Sport

Piłkarze Śląska strzelali jak nigdy, przegrali jak zwykle [RELACJA]

To już nie jest przejściowy kryzys, tu trzeba bić na alarm. Śląsk Wrocław przegrał z Piastem Gliwice 3:4 i nie tylko pożegnał się z awansem do górnej ósemki Ekstraklasy, ale może zacząć się bać o utrzymanie miejsca w lidze.

Reklama

Stawka tego meczu była duża. Zwycięstwo dawało Śląskowi nieco oddechu, bo na trzech punktach zdobytych na Piaście mógłby odpłynąć od strefy spadkowej. Gliwiczanie zaś liczyli, że wygrają we Wrocławiu i sami wyrwą się z dna ligi. Dla obu ekip najlepszy był więc prosty scenariusz: szybko objąć prowadzenie i zająć się głównie bronieniem korzystnego wyniku.

Ta sztuka udała się Piastowi. Goście we Wrocławiu wyszli na prowadzenie po zaledwie siedmiu minutach gry, a piłkarze Śląska mogą mieć do siebie sporo pretensji za akcję, po której stracili gola. W środku pola piłkę stracił Robert Pich, dopadł do niej Gerard Badia, spokojnie podciągnął kilkanaście metrów i mocno uderzył zza pola karnego. Lepszy bramkarz powinien uporać się z tym uderzeniem, ale między słupkami bramki Śląska stał mizerny w tym meczu Lubos Kamenar. I dla Słowaka strzał Badii okazał się być nie do obrony, choć na pewno mógł zrobić więcej w tej sytuacji.

Stracony gol jakby wytrącił Śląsk z równowagi. Wrocławianie byli częściej przy piłce, ale nie mieli pomysłu na to, jak rozmontować obronę gości. Piast zaś nie wysilał się zanadto. Szukał okazji do kontrataku, ale głównie pilnował, by dobrze się ustawiać na boisku i szanować piłkę po jej przejęciu. Okazało się, że tak prosty, banalny wręcz futbol okazał się być dla Śląska barierą nie do przejścia.

Trudno zresztą się dziwić, że wrocławianie grali jakby na zaciągniętym hamulcu ręcznym, skoro w ofensywie praktycznie nie istnieli. Szarpać próbował Joan Roman, ale sam nie mógł wiele zdziałać. A gdy już udało mu się oszukać obrońców rywala i posłać dobrą piłkę w pole karne, to Łukasz Zwoliński nie zdołał posłać jej do bramki rywala praktycznie na linii bramkowej. W efekcie, największe zamieszanie w tej części meczu Śląsk wykreował w 32. minucie gry po strzale Kamila Dankowskiego z rzutu wolnego. Tutaj do szczęścia zabrakło niewiele. Piast zaś groźnie zaatakował tuż przed przerwą. Z dystansu uderzał Stojan Vranjes, a Lubos Kamenar znów bronił źle. Odbił piłkę przed siebie, wprost pod nogi jednego z piłkarza gości. I w ostatniej chwili skórę uratował mu Mariusz Pawelec, wybijając futbolówkę poza boisko.

Pierwsza połowa meczu była jak spacerek w uzdrowisku. Druga zaś to już pokaz radosnego futbolu i strzelanina na całego. A także trochę boksu, do czego dojdziemy na końcu relacji. Tuż po wznowieniu gry, kiedy kibice nie zdążyli jeszcze wygodnie usiąść na swoich krzesełkach, Piast wyszedł na prowadzenie 2:0. W 47. minucie Gerard Badia dobrze wrzucił piłkę z rzutu wolnego, Mariusz Pawelec nie zdołał jej wybić, Mateusz Lewandowski przysnął w obronie i stracił z oczu Urosa Koruna, a ten mocnym strzałem wbił Śląskowi drugą bramkę.  

Wydawało się, że to będzie cios, który pośle Śląsk na deski. Wrocławianie pokazali jednak pazur i szybko strzelili bramkę kontaktową. W 58. minucie Aleksandar Kovacević ładnie przymierzył z rzutu wolnego i dał Śląskowi nową nadzieję, że może jeszcze coś ugrać w tym meczu.

Radość Śląska trwała jednak tylko kilkanaście (!) sekund. Goście wznowili grę, Sasa Żivec wyśmienicie wypatrzył Badię i obsłużył go idealnym podaniem. Hiszpan nic sobie nie robił z nieudolnego krycia Kamila Dankowskiego i sprytnym strzałem podwyższył prowadzenie Piasta na 3:1.

