też szczególnie ważne, bardzo będziemy wciąż wspierać mały i średni biznes, dobrze dystrybuować środki unijne, które wynegocjowaliśmy na poziomie 11 miliardów złotych na nową perspektywę.

A propos kolei, bo prawie wszyscy w swoich programach mówią o bilecie aglomeracyjnym, o jego powrocie, co się zadziało tak naprawdę, że ten bilet zniknął?

Poprzedni prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz nie miał łatwo z różnymi marszałkami, ale doprowadził do porozumienia i kontynuował współpracę nad biletem aglomeracyjnym.  Tutaj tak naprawdę chyba poszło o pieniądze albo jakieś zasady. Pan prezydent Jacek Sutryk mówi, że z nowym zarządem to mu łatwiej pójdzie. Jak zostanie ponownie wybrany oczywiście. Tylko, że to nie zarząd decyduje, a firmy kolejowe, czyli Polregio i Koleje Dolnośląskie. I pomimo tego, że było już kilkukrotnie blisko wciąż zgody nie ma. Zawsze na końcówce rozmów coś się zmieniało. Mam wrażenie, że pan prezydent buduje twierdzę Wrocław. Bo w przypadku rozwiązań aglomeracyjnych, kompletne niezrozumiałe jest, że jak chce zablokować wjazd ludzi spoza Wrocławia autami, żeby nie było korków, to niech ułatwi im wjazd na przykład kolejami. Tak jak to robi Rafał Trzaskowski w Warszawie. On do funkcjonowania kolei regionalnych dopłaca ponad 300 milionów złotych. Warszawa jest trzy razy większa od Wrocławia, chociaż przystanków kolejowych ma tyle samo, więc proporcjonalnie Wrocław powinien dopłacać 100 milionów, żeby współorganizować transport miejski, a szerzej: rozwijać kolej aglomeracyjną. Dlaczego dla niego to nie jest jasne? Nie wiem, nie siedzę w głowie pana prezydenta Sutryka. Te jego decyzje są delikatnie mówiąc dość niespójne. Jak choćby przy słynnych neonach przy ul. Ruskiej. Prezydent twierdzi, że chce z nimi podpisać umowę, a jakoś nie wychodzi. A żal tego miejsca stworzonego jeszcze za czasów prezydenta Rafała Dutkiewicza.

Kiedy tak naprawdę ostatni raz zarząd województwa, ktoś z przedstawicieli zarządu województwa, spotkał się z prezydentem Jackiem Sutrykiem?

Jeśli mówimy to spotkaniach formalnych, to już nawet nie pamiętam. Wcześniej często, regularnie się pan marszałek spotykał z panem prezydentem. Ale chyba od tej nieudanej próby obalenia marszałka Cezarego Przybylskiego takich spotkań formalnych już nie było. Teraz tak myślę, że problemy z biletem aglomeracyjnym zaczęły się właśnie od próby odwołania marszałka, może to był element pewnej gry?

To zostawmy Wrocław i zajmijmy się perłą Dolnego Śląska, którą od wielu lat nikt jest w stanie się zająć kompleksowo. W naszym regionie mamy unikatowy zespól poklasztorny w Lubiąż. Dlaczego nikt nie może udźwignąć takiego projektu, by uczynić z tego miejsca atrakcję dla całej Europy?

