Sport

Koszmarny występ Śląska. Na pożegnanie roku przegrał z Arką Gdynia 0:2 [RELACJA]

Kompromitacja - to słowo pasuje idealnie jako podsumowanie występu Śląska Wrocław przeciwko Arce Gdynia. Wrocławianie przegrali 0:2, prezentując beznadziejny futbol. Jest bardzo prawdopodobne, że trener Mariusz Rumak zapłaci posadą za tę porażkę. 

Reklama

To był ostatni ekstraklasowy mecz Śląska Wrocław w tym roku i wygląda na to, że wrocławian nic lepszego nie mogło spotkać. W ostatnich tygodniach prezentowali się fatalnie. Wyglądali jak przypadkowa zbieranina mężczyzn ubranych w te same stroje sportowe i wysłanych na boisko, aby grali w piłkę nożną. Na poziomie Ekstraklasy taka mizeria jest surowo karana przez rywali i Śląsk przekonywał się o tym ostatnio regularnie.

Liczby są bezlitosne. W ostatnich pięciu meczach wrocławianie strzelili jedną bramkę, stracili 13 (!) i zdobyli tylko jeden punkt. Zimę spędzą na pewno w dolnej ósemce Ekstraklasy,  a do miejsca nr 8 tracą już cztery pkt. To niby niedużo, ale rywale nie śpią i jest pewne, że wiosną Śląsk będzie musiał wyrwać awans do grupy medalowej Ekstraklasy, a na wpadki nie będzie mógł już sobie pozwolić.

Drużynie przyda się też wstrząs, bo w obecnym układzie personalnym będzie - nie ma co owijać w bawełnę - gnić w beznadziei. W meczu z Arką trudno było oprzeć się wrażeniu, że zespół nie bardzo ma ochotę dalej pracować trenerem, a między piłkarzami zupełnie nie ma chemii, za to rośnie wzajemna niechęć.

Do meczu z Arką Śląsk przystąpił osłabiony. Kontuzja wykluczyła z gry lewego obrońcę Augusto. Zastąpił go wracający do zdrowia Mariusz Pawelec. Trener Rumak dokonał też zaskakującej zmiany w bramce: między słupkami stanął Mariusz Pawełek, zastępując Lubosza Kamenara. Te roszady nie wniosły jednak ożywczego ducha do Śląska.

Wrocławianie w pierwszej połowie grali tak, jakby tuż przed meczem zostali nagle wybudzeni z drzemki i na boisko wybiegli senni. Brakowało im energii zwłaszcza z ofensywie - akcji nie było komu kończyć. Mało tego: Śląsk bardzo rzadko decydował się na strzały. Szczęścia próbował Alvarinho, a w końcówce gry najpierw Adam Kokoszka, a później Ryota Morioki. Nic jednak z tego nie wyszło. Arka zaś przez większą część pierwszej połowy prezentowała się lepiej, a dwa razy groźnie uderzał Rafał Siemaszko. Jemu też nie udało się znaleźć drogi do bramki rywala i gdy sędzia zaprosił piłkarzy na przerwę, żaden z zespół nie schodził do szatni z przewagą.

Więcej działo się na trybunach. Fani Śląska i Arki od wielu lat darzą się szczerą nienawiścią. Było to słychać na Stadionie Wrocław, bo koncert bluzgów zaczął się jeszcze przed meczem. Później jednak pseudokibice zapragnęli przejść od śpiewów do czynów. Kibole Śląska podbiegli pod sektor gości, a po chwili pseudokibice obu drużyn zbiegli się pod trybuną stadionu. Ochronie udało się opanować sytuację, a gorące głowy uspokoiła dopiero interwencja policji, która odgrodziła sektory od siebie. Tak czy owak, Śląsk dostał od kiboli kolejny strzał, bo po takich wydarzeniach będzie jeszcze trudniej przekonać kogokolwiek do bywania na meczach we Wrocławiu.

Wróćmy do wydarzeń boiskowych. W drugiej połowie meczu Arka potrzebowała zaledwie kilku minut, aby rozłożyć Śląsk na łopatki. Pierwszy cios zadał Rafał Siemaszko, który w 57. minucie ładnie zwieńczył strzałem dośrodkowanie Dominika Hofbauera. W 60. minucie ten drugi sam pokusił się o strzał i był bardzo blisko szczęścia, ale Mariusz Pawełek z trudem odbił piłkę na rzut rożny. Podejście nr 2 gdynianom się udało. Pawełek źle wybił dośrodkowanie, do piłki dopadł Michał Marcjanik i sprytnym lobem posłał ją do bramki wrocławian.

W tym momencie było po meczu. Śląsk w swojej niemocy nie był w stanie poważnie zagrozić rywalowi. Goście nie musieli zbytnio się przemęczać, pilnując bardzo korzystnego dla siebie wyniku. Zwycięstwo we Wrocławiu dało im bowiem awans do górnej ósemki Ekstraklasy, na którym spędzą zimę.

Śląsk zaś przerwę w rozgrywkach niemal na pewno spędzi na przebudowie zespołu. Jak głęboka ona będzie? To zależy od finansów, ale drużyna nie zajedzie daleko w takim składzie, jak obecnie. Działacze będą musieli negocjować nowe umowy z piłkarzami, którzy w czerwcu będą mogli odejść za darmo, m.in. z Piotrem Celebanem, Kamilem DankowskimAdamem Kokoszką. Konieczne są też wzmocnienia praktycznie w każdej formacji, bo z kilkoma niezłymi obrońcami, dwoma solidnymi pomocnikami i połową dobrego napastnika będzie bardzo trudno utrzymać się w Ekstraklasie.

Nie da się też wykluczyć, że mecz z Arką Gdynia był dla Mariusza Rumaka ostatnim w roli trenera Śląska. Pod jego wodzą ten zespół dalej nie zajedzie. Gdybyśmy mieli obstawiać, to stawialibyśmy na to, że do rundy wiosennej drużynę będzie przygotowywał inny trener. 

Śląsk Wrocław - Arka Gdynia 0:2 (0:0)
Bramki: Siemaszko (57.), Marcjanik (60.).

Śląsk Wrocław: Pawełek - Dankowski, Celeban, Dwali, Pawelec - Engels, Stjepanović, Kokoszka, Morioka, Alvarinho (67. Mervo) - Biliński.
Arka Gdynia: Jałocha - Socha, Marcjanik, Sobieraj, Marciniak - Marcus Vinicius, Łukasiewicz, Kakoko, Hofbauer (79. Szwoch), Wojowski (85. Błąd) - Siemaszko (90. Stolc).

Żółte kartki: Stjepanović, Pawelec - Siemaszko.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: ok. 7,4 tys.

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1659