Wiadomości

Popis gry biało-czerwonych na Stadionie Wrocław! Polska - Finlandia 5:0 [RELACJA]

To miało być święto reprezentacji Polski na Stadionie Wrocław i okazja do sprawdzenia, jak prezentuje się polska kadra na kilka miesięcy przed Euro 2016 we Francji. Przegląd wojska Adama Nawałki wypadł lepiej niż dobrze. Polska rozgromiła Finlandię 5:0.

Reklama

Gdyby to były zawody kulinarne, napisalibyśmy, że Finowie we Wrocławiu zostali zgrillowani po równo z każdej strony. Wydarzenia na boisku toczyły się pod dyktando Polaków, a drużyna Finlandii nawet swoją najlepszą okazję bramkową dostała od gospodarzy - niejako w prezencie. Poza tym skandynawski rywal grał praktycznie bez ładu i składu, a do podliczenia jego lepszych momentów w tym meczu wystarczyłoby kilku palców jednej ręki. Tak na dobrą sprawę, to w koszulki narodowej drużyny można było ubrać np. któregoś z polskich pierwszoligowców. Różnica w poziomie gry nie byłaby odczuwalna zbyt często. Inaczej sprawa ma się z biało-czerwonymi. Oni we Wrocławiu zagrali z naprawdę dużym luzem, pokazali też, że ten zespół z miesiąca na miesiąc ciągle staje się lepszy. I kto do niego nie wejdzie, ten praktycznie od razu wskakuje na wysokie obroty.

 

>Zobacz więcej zdjęć z meczu Polska-Finlandia

 

Rzecz jasna, żeby nie było za słodko, w grze Polaków nawet na tle mizernej Finlandii było widać mankamenty. To np. grający jako jedyny napastnik Arkadiusz Milik, któremu zdecydowanie bardziej służy współpraca z Robertem Lewandowskim. Są też kanty do oszlifowania w obronie. Przeciwko Finlandii cały mecz na prawej flance defensywy zagrał Artur Jędrzęjczyk, który w ataku dał z siebie bardzo dużo (zaliczył asystę przy golu nr 1), ale w obronie bywał niepewny. To po jego błędzie Finowie mieli najlepszą okazję bramkową w tym meczu. W 40. minucie Jędrzejczyk źle podał do Artura Boruca, ten musiał ratować się wyjściem daleko na przedpole i piłkę wybił, ale wprost pod nogi Romana Eremenki. Ten zdecydował się na strzał z ponad 30 m, ale w pustej bramce stał Michał Pazdan i zablokował to uderzenie.

Odłóżmy jednak na bok mankamenty, bo jest za co chwalić naszą reprezentację. Polacy zlali Finów bez litości, wykorzystując każdy ich błąd. A co najważniejsze, bramki dla naszej reprezentacji padły nie dlatego, że sprezentowali je Finowie. To sami Polacy potrafili zrobić z rywala wiatrak, pakując mu coraz to ładniejsze gole.

Strzelanie zaczęło się w 18. minucie. Wtedy w pole karne dośrodkował Jędrzejczyk, a tam dobrze odnalazł się Kamil Grosicki, który sprytnym strzałem w długi róg zaskoczył bramkarza Finów. Kibice zerwali się do oklasków i jeszcze nie zdążyli usiąść, a było 2:0. W 20. minucie na listę strzelców wpisał się Paweł Wszołek. Akcję zaczął Bartosz Kapustka, który w środku pola wręcz po profesorsku przerwał akcję Finów. Polacy płynnie, kilkoma szybkimi podaniami przeszli do ataku i po dośrodkowaniu Grosickiego z lewej strony, Wszołek tylko dostawił nogę w polu karnym i posłał piłkę do bramki rywala.

Na 3:0 wynik meczu jeszcze przed przerwą podwyższył Filip Starzyński. Pomocnik Zagłębia Lubin gola strzelił w taki sposób, że ręce same złożyły się do oklasków. Po szybkim ataku Polaków na prawym skrzydle, piłka trafiła do Pawła Wszołka. Ten wypatrzył Starzyńskiego przed polem karnym i obsłużył go podaniem, a Starzyński spokojnie przyjął, obrócił się z piłką mimo asysty obrońców Finlandii, a następnie precyzyjnie uderzył. Fiński bramkarz w tej akcji nie miał szans.

