Wiadomości

Odkrywamy Wrocław: Wzgórze Partyzantów

2011-02-20, Autor: Wojciech Prastowski
Pijalnia wód w Atriumm, spacery pośród kolumnady, koncerty, przejażdżki gondolami po fosie, zimowe jazdy na łyżwach, sztuczne ognie. Przez cały XIX wiek, aż do wybuchu II wojny światowej, Wzgórze Liebichów stanowiło jedną z największych atrakcji Wrocławia. Adolf Liebich zapłacił za nie dwa razy tyle ile wynosił wtedy budżet miasta. Połączenie włoskiej lekkości budowania z angielską sztuką urządzania ogrodów zapoczątkowało w mieście nurt zwany „nowym renesansem”. Dziś wzgórze nie jest nawet cieniem samego siebie.

Reklama

Bracia Gustaw i Adolf Liebich byli wybitnymi osobistościami w XIX wiecznym Wrocławiu. Zaczynali bardzo skromnie, ale oprócz wielkiej pracowitości i skrupulatności kupieckiej, posiadali szczególną wrażliwość na sprawy niematerialne. W 1829 roku założyli własny dom handlowy a w 1835 w spółce z Moritzem Hinkelem wybudowali na Klecinie jedną z trzech pierwszych cukrowni na Śląsku, co wprowadziło ich do elity niemieckiej finansjery. Dobrze prosperująca cukrownia umożliwiła im dalsze inwestycje, np. budowę kolei żelaznej (linii górnośląskiej i świebodzkiej). Potem przez wiele lat działali w Radzie Miasta, w izbie handlowej oraz w bardzo wielu kulturalno-społecznych i charytatywnych towarzystwach. Przywiązani do haseł oraz ideałów romantycznych okresu „Burzy i Naporu” wyrośli na mecenasów sztuk pięknych i muzyki.

Kiedy w 1849 roku powołano specjalną Komisję Promenady, która miała na celu kontynuowanie rozbudowy terenów spacerowych w miejscu rozebranych na rozkaz Hieronima Bonaparte murów miejskich, bracia Liebich zdecydowali o utworzeniu fundacji, która zajęłaby się zagospodarowaniem tej części fortyfikacji, które nazywały się „Bastionem Sakowym”. Po nagłej i przedwczesnej śmierci głównego inicjatora tego przedsięwzięcia – Gustawa Liebicha, wytrwałym kontynuatorem tej inicjatywy stał się młodszy z braci – Adolf. Postanowił on na terenie „Taschenbastion” wznieść na własny koszt monumentalną budowlę i ofiarować ją mieszkańcom miasta, jako pomnik wzniesiony na cześć swojego brata.

W 1866 architekt Karol Schmidt otrzymał zlecenie wykonania projektu okazałej budowli, godnej centrum eleganckiego miasta i korespondującej z wykwintnym otoczeniem pełnym restauracji, kawiarń i takich instytucji jak opera czy teatr. Miał do dyspozycji spory teren „Wzgórza Sakwowego”, które zostało usypane, według projektu Johanna Friedricha Knorra, w miejscu dawnego Bastionu Sakowego. Powstał on w 1571 roku według projektu Hansa Schneidera przy istniejącej od średniowiecza bramie miejskiej, zwanej (od nazwy cechu) Bramą Sakwową. Ale wróćmy do XIX wieku – w lutym 1866 roku Rada Miejska zatwierdziła projekt Schmidta, który inspirowany był wizją braci Liebichów, i od razu przystąpiono do budowy. Podczas pracochłonnych robót ziemnych wykorzystano kazamaty dawnych umocnień bastionu i pod koniec roku wybudowano już fundamenty przyszłej budowli.

