Wywiady

Uliczne jedzenie często jest lepsze niż to z restauracji

Z Tomaszem ĆwiszewskimMaciejem Gibowskim, właścicielami Happy Little Truck, czyli pizzerii "na kółkach", którą można spotkać w różnych punktach Wrocławia, rozmawiamy o rosnącej popularności food trucków, przewadze ulicznego jedzenia od tego serwowanego przez restauracje i podejściu urzędników do mobilnych lokali gastronomicznych.

Tomek Matejuk: Od niedawna obserwujemy we Wrocławiu rosnące zainteresowanie food truckami – pojawia się ich coraz więcej, a ostatnie festiwale przyciągnęły tłumy. Co sprawia, że dania sprzedawane wprost z samochodów zdobywają tak szybko nowych miłośników? Liczycie na to, że uda Wam się zmienić postrzeganie ulicznego jedzenia jako tego gorszego od serwowanego przez restauracje?

 

Tomasz Ćwiszewski, Maciej Gibowski: Dotychczas jedzenie uliczne w Polsce było zdecydowanie gorszej jakości. My pokazujemy, że nie musi tak być. Poziom oferowanych usług jest porównywalny z lokalami stacjonarnymi, a niejednokrotnie je przewyższa, co sprawia, że wybór dla wielu jest prosty.

 

Dochodzi do tego przyjemność z jedzenia na świeżym powietrzu, przy ładnej pogodzie oczywiście, oraz dodatkowy urok jaki dodaje to ulicom miasta, które w dzisiejszych czasach zbyt często jest jedynie miejscem tranzytowym, a nie jedną ze stref, w których toczy się życie.

 

Film „Szef”, który niedawno można było oglądać w kinach, pokazuje, że prowadzenie food trucka to oprócz ciężkiej pracy także świetna zabawa. Czy rzeczywiście Wasza ciężarówka jest – jak wskazuje nazwa – „happy”? Na ile jest to dla Was zawód, a na ile pasja?

 

To, co robimy, lubimy nazywać po prostu życiem. Nie jest to tylko praca, bo jadąc rano rowerem do samochodu, nie czuję jakbym jechał do pracy, a jedynie kontynuował dzień, ani tylko przyjemność, bo zimne piwo na plaży ani wieczór z kobietą to też nie jest. Kiedy robi się to, co się lubi i kiedy ma się na to ochotę w zasadzie cały czas, ciężko nie być "happy", nawet jeżeli bardzo często po dniu w naszej małej ciężarówce padamy na łóżka jak kłody.

 

Wasz charakterystyczny pojazd można spotkać nie tylko we Wrocławiu, ale też na różnych imprezach w całej Polsce. Jak wypada nasze miasto pod względem liczby i jakości food trucków na tle innych dużych metropolii w naszym kraju?

 

Póki co nie mamy jeszcze wielkiego rozeznania w tej kwestii. To, co zauważyliśmy to zdecydowane przodowanie Warszawy. Można by rzec, że jest stolica, potem długo długo nic i reszta Polski. Dotyczy to zarówno liczby food trucków, odbioru mieszkańców jak i podejścia władz do tego tematu.

 

No właśnie. Nie jest tajemnicą, że wrocławscy urzędnicy niezbyt przychylnie patrzą na food trucki i nie zezwalają na ustawianie samochodów na miejskich gruntach. Liczycie na to, że na fali rosnącej popularności food trucków magistrat zmieni zdanie? Rozmawiacie z urzędnikami na ten temat?

 

Kiedy zaczynałem w marcu, nikt z władz nie chciał ze mną rozmawiać, porównując to, co robię do sprzedawania używanych rajstop przed halą targową. Dosłownie!.

 

Byłoby wspaniale, gdyby ostatnie imprezy poruszyły naszych urzędników, choć przyznam, że jestem raczej sceptyczny w tym temacie. Osoby, z którymi rozmawiałem nie przejawiały cienia sympatii dla tego pomysłu.

 

Mówi się, że robicie najlepszą pizzę w mieście… W czym tkwi tajemnica sprzedawanego przez Was jedzenia?

 

Te opinie to muzyka dla naszych uszu. W miarę możliwości staram się nie uznawać w życiu półśrodków. Nie inaczej jest w kwestii pizzy. Lubię, kiedy efekt mojej pracy jest szczytem moich możliwości.

 

Na doskonałą pizzę składa się po pierwsze przygotowanie ciasta: to czy jest na zakwasie czy drożdżach, rodzaj i jakość użytych mąk oraz jego wilgotność. Po drugie jakość i proporcje użytych dodatków, a po trzecie sposób wypieczenia.

 

Żadnego z tych aspektów nie traktujemy pobocznie. Ciasto jest na zakwasie, długo fermentowane w lodówkach. Jeśli chodzi o składniki, to uważam, że znaleźliśmy złoty środek pomiędzy tym, jak pizza smakuje i ile kosztuje. Są pizzerie, które stosują tylko bawolą mozzarellę, pomidory san marzano i gorgonzolę, my do nich nie należymy, ale dzięki temu zdecydowanie większa liczba osób może się cieszyć dobrą pizzą.

 

Co do wypieku, wracamy do bezkompromisowości, czyli pieca szamotowego typu neapolitańskiego opalanego drewnem i ponad 550 stopni C.

 

Dziękuję za rozmowę.

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~pizzomaniak 2014-08-22
    19:59:42

    0 0

    We Wrocławiu najlepszą pizzę można zjeść w Piecu na Szewskiej.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.