Wiadomości

Paweł Wróblewski: Jestem gotów wystartować w wyborach prezydenckich

2017-07-24, Autor: rozmawiał Marcin Torz

W kwietniu na łamach tuWroclaw.com - Paweł Wróblewski, jeden z liderów Dolnośląskiego Ruchu Samorządowego podkreślał, że połączenie sił z Bezpartyjnymi Samorządowcami to najlepszy wybór dla Dolnego Śląska. Tym razem były marszałek Dolnego Śląska mówi wprost-Jestem gotów wystartować w wyborach prezydenckich we Wrocławiu!

Reklama

Jak Pan ocenia to wszystko, co dzieje się ostatnio w Polsce, Sejmie, na ulicach? Protesty, polityczna walka na noże i coraz gorsza atmosfera w kraju… Po 89 roku tak jeszcze nie było. Jest szansa, że sytuacja się uspokoi?
Sytuacja w Polsce nabrzmiała do tego stopnia, że już widać, iż decydujący bój zostanie stoczony podczas wyborów parlamentarnych. Prawo i Sprawiedliwość kolejnymi krokami wprowadza w naszym kraju system autorytarny. A opozycja nie ma żadnej oferty dla wyborców, poza walką z PiS-em. Dlatego wybory samorządowe w przyszłym roku będą bardzo ważnym sprawdzianem przed ostateczną rozgrywką, po której w Polsce albo nastąpi stabilizacja, albo wojna domowa.
Problemem dzisiejszej oferty politycznej jest to, że poza wojną totalną nie ma innego pomysłu. Platforma Obywatelska zawłaszczyła sobie ideologie antypisowską. Obie partie próbują tak prowadzić swoją politykę, żeby ten stan ugruntować: PiS po to, żeby złapać kolejną kadencję, PO po to, żeby przetrwać i podporządkować sobie lub wyeliminować konkurencję, a potem sięgnąć po podobną do PiSowskiej władzę absolutną.

Twierdzi Pan, że w przypadku rządów Platformy sytuacja w Polsce nie ulegnie zmianie?
Tak. Ponieważ nad obydwoma partiami wisi widmo PRL-u. PiS nadal z nim walczy, a PO uważa, że skoro jest lepiej niż wtedy, to jest wszystko w porządku i wokół tego ducha cały czas budują swoje strategie wojenne bez pomysłu na przyszłość. Dlatego jedyną nową wartość do polityki mogą wnieść samorządowcy – ludzie pokoju, czynu i budowania, a nie wojny i destrukcji, z których głównie rekrutują się współczesne partie, których liderzy skutecznie zniechęcili obywateli o innych skłonnościach do czynnego udziału w polityce. Nawoływania liderów obecnych partii do zgody i współpracy, to tylko gra. Grzegorz Schetyna konsekwentnie buduje opozycję antypisowską i ten rynek zdominował, zaś reszta jedynie próbuje podbić cenę własnej sprzedaży.
Polska zaś potrzebuje trzeciej siły, która kieruje się zupełnie innymi wartościami, niż współczesne partie. Siły, dla której proces zdobywania władzy jest jedynie środkiem do faktycznego celu: budowania, a nie zajmowania się głównie niszczeniem poprzedników i eliminacją konkurencji. Taką siłą są samorządowcy, którzy żyją na co dzień w lokalnych społecznościach, realizują konkretne projekty i utrzymują codzienny kontakt z wyborcami, żyjąc ich codziennymi problemami. To ludzie czynu, którzy sprawdzili się w działaniu na rzecz lokalnych społeczności, dzięki czemu są zresztą wybierani. Ta siła powinna być odpolityczniona i wolna od ideologii, żeby w dyskursie politycznym kierować się pragmatyką i interesem wyborcy, a nie interesem partii i jej prezesa. To ludzie bez uprzedzeń, którzy o sprawach konkretnych są w stanie rozmawiać i układać się z każdym. I ta siła powinna wykorzystać wybory samorządowe do zorganizowania się tak, żeby z maksymalną skutecznością wystartować w skali kraju w wyborach parlamentarnych.
Taki ruch byłby języczkiem u wagi będącym w stanie ucywilizować naszą polityczną dżunglę, niezależnie od tego, czy wygra PiS, czy anty-PiS.
Wybory samorządowe powinny służyć już dziś promocji tej idei w skali kraju i jak na razie taką ofertą są jedynie Bezpartyjni Samorządowcy. Wykazali się sprawnością organizacyjną, de facto tworząc ruch Kukiz15, a teraz konsekwentnie budują struktury regionalne w kraju. Polską racją stanu jest dziś, aby wzmacniać, a nie osłabiać tę ideę.