Całe przedsięwzięcie, które ukończono we wrześniu 1867 roku, składało się z trzech poziomów. Najniższy, wkomponowany w zbocze wzgórza, stanowił atrium z wnętrzem dostępnym z dawnej ulicy Sakwowej (Taschenstrasse) – a obecnie ul. Hugona Kołłątaja. W latach siedemdziesiątych XX wieku przebudowano w sposób dewastatorski jego wnętrze.
Drugi poziom był tarasem zlokalizowanym na dachu tego atrium z okazałą fontanną pośrodku. Taras ów otoczony był półkolem kolumnady z dwoma pawilonami, do których prowadziły schody boczne oraz centralne na zboczu wzgórza.
Nad wejściem głównym prowadzącym na trzeci poziom umieszczono datę powstania budowli: MDCCCLXVII. Na trzecim poziomie, znajdującym się na dachu kolumnady, zbudowany został nieistniejący obecnie belweder. Był to trzypiętrowy, ośmioboczny budynek, pełniący rolę wieży widokowej o rozbudowanym parterze, który dumnie górował nad okolicą. Hełm zwieńczony był posągiem Victorii, będącym repliką znanej rzeźby Christiana Daniela Raucha umieszczonej na kolumnie Waterloo w Berlinie.

Dzieło Karola Schmidta zasługiwało na szczególne uznanie, stworzył on bowiem (w oparciu o różne wzorce architektoniczne) wyjątkową i monumentalną budowlę, która łączyła w sobie nowatorskie funkcje z klasycyzującą, romantyczną formą. Włoska lekkość budowlana znalazła tutaj wspólny język z angielską sztuką urządzania ogrodów i zapoczątkowała we Wrocławiu malowniczy nurt zwany „nowym renesansem”. 12 września 1867 roku odbyło się uroczyste poświęcenie całego obiektu i przekazanie go władzom miasta. W czasie uroczystości nadano Adolfowi Liebichowi tytuł honorowego obywatela i zmieniono nazwę wzgórza na „Liebichshöhe”. Aby uświadomić sobie skalę filantropii młodszego Liebicha wystarczy wspomnieć, że całkowity koszt przebudowy wzgórza zamknął się kwotą 71 tysięcy talarów, a ówczesny budżet władz miejskich kształtował się w granicach 30 tysięcy talarów.

Przez cały XIX wiek Wzgórze Liebichów stanowiło jedną z największych atrakcji Wrocławia, pełniło funkcję uzdrowiska oraz modnego miejsca spotkań i spacerów. Atrium funkcjonowało jako pijalnia wód, kolumnada umożliwiała spacery i rozkoszowanie się wypoczynkiem nawet przy złej pogodzie, belweder z galerią widokową na szczycie umożliwiał kontemplację pejzażu przy smacznym obiedzie i filiżance kawy. Odbywały się tam koncerty muzyczne, o wzgórzu chętnie pisano wiersze i portretowano je malarsko oraz fotograficznie.
Początkowo na wzgórzu zakazane było picie napojów alkoholowych, ale od 1888 roku zakaz ten został złamany przez dopuszczenie sprzedaży piwa, co wywołało liczne protesty. Jednak specjalna uchwała Rady Miejskiej ostatecznie zalegalizowała tę inicjatywę. Co ciekawe w godzinach rannych czynny był na wzgórzu „zakład kuracji mlecznej”, który między godziną 5 a 9 rano oferował świeże mleko krowie, kozie i owcze.

Wzgórze Liebichów aż do II wojny światowej świeciło triumfy popularności i było prawdziwym miejskim centrum rekreacji. Przejażdżki gondolami po fosie, zimowe jazdy na łyżwach, sztuczne ognie, zróżnicowana muzyka orkiestrowa – cała oprawa wzgórza stanowiła o jego unikalności, którą wychwalano w przewodnikach, opisując je jako „najpiękniejszą ozdobę miasta”. Wesoła muzyka rozbrzmiewała na wzgórzu aż do 1942 roku, kiedy to zdecydowano się przekształcić dawne kazamaty w schrony przeciwlotnicze. Ustanowienie w sierpniu 1944 roku „Festung Breslau” spowodowało zlokalizowanie w podziemiach wzgórza głównego sztabu obrony. Dopiero w styczniu 1945 roku sztab ten został przeniesiony do podziemi Biblioteki Uniwersyteckiej znajdującej się w dawnym klasztorze na Piasku, co było pretekstem do snucia hipotez o pozostawieniu w kazamatach Wzgórza Liebichów ogromnego skarbu hitlerowców, niektórzy wręcz widzieli tam lokalizację bursztynowej komnaty.

