Sport
Wielka gra! Panthers bronią tytułu mistrzowskiego w Łodzi
Panthers w tym sezonie nie przegrali jeszcze meczu w polskiej lidze.
Jedni słysząc skład tegorocznego SuperFinału zaczęli ziewać z nudów. Inni zacierali ręce, bo nie było w ostatnich latach tak dominujących drużyn jak Panthers Wrocław i Seahawks Gdynia. I nie jest to przypadek, że w najważniejszym meczu sezonu już po raz czwarty z rzędu zmierzą się te same zespoły. To giganci, dominatorzy i wizytówka Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego. Początek wielkiego finału w niedzielę, 25 czerwca, o godzinie 18 na stadionie Widzewa w Łodzi.
Gdy Seahawks Gdynia na początku kwietnia przegrali w Białymstoku wiele osób kręciło głowami z niedowierzaniem. Zdobywca trzech mistrzostw Polski w latach 2012, 2014 i 2015 tegoroczne rozgrywki rozpoczął od dwóch porażek i zaledwie jednego zwycięstwa - i to z jedną ze słabszych drużyn w stawce - Husarią Szczecin. Tak słabego startu gdynian nie pamiętali nawet najstarsi marynarze. Ostatni raz Jastrzębie tak źle wyszły z bloków w 2010 roku. Czarno-żółci, występujący wtedy pod szyldem Pomorze Seahawks, wygrali z Kozłami Poznań oraz przegrali z Warsaw Eagles i Devils Wrocław. Od tamtego czasu jednak wiele się zmieniło. Seahawks stali się drużyną, która jako jedyna obroniła złoty medal - na przekór wszystkim, którzy skazywali ich na pożarcie w rywalizacji z faworyzowanymi Panthers Wrocław.
- Padło sporo męskich słów. Zaczęliśmy spoglądać na terminarz, co nie zdarza nam się zbyt często. Wiedzieliśmy jednak, gdzie popełniono błędy i musieliśmy je szybko naprawić, bo tegoroczny sezon jest wyjątkowo krótki. Limit pomyłek został wyczerpany - mówił kilka tygodni temu Maciej Siemaszko, jedna z legend klubu pamiętająca zarówno gorsze, jak i lepsze chwile.
Po porażce 13:23 z Primacol Lowlanders Białystok, w Gdyni podjęto decyzję o rozstaniu z koordynatorem ofensywy Chrisem Youngiem i rozgrywającym Alexandrem McKeanem. W trybie awaryjnym do Trójmiasta przyleciał Joey Bradley - długowłosy blondyn trafił do Polski z Lisbona Devils. Przez ostatnie dwa lata z Diabłami sięgnął po dwa mistrzostwa Portugalii. Z Bradley'em Jastrzębie są niepokonane - wygrały pięć meczów, w tym z Warsaw Eagles, Tychy Falcons i w półfinale z Lowlanders.
W porównaniu do finałowego rywala, Seahawks w ataku stawiali głównie na podania. McKean i Bradley zdobywali przeciętnie 196 jardów na mecz posyłając piłki przede wszystkim do reprezentanta Polski Jakuba Mazana (9 przyłożeń) i sensacji tego sezonu Pawła Henicza. 22-letni skrzydłowy sześciokrotnie wpisywał się na listę punktujących, do tego złapał najwięcej podań w zespole. Od momentu przyjścia Bradley'a Seahawks zdobywają 47,4 pkt na mecz.
Dobrze jest również w defensywie, choć i tutaj nie zabrakło problemów. Już w pierwszym meczu sezonu poważnej kontuzji doznał Grant de Palma. Jastrzębie zostały w defensywie bez amerykańskiego zawodnika, ale i tak radzą sobie na przyzwoitym poziomie - 17,9 pkt traconego na mecz, to nie jest zły wynik. W praktycznie każdej kategorii defensywa Seahawks statystycznie zajmuje drugie miejsce w lidze. Gorzej jest tylko w obronie podaniowej – po siedmiu meczach (bez statystyk z półfinału) gdynianie oddali ponad 1000 jardów - gorsza w tym elemencie jest jedynie Husaria Szczecin. Seahawks grają jednak agresywnie i mogli przed półfinałem pochwalić się 6 przechwytami i aż 18 powaleniami rozgrywającego rywali przed linią wznowienia akcji (6,5 Arkadiusza Cieśloka, 4 Adama Roszkowskiego i 3 Rafała Michonia).
