Wrocław jak Piłat. Umywa ręce

Tragedia, która wydarzyła się kilka dni temu we wrocławskim aquaparku mogła zdarzyć się wszędzie, niestety. Mowa tu gwałcie na 12-letnim chłopcu, do którego doszło w toalecie tego obiektu. Istotne jest też to, co wydarzyło się potem. Na szczęście, bardzo szybko złapano sprawcę, a co zrobiło kierownictwo aquparku? Postanowiło praktycznie przejść nad tym do porządku dziennego, bo po tragedii, którą nazwali „zajściem” po prostu wyczulono personel, by baczniej obserwowali ludzi i już. Nie doczekaliśmy się wypowiedzi żadnego z dwóch członków zarządu tej instytucji, w każdym razie ja jej nie odnotowałem. Panowie postanowili usunąć się w cień, a do wyjaśnień delegowali rzecznika. Owszem, rzecznik jest do kontaktu z mediami, ale w sytuacji, gdy na przykład ujęto złodzieja majtek, a nie gdy dochodzi do czegoś tak strasznego. To wygląda jak zachowanie z serii: to nie my przecież za to odpowiadamy. A kto? Zawsze odpowiada właściciel czy zarządca obiektu. Panowie nie unikają kamer, gdy wykopią jakiś kolejny dołek czy zbudują jakąś ślizgawkę. Lub chwalą się wynikami finansowymi. Rzecz w tym, że jeśli jest to jedyny tego typu obiekt w prawie milionowym mieście (wliczam też naszych gości), to trudno, żeby jego budżet był na minusie.

Natomiast po takiej tragedii pozostawienie wrocławian bez słowa komentarza, bez wprowadzenia jakiś gruntownych zmian wygląda na jedną wielką kpinę z klientów. Co rusz słyszę obawy w głosach ludzi, czy ja mogę tam bezpiecznie posyłać dzieci, czy naprawdę jesteśmy tam bezpieczni? Zwłaszcza, że nie pierwszy to skandal w tym obiekcie pod tym kierownictwem. Z tych potwierdzonych pamiętamy choćby o nagrywaniu kamerą w saunie. A tych niepotwierdzonych jest dużo więcej. I w tej sytuacji od rzecznika usłyszeliśmy: „Po całym zajściu, wobec którego toczy się nadal śledztwo, spotkaliśmy się z całym personelem, aby porozmawiać o bezpieczeństwie na terenie obiektu i jeszcze bardziej uczulić osoby na konkretnych stanowiskach”. Wcześniej byli po prostu mniej wyczuleni…

To teraz o innym zachowaniu, które jak nic przypomina to znane z biblijnych zapisów postępowanie niejakiego Poncjusza Piłata, rzymskiego prefekta Judei. W kulturze znanego jako symbol zwalania winy na innych. W podobnym tonie brzmiało wystąpienie w telewizji Echo 24 przewodniczącego rady miasta Sergiusza Kmiecika. Dopytywany jak miasto wygląda w dobie inflacji pstrykając palcami podczytywał ze ściągi, że w wyniku działań rządu to stracimy na przykład tyle pieniędzy ile potrzebnych było na wybudowanie tramwaju na Popowice. Czy pan przewodniczący zakładał budowanie drugiej linii na to osiedle? Zwłaszcza, że i ta pierwsza wydawała się wcale nie najpotrzebniejszą inwestycją w mieście, ale jak już prawie powstała, to jasne, że trzeba się cieszyć. I takich efektownych podpowiedzi miał na ściądze jeszcze kilka. Mnie do rozpuku rozbawił passus, jak Sergiusz Kmiecik zaczął grzmieć, że od 2019 roku samorząd na decyzjach rządu stracił tyle i tyle... Państwo mogą nie pamiętać, ale w 2019 roku Sergiusz Kmiecik startował na senatora z listy… Prawa i Sprawiedliwości, a wszystkich, którzy nie doceniali geniuszu rządu pod patronatem Jarosława Kaczyńskiego miał za ludzi złych i niedobrych. Od tego czasu jednak pan Kmiecik zmienił wiarę polityczną i przeszedł na drugą stronę, bo ta mu zaoferowała po prostu lepsze warunki. W tym momencie przypomina już inną postać biblijną, ale w końcu nie pierwszy to i nie ostatni polityk, który zdanie zmienił.

Pan Kmiecik więc wytykał swoim niedawnym kolegom różne sprawki nie proponując żadnych konkretnych rozwiązań rodzących się w głowach naszych władz miejskich. Może będzie mniej autobusów, może mniej tramwajów, może… Czy Państwo, w swoich domach, w obliczu inflacji też tak sobie gdybają? Mam wrażenie, że Polacy zaczęli ostrożniej wydawać pieniądze. Brakło mi w wypowiedziach przewodniczącego tak efektownych przeliczników, jak z przytaczanym tramwajem, że na przykład dwuosobowy zarząd aquaparku zredukujemy do jednej osoby, a dzięki temu zatrudnimy w którejś szkole trzech nauczycieli. Albo refleksji dlaczego w MPK zarząd jest jednoosobowy, a w TBS zasiada aż trzech urzędników. W tym jeden prezes, jeden spec od finansów, a trzeci słynie głównie z rozdawania biletów na mecze koszykówki. Bo gdyby zarząd był mniejszy, to…

Oscar Wilde twierdził, że każda władza degraduje człowieka. Były dwie duże szanse, by tej teorii zaprzeczyć. Nie udało się.