Kolejna reforma ekstraklasy. Szykują się zmiany na... nudniejsze

Od sezonu 2017/2018 po trzydziestu kolejkach zespoły nadal tworzyłyby dwie grupy - mistrzowską i spadkową, ale już bez dzielenia punktów. Gdyby takie działanie zastosowano już w obecnych rozgrywkach, o mistrzostwo Polski walczyłyby tylko dwa zespoły (Legia Warszawa i Jagiellonia Białystok), a nie jak teraz - cztery (spore szanse mają jeszcze Lechia Gdańsk i Lech Poznań). Podobnie w walce o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Gdyby zdobycz po 30. seriach gier nie była dzielona, poznalibyśmy już jednego spadkowicza (Ruch Chorzów). Wcześniejsze rozstrzygnięcia generowałyby większą liczbę meczów "o pietruszkę", w których zespoły grają zachowawczo, wręcz towarzysko. O ile sam system dodatkowych kolejek jest kontrowersyjny i uznawany za niesprawiedliwy, to wydawał się akceptowalny jedynie z podziałem punktów, bo z tym wiązały się zdecydowanie większe emocje.

Część ekspertów jako lepsze rozwiązanie wskazuje powiększenie ligi do osiemnastu zespołów i wówczas całkowite zrezygnowanie z dodatkowych siedmiu kolejek. Tym bardziej, że chętnych do gry w ekstraklasie nie brakuje, bo w I lidze na dwie kolejki przed końcem szansę awansu ma jeszcze siedem (!) zespołów.

Kolejną znaczącą propozycją zmiany jest zwiększenie limitu obcokrajowców spoza Unii Europejskiej. W tym sezonie w jednym czasie na murawie może przebywać tylko dwóch piłkarzy spoza UE, a w nowych rozgrywkach ta liczba wzrosłaby do trzech.

Zmiany te mogą być zatwierdzone już na najbliższym posiedzeniu Zarządu PZPN, który odbędzie się w czwartek, 25 maja. Jeśli przedstawione propozycje zostaną przyjęte, sezon rozpocznie się 14 w piątek lipca, a zakończy 20 maja 2018 roku. Wcześniejszy termin zakończenia rozgrywek związany jest z przyszłorocznymi Mistrzostwami Świata w Rosji.