Wywiady

Wrocław wychował generację nowych horyzontów

Przede wszystkim dzięki pomocy miasta i jego mieszkańców festiwal uzyskał finansową stabilizację i może się rozwijać. Dzięki temu jego program może być tak bogaty i zróżnicowany. Możemy zapraszać także więcej reżyserów pokazywanych filmów – o festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty opowiada jego dyrektor Roman Gutek.

– Jak może Pan podsumować tegoroczny Festiwal T-Mobile Nowe Horyzonty?

– Roman Gutek, dyrektor festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty: Wydaje się, ze była to bardzo udana edycja. Przez jedenaście ostatnich dni lipca we Wrocławiu odbywało się piękne święto kina. Program był bogaty i różnorodny. Do Wrocławia przyjechało wielu filmowych twórców z całego świata. Organizacyjnie też było wszystko ok. Ocenę ostateczną jednak pozostawiam widzom i mediom. 

– A jak z frekwencją - dopisała?

– Liczba widzów była podobna do tych z kilku poprzednich edycji. Ponownie festiwal zgromadził ponad sto tysięcy widzów. Nie o bicie rekordów jednak tu chodzi. Najważniejsze dla mnie jest to, że na pokazach filmów, które przecież niejednokrotnie są naprawdę trudne, sale są pełne. Te filmy są przecież kompletnie nieznane, a publiczność zaskakuje nas wybierając właśnie te, a nie inne, bardziej rozpoznawalne. Nasza publiczność zaskakuje nie tylko nas, ale także reżyserów pokazywanych na festiwalu filmów: uważają, że jest bardziej cierpliwa, świadoma i wyrobiona, niż na innych międzynarodowych festiwalach. Myślę, że to efekt naszej konsekwencji w promowaniu i pokazywaniu we Wrocławiu trudnego kina. Bardzo się cieszę, ze tak się dzieje. 

– A co ze sceną muzyczną? W kuluarach słychać było pomruki niezadowolenia – nie ma gwiazd.

– Nie o gwiazdy na tym festiwalu chodzi. Od początku wydarzenia muzyczne poszerzały formułę naszego festiwalu. Jednak nigdy nie były jego głównym punktem programu. Jest przecież mnóstwo wakacyjnych festiwali muzycznych, choćby Open`er czy OFF Festiwal, które są bardzo blisko terminu naszego festiwalu. Celowo nie budujemy alternatywy dla nich, bo jesteśmy festiwalem filmowym. Na wspomnianych festiwalach można usłyszeć wielu wspaniałych artystów. U nas będzie wręcz coraz bardziej niszowo, alternatywnie i oby jak najbliżej filmu. 

– Jak Pana zdaniem zmienił się festiwal Nowe Horyzonty od momentu kiedy przeniósł się do Wrocławia?

– Przede wszystkim dzięki pomocy miasta i jego mieszkańców festiwal uzyskał finansową stabilizację i może się rozwijać. Dzięki temu jego program może być tak bogaty i zróżnicowany. Możemy zapraszać także więcej reżyserów pokazywanych filmów. Możemy wydawać ksiązki poświęcone festiwalowym retrospektywom. Mogą odbywać się wystawy, instalacje, koncerty, bezpłatne pokazy na wrocławskim rynku oraz wydarzenia dla polskiej i zagranicznej branży. Tak naprawdę to najbardziej zmienia się publiczność - dorasta razem z festiwalem. Z każdą edycją nasi widzowie są coraz bardziej świadomi. Przez dwanaście festiwalowych lat wyrosło pokolenie znakomitych widzów i krytyków filmowych, „generacja nowych horyzontów” – jak o nich się mówi. Proszę pamiętać, że naszym celem jest przede wszystkim edukowanie widzów nie tylko poprzez pokazywanie filmów ale także poprzez wykłady i prelekcje, festiwalowe publikacje, wystawy, instalacje – tak było od początku i to się nie zmieni.  

– Organizując T – Mobile Nowe Horyzonty inspiruje się Pan innymi festiwalami również w aspekcie organizacyjnym?

– Zawsze uważnie przyglądamy się kwestiom organizacyjnym, ale największą uwagę zwracamy na program, retrospektywy. Często współpracujemy z innymi festiwalami wymieniając się kopiami i, czasami, programowymi pomysłami. Myślę, że najbliżej nam do Festiwalu filmowego w Buenos Aires. Głównie dlatego, że jest to festiwal, podobnie jak T-Mobile Nowe Horyzonty, nastawiony na prezentację bardziej radykalnego kina i niezależny programowo od sponsorów i mediów.  

– A który festiwal jest Pana ulubionym?

– Ten w Cannes, przede wszystkim ze względu na zbieżność mojego gustu z gustem selekcjonerów oraz oceniających filmy. To największy i najważniejszy festiwal na świecie, jeden z najstarszych i każdy reżyser zabiega, żeby jego film został na nim pokazany. Świetnie czuję się również w Wenecji, program jest ciekawy i atmosfera jest luźniejsza. W Cannes natomiast na wiele pokazów można wejść tylko w garniturze lub smokingu i obowiązkowo należy założyć muszkę. Bardzo lubię także festiwal w Rotterdamie. Dużo tytułów z jego programu trafia do Wrocławia.  

– Stowarzyszenie Nowe Horyzonty od 31 sierpnia będzie programować i zarządzać kinem Helios Nowe Horyzonty przy Kazimierza Wielkiego. Czy wpłynie to na festiwal?