Bardzo Pan zachwala Bezpartyjnych Samorządowców, a przecież to przeciwnicy polityczni Pana ekipy, czyli Dolnośląskiego Ruchu Samorządowego.
Nie będę ukrywał, że jestem gorącym orędownikiem jednej listy samorządowej w nadchodzących wyborach. Głęboko wierzę, że dla Polski warto przykryć zasłoną milczenia osobiste urazy i pretensje i poszukać kompromisu. Połączenie DRS i BS może sprawić, że wygramy te wybory. Jeśli pójdziemy osobno, stracimy mnóstwo głosów, a wtedy zyskają partie

Jednak Bezpartyjni Samorządowcy mówią jasno: Możemy połączyć siły, ale pod jednym warunkiem. Nie będzie miejsca dla Rafała Dutkiewicza. Co Pan na to?
Faktem jest, że Rafał Dutkiewicz, jak do tej pory, nie odniósł żadnych sukcesów, jeśli chodzi o politykę wychodzącą poza Wrocław. W najgorszym momencie porzucił Polskę XXI, na ostatniej prostej pogrzebał szanse startu Obywatelskiego Dolnego Śląska. Zostawił samorządowców na rzecz partii, wtedy PO. Czy teraz może być podobnie? Tak się mówi. Że znowu – tym razem z DRS – będzie do ostatniej chwili i wtedy porzuci ruch na rzecz kolejnej partii – Nowoczesnej. Ale przecież tak być nie musi. Uważam, że stawianie sprawy w taki sposób, że można łączyć siły, ale bez Dutkiewicza to błąd. Lider Bezpartyjnych Samorządowców, prezydent Lubina Robert Raczyński, na pewno byłby w stanie rozmawiać, a obaj panowie - znaleźć kompromis…

Tym kompromisem mógłby być wspólny kandydat na prezydenta Wrocławia. Zresztą Rafał Dutkiewicz i tak trochę desperacko szuka kogoś, kto mógłby połączyć wiele środowisk i powalczyć z PiSem, ale też z PO. Wiadomo, że takim wspólnym kandydatem nie będzie Alicja Chybicka, bo za panią profesor stoi wróg Dutkiewicza – Grzegorz Schetyna.
Dlatego jestem gotów wystartować w wyborach prezydenckich, jako wspólny kandydat łączący nasze samorządowe ruchy. Myślę zresztą, że jestem w stanie dotrzeć z ofertą do wielu środowisk. Do startu namawia mnie ostatnio wiele osób, między innymi Robert Raczyński. Uważam, że w nadchodzących wyborach największą szansę na wygraną ma kandydat akceptowany przez wiele środowisk, a nie przez tylko jedno konkretne ugrupowanie.

To bardzo poważna deklaracja. Liczy Pan na poparcie Rafała Dutkiewicza?
Jeśli ostatecznie podejmę decyzję o starcie, to z pewnością porozmawiam o tym z Rafałem Dutkiewiczem. Ale on raczej będzie szukał najpierw kandydata ze swojego najbliższego otoczenia. Osobiście uważam, że to zła strategia, bo oficjalne namaszczenie kandydata przez obecnego prezydenta może być przeciwskuteczne. Zbyt długo pełnił swoją funkcję, a demokracja nie jest sprawiedliwym systemem: politycy nudzą się wyborcom z czasem, zaś opozycja wykorzystuje to bezwzględnie do osłabiania pozycji takiego lidera niezależnie od tego, czy na to zasługuje, czy nie. Obserwujemy to przecież od lat. Dziś poparcie Rafała Dutkiewicza nadal jest bardzo cenne, ale jako jedno z wielu. Może być tak, że sam Rafał Dutkiewicz zachowa je aż do drugiej tury wyborów.