W drugiej połowie meczu Polacy nieco odpuścili, bo też nie było już potrzeby przez cały czas trzymać rywala na wysokim C. I zdarzyło się, że Finowie zyskali nieco więcej przestrzeni do ataku, z ich prób jednak nic nie wychodziło, a drużyna trenera Adama Nawałki przez cały czas kontrolowała przebieg wydarzeń. Dokładając do tego kolejne dwa gole. Mini pojedynek snajperski urządzili sobie Grosicki i Wszołek. W 66. minucie fantastycznym podaniem popisał się Starzyński, który wypuścił Grosickiego w pole karne rywala. “Groszek” dośrodkował pod bramkę Finów, a tam Wszołek tylko dostawił nogę, zadając Finom czwarty w tym meczu cios. A pięć minut przed końcem grania z gola cieszył się już sam Grosicki. I znowu Polakom wyszła akcja, po której nie było wiadomo, czy przetrzeć oczy ze zdumienia, czy po prostu nie uwierzyć, że polską drużynę narodową stać na takie fajerwerki. W 85. minucie podaniem przez pół boiska (!) popisał się rezerwowy obrońca Bartosz Salamon, który uruchomił Grosickiego na prawym skrzydle. Pomocnik francuskiego Rennes wpadł w pole karne Finów jak w masło, nawinął dryblingiem obrońców i bramkarza, a następnie tylko dopełnił formalności. A zatem, 5:0 dla reprezentacji Polski. Mogło być zresztą o gola więcej, ale Robert Lewandowski z rzutu wolnego przymierzył w poprzeczkę. Piątka do przodu i zero z tyłu to i tak rewelacyjny wynik - nawet mimo to, że zdobyty na mizernym rywalu.

W sobotni wieczór we Wrocławiu na piątkę zasłużyła cała reprezentacja Polski. Ale niektórzy piłkarze pokazali, że osiągnęli naprawdę wysoki poziom. Objawili się też cisi bohaterowie. W pierwszej połowie gry w polskiej drużynie rządził i dzielił Grzegorz Krychowiak. Rządził i dzielił w środku pola, dyrygował kolegami, zabierał piłkę rywalom, a w akcjach Polaków przechodziła przez niego niemal każda piłka. Po przerwie już na boisko nie wrócił, bo popularny “Krycha” jest po kontuzji i dochodzi do optymalnej formy. Ale co tu dużo gadać, mamy w reprezentacji Pana piłkarza.

Błysnęli też w tym meczu gracze, po których błysku mało kto się spodziewał. Dwa gole Pawła Wszołka mogą się przełożyć na jego bilet do Francji na Euro 2016 i kto wie, czy nie jako ważnego zawodnika reprezentacji. W meczu z Finami szansę od trenera Nawałki świetnie wykorzystał Filip Starzyński, na którego grę i boiskową mądrość aż miło było patrzeć. I strzelony gol wcale nie był najlepszym akcentem jego sobotniego występu. Pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu ten piłkarz odbijał się od ściany w lidze belgijskiej, praktycznie w ogóle nie grając. A po powrocie do Polski wskoczył do reprezentacji, w której prawdopodobnie zostanie na dłużej.

Indywidualne laury należą się też Bartoszowi Kapustce. Ten zawodnik ma dopiero 19 lat, w reprezentacji jest od niedawna, a we Wrocławiu zagrał jak stary wyjadacz. Wystąpił na nietypowej dla siebie pozycji, bo w środku pomocy, a nie na jej boku. I wypadł bardzo dobrze, umiejętnie wykonując zadania i w defensywie, i w ataku. Kapustka dziś gra w Cracovii, ale w Ekstraklasie tego młodego chłopaka będziemy oglądali zapewne tylko do końca sezonu, a w wakacje ten utalentowany zawodnik wyjedzie zagranicę.

Mecz towarzyski: Polska - Finlandia 5:0 (3:0)
Bramki: Grosicki (18., 85.), Wszołek (20., 66.), Starzyński (32.).

Polska: Boruc (46. Tytoń) - Jędrzejczyk, Glik, Pazdan, Wawrzyniak - Wszołek (86. Błaszczykowski), Krychowiak (46. Jodłowiec), Kapustka (79. Salamon), Starzyński (67. Zieliński), Grosicki - Milik (63. Lewandowski).
Finlandia: Hradecky - Arkivuo, Toivo, Arajuuri, Uronen - Ring (83. Saksela), Sparv, Eremenko (78. Lam), Pohjanpalo (62. Pukki), Hetemaj (46. Lod) - Hamalainen (46. Schueller).

Żółte kartki: Glik - Arkivuo.
Sędzia: Hyryioki Kimura (Japonia).

Widzów: ponad 42 tys.
Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.