Rozmawiałem na temat Lubiąża z panem wicepremierem Piotrem Glińskim, gdy jeszcze funkcjonował poprzedni rząd. Jak wiemy, poprzedni rząd na ziemie zachodnie patrzył tak trochę mniej łaskawie niż na wschód Polski, bo jednak tradycje tych ziem nie są do końca polskie. Pan premier Gliński mówił wtedy, że oni planują taką specjalną agencję, która miałaby rewitalizować pewne obszary, w tym Lubiąż. Ta zmiana nastawienia to jest zasługa dyrektora Piotra Oszczanowskiego z naszego Muzeum Narodowego, który zabrał ministra Glińskiego do Lubiąża i pokazał mu, że chciałby tam stworzyć być może jakąś stałą wystawę prac Willmanna i innych. I wtedy się zmieniło nastawienie do Lubiąża. Natomiast ja powiem inaczej, ja mam inny pomysł. Na wzór funduszu odbudowy miasta Krakowa, który od lat 80. wciąż funkcjonuje ze stałą pozycją w budżecie państwa, a Kraków już jest naprawdę wyremontowany przez te lata, żeby te środki przenieść i nazwać funduszem odbudowy zabytków ziem zachodnich.  I ja to przedstawiłem podczas jednej z debat przedwyborczych i o dziwo wszyscy moi konkurenci w wyborach do sejmiku przyklasnęli tej inicjatywie i będę do niej przekonywał posłów dolnośląskich najpierw, potem lubuskich, zachodniopomorskich, aby utworzyć fundusz odbudowy zabytków ziem zachodnich, w tym dolnośląskich. Sam region nie udźwignie tego bogactwa, a w przypadku Lubiąża, mała fundacja, która jest właścicielem tego zabytku. Powinno to być  finansowane z pieniędzy centralnych, ale co ważne, trzeba mieć pomysł, co tam ma być. Bo samo wyremontowanie zabytku nie wystarczy.

A ma Pan pomysł?

Mam pomysł. Mógłby być tam oddział Muzeum Narodowego, to po pierwsze. Mogłoby być tam centrum szkoleniowe albo jakiś uniwersytet, w którym byłyby rezydencje dla profesorów i rezydencje dla naukowców, którzy mogliby tam pracować, bo to jest ogromny obiekt. On może zmieścić kilka funkcji i oczywiście funkcja turystyczna. Przecież teraz burmistrz Wołowa Dariusz Chmura buduje tam marinę, doprowadza tam ścieżki rowerowe, więc to miejsce ma też ogromny potencjał turystyczny, ale czy z samej turystyki by się utrzymało? Raczej nie.

Pamięta Pan ideę Muzeum Ziem Zachodnich choć nazwa nie został ustalona, a właściwie przez nią się pokłócono i zaniechano projekt. To może tam muzeum ponadregionalne, jak już Pan przekona posłów z tych terenów?

Można by było zrobić takie muzeum, tylko nawet w pewnej części, bo w całym obiekcie nie trzeba.
Ten obiekt powinien też mieć funkcję, która by przyniosła przychody, czyli albo jakiś hotel, albo też jakaś porządna restauracja czy centrum kongresowe, którego takiego z prawdziwego zderzenia w Wrocławiu brakuje.

To na koniec pytanie, które nawiązuje trochę do początków naszej rozmowy. Czy Pana zdaniem, Cezary Przybylski, który już ponad 10 lat jest marszałkiem województwa, ma szansę zostać marszałkiem na kolejną kadencję?

To by było dobre wyjście dla Dolnego Śląska, ponieważ marszałek Przybylski jest skutecznym marszałkiem, bo godzi wodę z ogniem i potrafi to robić Dokładnie wczoraj w nocy układałem sobie matematykę, co by się musiało wydarzyć, żeby tak się stało... Pytanie, czy któryś z wielkich braci na to pozwoli. Bo wiedzą o tym, że Cezary Przybylski ma niezwykłą umiejętność godzenia radnych na sali i te wszystkie próby odwołania go kończyły się niepowodzeniem. Czy im jest potrzebny ktoś tak stabilny, kogo nie można łatwo zastraszyć? Mogą się bać tego ryzyka. Pozostanie Cezarego Przybylskiego na stanowisku  byłoby bardzo dobre dla Dolnego Śląska, ale dla polityków trochę gorsze.  Jest to pewnego rodzaju wyzwanie i rozwiązanie, którego nie można wykluczać.

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 7

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~tantus 2024-03-27
    11:46:40

    4 0

    Bezpartyjni kolaboranci...

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.