Jeśli myślą Państwo, że w tym momencie emocje zaczęły się wypalać, to jesteście w błędzie. Bo to była dopiero połowa szalonej strzelaniny na Stadionie Wrocław. Dwie minuty po golu Piasta bramkę zdobył Śląsk! Na listę strzelców wpisał się Robert Pich, który przytomnie poczekał na to, co stanie się z piłką, którą obrońcy Piasta fatalnie wybijali spod nóg Łukaszowi Zwolińskiemu. Intuicja Picha nie zawiodła, piłka go poszukała i pomocnik Śląska bez problemu pokonał Jakuba Szmatułę

Uskrzydlony Śląsk zaczął atakować odważniej na połowie Piasta. Ale nie zdołał doprowadzić do remisu, głównie przez własną niedokładność w grze i solidną mimo wszystko, uważną obronę Piasta. O defensywie Śląska w tym meczu nei da się zaś powiedzieć niczego dobrego. I w 71. minucie znów zemściła się na wrocławianach bylejakość w ich grze defensywnej. Katem Śląska znów okazał się Gerard Badia, który celnym strzałem zwieńczył kontratak swojej drużyny. A nas zastanawia, jaki pomysł na powstrzymanie rywala miał Kamil Dankowski w tej akcji. Bo samym truchtaniem obok rozpędzonego przeciwnika trudno odebrać mu piłkę. Lubos Kamenar przy czwartym golu dla Piasta też się nie popisał, spóźniając interwencję. 

Festiwal strzelecki we Wrocławiu zakończył się dopiero w 86. minucie, kiedy Robert Pich po raz drugi w tym meczu wpisał się na listę strzelców. Śląsk do końca spotkania walczył ambitnie, dwoił się i troił Joan Roman, mnóstwo zdrowia na boisku zostawił Łukasz Madej, ale gola numer cztery na wagę remisu Śląsk wbić już nie zdołał. I musiał przełknąć gorzki smak porażki. Dodajmy, że wyjątkowo gorzki, bo po ambitnej pogoni za rywalem, który we Wrocławiu nie pokazał wiele. Ot, gliwiczanie zaprezentowali porządny, poukładany futbol i z zimną krwią wykorzystywali te okazje, które sobie wypracowali. Na Śląsk Wrocław to wystarczyło w zupełności. 

Już po zakończeniu meczu doszło do bójki, jakiej Stadion Wrocław jeszcze nie widział. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego, Łukasz Madej starł się z Hebertem w walce o piłkę. Wtedy sędzia uznał, że to gracz Śląska przewinił, ale widać było, że między zawodnikami pojawiło się duże nieporozumienie do wyjaśnienia. I gdy mecz się skończył, emocje wybuchły. Piłkarze obu ekip rzucili się sobie do gardeł, lądujac w jednym z tuneli prowadzącym na murawę. W ruch poszły pięści, a niektórych zawodników trzeba było powstrzymywać w kilka osób, aby ich ostudzić. W Śląsku twardo w obronie Madeja stanął Piotr Celeban, Aleksandar KovacevićKamil Dankowski, w Piaście też znalazło się kilku bardzo agresywnych piłkarzy. Ostatecznie, sędzia Szymon Marciniak ukarał czerwoną kartką Łukasza MadejaHeberta. Ale nie będziemy zdziwieni, jeśli komisja ligi nałoży kary na innych piłkarzy, bo awantura była bardzo poważna i gracze mocno wzięli się za łby.

Trudno się dziwić złości graczy Śląska, bo przez porażkę z Piastem mają praktycznie sezon z głowy i muszą mocno wziąć się do pracy, aby uratować miejsce w Ekstraklasie. Śląsk jest już jedną nogą w strefie spadkowej. Ma obecnie 26 pkt. i zajmuje 13. miejsce w tabeli. Piast Gliwice ma 25 "oczek" i plasuje się o pozycję niżej, a na swój mecz czeka Ruch Chorzów (23 pkt., miejsce nr 15). Jeśli "Niebiescy" wygrają z Lechią Gdańsk, wyprzedzą Śląsk, a wrocławianie spadną na trzecie od końca miejsce w lidze. 

Śląsk Wrocław - Piast Gliwice 3:4 (0:1)
Bramki: Kovacević (56.), Pich (58., 86.) - Badia (7., 56., 71.), Korun (47.).

Śląsk Wrocław: Kamenar - Dankowski, Celeban, Pawelec, Lewandowski - Joan Roman, Kovacević (76. Stjepanović), Madej, Morioka, Pich - Zwoliński (72. Biliński).
Piast Gliwice: Szmatuła - Szeliga, Pietrowski, Korun, Hebert, Mraz (42. Mójta) - Bukata (66. Masłowski), Vrajnes, Żivec (66. Janowski), Badia - Papadopulos.

Żółte kartki: Pawelec, Morioka - Badia, Pietrowski.
Czerwone kartki: Madej (po zakończeniu meczu) - Hebert (po zakończeniu meczu).
Sędzia: Szymon Marciniak (Warszawa). 

Widzów: ok. 6,2 tys.

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1094