Wojny nie przetrwał niestety okazały belweder wieńczący wzgórze, za przyzwoleniem późniejszej władzy zniszczono pomnik Daniela Friedricha Schleiemachera (ewangelickiego teologa i filozofa), który od 1869 zdobił podnóże Liebichshöhe, zamurowano też medalion z portretem poety Gustawa Freytaga, który znajdował się w fontannie. W 1952 roku Miejska Rada Narodowa uchwaliła nową, groteskową wręcz nazwę – „Wzgórze Partyzantów” i nie chodziło tu bynajmniej o żołnierzy AK czy innych formacji wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego. Jedyni partyzanci w ówczesnym znaczeniu wywodzili się z szeregów Gwardii Ludowej lub Armii Ludowej i zasilali później struktury MO czy MSW. Wcześniejsza, powojenna nazwa „Wzgórze Miłości” wynikała zapewne z błędnego skojarzenia słowa Liebich z niemieckim rzeczownikiem „Liebe” (miłość).

Mimo zniszczeń i zaniedbań wzgórze tętniło życiem w latach PRL-u – odbywały się tam festyny, liczne uroczystości rocznicowe i zabawy taneczne. Tragicznym dniem w jego historii okazała się środa, 10 maja 1967 roku – doszło wtedy do katastrofy, w której zginęła jedna osoba, a sporo zostało poważnie rannych. Podczas „Juwenaliów”, gdy tłum rozbawionej młodzieży napierał na balustrady najwyższej kondygnacji półkolistej kolumnady, kamienne słupy podtrzymujące poręcz runęły na znajdujące się pod nią schody, które zapadły się w głąb, wciągając i raniąc znajdujących się na nich ludzi. Przez kolejne sześć lat dostęp do tej części wzgórza był zabroniony, w międzyczasie wpisano obiekt do rejestru zabytków (1970), a dopiero w 1974 roku – rok po 500. rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika, gdy wzniesiono mu w okolicy pomnik – rozpoczęto remont kapitalny całego obszaru.

Lata późniejsze nie przynoszą niestety chluby temu miejscu. Afery związane ze zmianą statusu własnościowego wzgórza po roku 1989, częste zmiany profilu lokali znajdujących się na tym terenie (restauracja, klub dla biznesmenów, dyskoteka, kasyno, klub nocny i klub muzyczny) skutecznie odstraszyły wielu wrocławian od spędzania wolnego czasu w tej okolicy. Złą sławą owiane „Wzgórze Partyzantów” określane jest nieraz jako „wzgórze dla partyzantów”, bo słabe oświetlenie tej okolicy Fosy Miejskiej i brak przemyślanej, kompleksowej oferty kulturalnej kusi wszelkiej maści łobuzów i prowokuje częste przejażdżki radiowozów policyjnych. Głośne weekendowe koncerty klubowe sprowadzają tu rozrywkową młodzież, której skołowanego wzroku nie chcielibyśmy napotkać w sobotę lub niedzielę nad ranem. Nie zmieni tej opinii letnia plaża na szczycie wzgórza czy dancingi organizowane tam w ostatnich latach – do stanu z czasów świetności dawnego Wzgórza Liebichów miejsce to szybko nie powróci.

Jednak Promenada Staromiejska ma w sobie nieodgadniony potencjał, który rozkwita szczególnie wiosną i latem, więc mimo tych wszystkich niedoskonałości Wzgórze Partyzantów jest chętnie odwiedzane przez okolicznych mieszkańców. Często spotkać tam można zakochane pary i  nowożeńców na sesjach fotograficznych, skąpanych w zachodzącym słońcu. Miejsce okaleczone i  zaniedbane, lecz wciąż inspirujące dla wielu wrocławian i turystów.

----------------


W cyklu Odkrywamy Wrocław pisaliśmy o miejscach takich jak: WUWA, Arsenał, Uniwersytet Wrocławski, Ogród Botaniczny, nasyp kolejowy przy ul. Bogusławskiego i Nasypowej, Ogród Japoński, nasz własny plac Gwiazdy, o pomyśle budowy wieżowców zamiast Sukiennic w Rynku, legendarnych barach mlecznych, kampusie Politechniki, wzgórzu Bendera, Poltegorze, trzech wrocławskich lotniskach, o ulicy Szewskiej, początkach miasta, wrocławskim Manhattanie, ogrodach Ossolineum, młynie św. Klary, Solpolu... i wielu, wielu innych.