Problemów z obroną podaniową nie miał drugi SuperFinalista. Panthers Wrocław wygrali wszystkie osiem meczów wbijając przeciwnikom średnio ponad 46 pkt! To o prawie trzy pkt więcej niż w zeszłym sezonie, który zakończył się deklasacją Seahawks 56:13 w finale w Białymstoku. Panthers postawili na sprawdzonych Amerykanów Rickey'a Stevensa (drugi sezon w Polsce) i Deante Battle (siódmy sezon). Ściągnięto też rozgrywającego Timothy'ego Morovicka - głównego kandydata do tytułu MVP sezonu. Morovick w sześciu spotkaniach uzyskał w sumie 21 przyłożeń i grubo powyżej 1400 jardów przy 69 proc. skuteczności podań. Wynik mógł być jeszcze bardziej imponujący, ale wrocławianie rotowali składem i w dwóch pojedynkach ligowych wystąpił Stevens. Wtedy na rozegraniu pojawiał się Bartek Dziedzic.
Nieobecność autora 17 przyłożeń z zeszłego sezonu nie odbiła się Panthers czkawką. Mistrzowie Polski mają godnych następców Stevensa, który prawdopodobnie po tym sezonie odejdzie z Wrocławia. Adam Skakowski i Konrad Starczewski zdobyli w sumie 13 przyłożeń. Nick Johansen problemy nadmiarem bogactwa ma również na innych pozycjach. Linia ofensywna to zdecydowanie najmocniejsza formacja w kraju, a korpus skrzydłowych nie stracił na sile po sezonowym zawieszeniu kariery w Toplidze przez Tomasza Dziedzica. Jeden z najlepszych polskich zawodników został godnie zastąpiony przez niedocenianych Wiktora Ziębę (trzy przyłożenia), Adama Nelipa, Jakuba Kłoskowskiego i Bartosza Dziedzica - świetnie radzącego sobie nie tylko z podawaniem, ale także odbieraniem piłek. Dziedzic przed półfinałem był drugim odbierającym w zespole.
Jeśli atak Panthers całkowicie zdominował PLFA, to ciężko znaleźć odpowiednie słowo na to, co wyczyniała formacja obrony. Zaledwie 7 pkt traconych na mecz, 2,5 jarda na bieg, 24 proc. skuteczności rywali w trzeciej próbie to jedynie zalążek odzwierciedlający wielkie możliwości formacji dowodzonej przez Nicka Falvey'a. To pod przywództwem "Dziadka" jeden z najlepszych sezonów w karierze rozgrywają Robert Rosołek (6 sacków), Deante Battle (6 przechwytów), Szymon Adamczyk (3 sacki). Drugą młodość przeżywają Adam Lary, Mateusz Szefler i Kamil Ruta, a niedawni juniorzy Daniel Piątkowski i Grzegorz Lary szturmem weszli do pierwszego składu mistrzów. Największym atutem Panter jest szeroka ławka - wielu rezerwowych z powodzeniem rywalizowałoby w pierwszym składzie innych ekip. Luksus, na jaki niewielu może sobie pozwolić. Stąd dominacja i dalsze dążenie do jeszcze większej przewagi.
- Większość ludzi trenuje, żeby stawać się lepszymi, naszym celem jest trening, dopóki popełnianie błędów będzie niemożliwe - to motto zamieszczone na ścianie czytają każdego dnia futboliści Panthers, gdy wychodzą z szatni na boisko. I najlepszą informacją dla kibiców mistrza Polski jest niezdolność do osiągnięcia doskonałości. W pogoni za niemożliwym Pantery pracują jeszcze ciężej. I znów zatrzymać ich mogą tylko Seahawks Gdynia.
Początek SuperFinału w niedzielę o godzinie 18.
Zobacz także
Tagi: FUTBOL AMERYKAŃSKI, TOPLIGA, PLFA, panthers wrocław, Patryk Matkowski, jakub mazan, SEAHAWKS GDYNIA, wrocław, sport
Zobacz także
Komentarze (0):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert