Biznes
Wrocławscy restauratorzy o Euro: więcej zarabiamy tylko w dni meczowe
O obawach związanych z umiejscowieniem strefy kibica pisaliśmy jeszcze przed startem turnieju. Przypomnijmy też, że na wniosek UEFA wszystkie restauracje, lokale gastronomiczne i kawiarnie, znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie fanzone’u, zostały zobowiązane do zakrycia marek produktów, niebędących oficjalnymi sponsorami turnieju.
Postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście miasteczko futbolowe negatywnie wpływa na utargi barów i restauracji w ścisłym centrum miasta.
Jedną z najbardziej poszkodowanych restauracji jest kultowy Spiż, praktycznie z każdej strony zasłonięty przez strefę kibica.
- Spadły nam obroty, mamy dużo mniej klientów niż normalnie. Jesteśmy odgrodzeni od świata, ludzie nie wiedzą jak do nas trafić. Przychodzi tu bardzo mało obcokrajowców, a zawsze było wręcz odwrotnie. Praktycznie nie obsługujemy żadnych kibiców. A szkoda, bo Spiż to przecież wizytówka Wrocławia - komentuje sytuacje Marlena, barmanka w restauracji.
Tylko trochę lepiej jest w innych lokalach w Rynku, usytuowanych tuż przy kibicowskim miasteczku.
- Nie mamy ruchu w godzinach porannych i w okolicach południa. Klienci niechętnie siadają w ogródku, bo jak sami mówią nie chcą patrzeć na getto. Przychodzi do nas za to dużo Czechów, pojawiali się przez cały tydzień, a we wtorek było ich tu całe zatrzęsienie – opowiada Agata Dubaniowska z Literatki.
Nawet knajpy, które nie sąsiadują bezpośrednio ze strefą kibica, to w niej upatrują przyczyny niższych niż normalnie obrotów.
- Po Euro spodziewaliśmy się znacznie więcej. Wyższe obroty mamy tylko podczas meczów Polaków. Najbardziej udany był piątek, choć i na wtorek nie możemy narzekać. Czesi wypili u nas naprawdę dużo piwa, Grecy zaś zamawiali głównie kawę. W pozostałe dni przychody nam spadły, to przez te płoty od strefy - komentuje Piotr Borczyński, menedżer Casa de la Musica.
Z umiejscowienia strefy kibica zdają się być natomiast zadowoleni właściciele Bierhalle. Restauracja położona przy samym wejściu do miasteczka futbolowego korzysta z przechodzącego tamtędy tłumu kibiców.
- Mamy więcej klientów niż normalnie, szczególnie dużo podczas meczów Polski. Codziennie przychodzą do nas kibice, przeważają Rosjanie i Czesi. Ceny podnieśliśmy tylko na wybrany asortyment, a dokładniej piwo podrożało o około 10 proc. – opowiada Witalij Sajbura, menedżer Bierhalle.
Także inne lokale zdecydowały się podnieść ceny na czas turnieju. Czy była to słuszna decyzja? Opinie są podzielone.
- Podnieśliśmy ceny o 10-15 proc. Pozostaniemy przy nich jednak tylko do końca tygodnia, potem wracamy do starych cen, bo i tak mamy niskie utargi, a po sobotnim meczu Euro we Wrocławiu praktycznie się skończy – tłumaczy Piotr Borczyński z Casa de la Musica.
Narzekań nie słychać natomiast w klubie Jazzda, w którym na zabawę trzeba wydać dużo więcej niż zazwyczaj.
- Na czas mistrzostw ceny podnieśliśmy o około 30 proc., a i tak klientów mamy więcej niż na co dzień. Ostatnio przychodzą do nas Czesi, Niemcy, Rosjanie, Szwedzi i paru Włochów – mówi barman Krzysztof.
Sporym powodzeniem cieszą się restauracje serwujące dania narodowe krajów, które swoje spotkania rozgrywają w naszym mieście. Oblężenie przeżywają głównie w dni meczowe.
- We wtorek gościliśmy bardzo dużo greckich kibiców, poprzebieranych za bogów i herosów. Spędzili u nas cały dzień, od południa do 2 w nocy. Zamawiali greckie jedzenie, pili głównie ouzo i piwo, ale próbowali również polskiej wódki. Zarobiliśmy w ten dzień dużo więcej niż normalnie – relacjonuje Adam Lizoń, barman w restauracji Akropolis.
Również Czesi, których we Wrocławiu jest najwięcej nie zapomnieli o knedlikach i rodzimym piwie. W jego poszukiwaniu tłumnie udali się do restauracji Bernard.
- We wtorek między 12 a 16 przeżyliśmy najazd Czechów, później poszli do strefy oglądać mecz. A podczas piątkowego meczu mieliśmy nawet więcej klientów niż we wtorek i przede wszystkim zostali u nas dłużej – opowiada Mirosław Białowąs, barman w restauracji Bernard.
W klubie Jazzda najwięcej kibiców również bawiło się podczas inauguracji Euro 2012.
- Najlepszym dniem był jak dotąd piątek. Było wtedy u nas naprawdę sporo Rosjan. We wtorek odwiedziło nas z kolei wielu Czechów, pili głównie whisky, zaś Niemcy i Włosi preferowali cuba libre – dodaje barman Krzysztof.
Wydaje się jednak, że największe żniwa związane z Euro 2012 są jeszcze przed restauratorami. W sobotę podczas meczu Polska – Czechy do Wrocławia może przyjechać nawet dwa razy więcej kibiców niż w trakcie poprzednich spotkań.
Aby ich pomieścić poszerzono wrocławskie strefy kibica, a urzędnicy nie ukrywają, że zależy im też na tym, by kibice jak najliczniej odwiedzili wrocławskie restauracje i bary.
- W lokalach gastronomicznych wokół Rynku zmieści się 20 tysięcy osób. Będziemy niezwykle szczęśliwi, jeśli kibice, którzy przyjadą w sobotę do Wrocławia zostawią tam całe ciężarówki pieniędzy – mówi z uśmiechem Paweł Czuma z wrocławskiego magistratu.
Zobacz także
Zobacz także
Komentarze (2):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Najczęściej komentowane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert
~Reksio 2012-06-14
08:16:32
Wrrrrrrr !! Az specjalnie do was przyjde po euro i wypije pare piw !!
~Matti 2012-06-14
08:19:12
Ktoś tu nieźle nas robi w balona. Tydzień temu byłem w Berlinie i kawa mrożona w Starbucksie przy Bramie Brandenburskiej kosztowała w przeliczeniu 21zł. Dużo, pomyślałem. Ale jak wróciłem do Wrocławia i sprawdziłem jej cenę w naszym Starbucksie mało nie padłem - 15,90zł! Zarabiamy 3-4x mniej od Niemców a zdzierają z nas tak samo... A najgorsze, że tak jest ze wszystkim - piwo, kebaby, itp. są tylko troch droższe jak u nas. Ktoś tu robi z nas idiotów.