Sytuacja wygląda tak, że swojego kandydata wystawi PiS i PO. Cała reszta ugrupowań nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji. Jest Pan w stanie powalczyć o tych wyborców? Wie Pan jak to zrobić?
Wielokrotnie w przeszłości przyszło mi łączyć różne środowiska. Taka sytuacja miała miejsce w 2004 roku, gdy zostałem kandydatem ostatniej szansy (po nieudanej próbie złożenia nowej koalicji przez Andrzeja Łosia) przy obronie sejmiku województwa przed zarządem komisarycznym. Praktycznie w pojedynkę doprowadziłem do stworzenia koalicji wielu ugrupowań, które wcześniej nie mogły się porozumieć i zostałem marszałkiem. Mój zarząd nie tylko dotrwał do końca kadencji, ale i ustabilizował sytuację w ochronie zdrowia, zaś pozycję województwa uplasował na czołowych miejscach w kraju w praktycznie wszystkich dziedzinach. Wprowadzone przez nas rozwiązania organizacyjne, np. w jednostkach kultury, funkcjonują do dziś. To nasz zarząd wynegocjował przejęcie spółki Hala Ludowa od ministerstwa skarbu, a potem przekazał akcje miastu. To my przyczyniliśmy się do największej w tamtych czasach inwestycji LG. Zresztą i wcześniej przyszło mi łączyć różne środowiska, np. w 2003 roku, kiedy uznano, że to ja będę najlepszym kandydatem na regionalnego prezesa PiS i skutecznie połączę środowiska ówczesnego Przymierza Prawicy i Prawa i Sprawiedliwości. Także w mojej korporacyjnej organizacji – Izbie Lekarskiej - przyszło mi gasić pożary i po rezygnacji w dość burzliwej atmosferze poprzedniego prezesa to mnie Dolnośląska Rada Lekarska powierzyła obowiązki prezesa, a później zostałem już formalnie wybrany przez Zjazd. Tak więc, jak widać z przebiegu mojej kariery samorządowej nie uchylam się od trudnych wyzwań i jeśli los po raz kolejny powierzy mi misję łączenia ludzi dla szczytnej i ważnej idei, też się nie uchylę. Tym bardziej, że jak na razie wygląda na to, że z ujawnionych kandydatów na prezydenta kompetencje mam największe: w swoim życiu zawodowym zarządzałem praktycznie wszystkimi rodzajami zakładów opieki zdrowotnej, w tym roku mija mi trzydziestolecie aktywnej działalności w samorządzie zawodowym, w którym pełniłem z sukcesem różne funkcje m.in. skarbnika, wiceprezesa i prezesa Dolnośląskiej Rady Lekarskiej, od 15 lat jestem radnym wojewódzkim, poznałem chyba wszystkie aspekty działania samorządu pełniąc funkcje od przewodniczącego komisji po marszałka województwa i przewodniczącego sejmiku, byłem i jestem nadal członkiem lub kierownikiem różnych gremiów społecznych (aktualnie prezesem Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej) i rad nadzorczych, tak więc życie samorządowe i gospodarcze poznałem od podszewki. Dodatkowo też jestem pracownikiem naukowo- dydaktycznym Uniwersytetu Medycznego, a doświadczenia, jakie zdobyłem przez lata lecząc ludzi trudno przecenić.

Doświadczenie ma Pan faktycznie imponujące. Ale zarządzanie takim organizmem jak Wrocław wymaga znajomości mnóstwa spraw: komunikacja miejska, sprawy komunalne, inwestycje… Nie obawia się Pan tego?
Nie obawiam się. Województwo dolnośląskie, gdy przejmowałem zarząd, było w znacznie gorszej sytuacji, niż dziś Wrocław, a jakoś się udało. Mam świadomość, że nie znam się na wszystkim. Jeśli zostanę prezydentem Wrocławia, to otoczę się ludźmi, którzy są wybitnymi fachowcami w swoich dziedzinach i nie będą mnie absolutnie obchodzić ich poglądy czy sympatie polityczne. Tak właśnie zrobiłem, gdy zostałem marszałkiem województwa i choć odmawiając od początku zatrudniania osób po linii partyjnej zapłaciłem najwyższą polityczną cenę, to jednak dzięki temu pozostałem wierny Dolnoślązakom. Dziś jednak, co do Wrocławia, za wcześnie na szczegóły.

Oceń publikację: + 1 + 28 - 1 - 10

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.