Wszystkie teksty z naszego cyklu znajdziecie w specjalnej zakładce.


Zapraszamy Was do współpracy przy jego tworzeniu. Piszcie do nas maile z propozycjami miejsc.


Oceń publikację: + 1 + 10 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (10):
  • ~ 2011-02-20
    10:21:24

    0 0

    ech, gdyby dzis - tak jak na wzgorzu w 1888 r. - specjalną uchwałą rady miejskiej zalegalizowano picie piwa na wyspie słodowej...

  • ~ 2011-02-20
    11:02:54

    1 0

    uczęszczałem do liceum nr IX zaraz obok Wzgórza, a na nim urządzaliśmy biegi. smutne, opuszczone miejsce.
    rewitalizacja z przymrużeniem oka:
    http://tumblr.com/xfn1jcoc3l

  • ~ 2011-02-20
    11:08:58

    1 0

    a po drugiej stronie fosy stoją takie piękne kamienice przy Podwalu, szkoda tego terenu.

  • ~ 2011-02-20
    19:23:15

    3 0

    Nic , tylko zniesc durne prowo o malej szkodliwosci spolecznej i karac wandali a przy okazji zarobionych w ten sposob pieniazkow , zrekonstruowac zniszczone w czasie wojny i tuz po niej elementy wzgorza - na inne zabytki tez moze by starczylo.......

  • ~ 2011-02-20
    20:11:30

    4 0

    Koniecznie odbudować wieżę! W niej dobra restauracja, punk widokowy, w koło muzyka klasyczna, jazzowa, gondole na fosie, jakieś gry (np. bule), wózki z lodami, przekąskami - przecież byłoby to dziś możliwe. Chyba aż tak nie zdziczeliśmy??

  • ~ 2011-02-20
    22:51:48

    1 0

    tylko kto tam by mial zagladac? W tym kraju coraz mniej sie cokolwiek oplaca otwierac i budowac.

  • ~ 2011-02-20
    22:53:18

    3 0

    Co się dzieje ze Wzgórzem Partyzantów? To skandal!!!! Miasto sprzedało je prywatnemu właścicielowi, a ten nie dba o nie. Należałoby coś z tym zrobić. Niszczeje zabytek, a urzędnicy miejscy nic nie robią. To wstyd, żeby w centrum Wrocławia tak piękny teren pozostawał bez należytej dbałości. Jeśli właściciel nie dba, należy mu go odebrać!!!!

  • ~ 2011-02-21
    07:47:32

    3 0

    wzgórze zostało za bezcen przekazane spółce nomenklaturowej w 1989 roku i ktoś powinien za to beknąć

  • ~ 2011-10-25
    14:56:46

    4 0

    Mieszkam obok wzgórza. Często tam spacerowałam z psem. Od jakiś 6 lat psa niema i przestałam tam zaglądać. Jednak w ostatnią niedzielę wybrałam się tam na spacer i to co zobaczyłam przeszło moje pojęcie. Wzgórze jest w stanie ruiny. Budynek się sypie, tralki w poręczach stoją na słowo honoru, pełno artefaktów po weekendowych imprezach, tereny zielone zarośnięte jak nigdy przedtem...Czarna rozpacz :(
    Dlaczego miasto oddało wzgórze w prywatne ręce??? jeszcze rok, dwa a górka zostanie wspomnieniem na fotografi :(

  • ~jol 2013-02-18
    17:45:17

    4 0

    Artykuł został napisany dwa lata temu, a to piękne miejsce w centrum miasta aspirującego do miana europejskiej stolicy kultury niszczeje!!! Kiedy wreszcie urzędnicy z promującym się bardzo i liczącym na następną kadencję prezydentem Dutkiewiczem, coś wreszcie zrobią! Spółce, która dopuściła do obecnego stanu zabytek, powinien być on odebrany i nałożona na nich kara za dewastację! Zniszczenie tego zabytku to niepowetowana strata!!!

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.