– Trudno odpowiedzieć na to pytanie dzisiaj, gdyż jesteśmy jeszcze przed startem tego projektu, w który bardzo wierzę. Przez pół roku rozmawialiśmy z władzami Heliosa, którzy wcale początkowo nie byli przekonani do tego pomysłu i nie chcieli nam oddać kina. Przejęcie kina Helios nie byłoby możliwe bez naszego doświadczenia organizacyjnego, zaplecza merytorycznego, determinacji i wcześniejszej współpracy z Heliosem przy organizacji festiwalu oraz istotnego wsparcia miasta Wrocławia, które pokrywa 20% rocznych kosztów funkcjonowania kina. W kinie będzie kilka programów edukacyjnych i bardzo różnorodny repertuar. Chcemy poszerzać horyzonty widzów i edukować publiczność, co z pewnością wpłynie na większe zainteresowanie samym festiwalem w lecie. Przypomnijmy, że w tej chwili sześćdziesiąt procent widzów festiwalu jest spoza Wrocławia.  

– Jakich atrakcji w „nowym Heliosie” może spodziewać się wrocławianin?

– Sale różnej wielkości pozwolą na dobranie bardzo różnego repertuaru. W mniejszych salach, dla mniejszej widowni wyświetlać będziemy filmy eksperymentalne, autorskie, w większych pokażemy dobre kino środka. A co najważniejsze wreszcie wszystkie filmy, które wchodzą na polskie ekrany będą miały premiery we Wrocławiu w tym samym czasie co w Warszawie. Jeszcze rok temu nie było w mieście dobrego kina studyjnego, mówię przede wszystkim o jakości projekcji. Filmy będą też dłużej utrzymywane na ekranie, zwykle ambitniejsze obrazy jak meteory przelatują przez kina. Grane są tydzień, góra dwa tygodnie. Będziemy mieć pokazy klasycznej animacji dla dzieci połączone z warsztatami plastycznymi, projekcje dla dojrzałych widzów, przeglądy kina narodowego, gatunkowego, retrospektywy reżyserskie. Melomanom proponujemy transmisje z Metropolitan Opera w Nowym Jarku – najlepszej sceny operowej na świecie. Na początku października rozpoczynamy program Nowe Horyzonty Edukacji Filmowe dla dzieci i młodzieży szkolnej a także unikalne kursy historii polskiego i światowego kina dla studentów. Mam nadzieję, że miejsce, które stworzyliśmy wspólnie z parą młodych wrocławskich architektów ze Studia Buck Architekci, zaskoczy widzów Heliosa Nowe Horyzonty. Przestrzeń kina zyska nowa funkcję dzięki kawiarni i bistro: będzie to świetne miejsce, aby coś zjeść, spotkać się i popracować.

– A nie boi się Pan o frekwencje? Sale w konkurencyjnym Dolnośląskim Centrum Filmowym podczas ambitniejszych pokazów nie są wypełnione po brzegi.

– Sale, szczególnie w tygodniu, jest bardzo trudno wypełnić i mamy tego świadomość. Nie chodzi jednak o to, żeby ciągle były pełne. Wystarczy żeby na regularnych seansach średnio było około 30 osób. Do tego dochodzą pokazy specjalne, festiwale, przeglądy i bieżąca działalność, np. wspomniana edukacja filmowa i projekt staje się rentowny. Będziemy pokazywali jednocześnie kilkanaście tytułów, nie tylko wymagających i ambitnych. Zależy nam żeby do kina przychodzili ludzie o różnych gustach i aby dzięki nam mieli możliwość je zaspokoić.  

– Czy rozważają Państwo zapraszanie gwiazd i twórców na premiery?

– Jak najbardziej. Będziemy starali się zapraszać na premiery polskich twórców. Niestety, w przypadku reżyserów zagranicznych nie jest takie proste, gdyż są bardzo zajęci. Będziemy jednak próbowali. Bardzo bym chciał żeby przyjechał Jim Jarmusch – amerykański twórca niezależny, od dawna wprowadzam jego filmy jako dystrybutor, nigdy jeszcze w Polsce nie był.

– Chciałem nawiązać do filmu prezentowanego w tym roku na wrocławskim rynku w towarzystwie orkiestry. Cieszył się on ogromna popularnością - chyba największa ze wszystkich filmów tego cyklu - czy nie sadzi Pan, ze takie kino plenerowe prezentujące klasyki powinno być stałym punktem rozrywki dla wrocławian?

– To są kosztowne projekty, alei będziemy je kontynuować. Na początku października w Heliosie Nowe Horyzonty odbędzie się Święto Niemego Kina. Chciałbym żeby takie przeglądy odbywały się co roku. Co do formy plenerowej, to wiem, że park przy Teatrze Lalek miał pełnić taką funkcję. Były plany by odbywały się tam pokazy filmów i koncerty pod chmurką. Być może ze względu na zmiany personalne na stanowisku dyrektora - póki co wszystko wydaje się być w zawieszeniu.  

– A co pan sądzi o kinie samochodowym? Dlaczego ta formuła nie sprawdziła się póki co w Polsce?

– Nie mam pojęcia. Osobiście nie mam nawet prawa jazdy. Jest mi to zupełnie obce. Być może to względy kulturowe, bo nie spotkałem się z takim kinem również w Europie Zachodniej. Albo po prostu kwestia kapryśnej pogody.  

– Na koniec spytam o pana zdanie na temat zakusów Krakowa aby zaprosić Woody Allen’a by nakręcił film właśnie z tym miastem w tle. Może Wrocław powinien spróbować?

– To jest kwestia wyłącznie pieniędzy i kosztuje 20 milionów dolarów. Wydawanie takich pieniędzy jest moim zdaniem absurdalne. Finansowanie w całości produkcji filmu, bez gwarancji co ostatecznie z tego powstanie, nie jest dobrym pomysłem. Allen jest świetnym reżyserem, ale  zdarzają mu się także filmy mniej udane.

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1564