Wiadomości

Afera w Prawie i Sprawiedliwości. Prokuratura bada czy doszło do przekrętów w PCK.

2017-06-25, Autor: Marcin Torz

Czy z w dolnośląskim oddziale Polskiego Czerwonego Krzyża dochodziło do nieprawidłowości? Bada to prokuratura, która sprawdza czy w PCK nie dochodziło do oszustw. Śledczym wyjaśnienie sprawy zajmie zapewne wiele miesięcy. Natomiast już teraz mamy aferę, która mocno uderza w Prawo i Sprawiedliwość.

Reklama

Niedawno w dolnośląskim oddziale Polskiego Czerwonego Krzyża przeprowadzono - na zlecenie centrali tej instytucji - audyt. Wynika z niego, że w PCK doszło do nieprawidłowości. Jakich? Wyprowadzane miały być pieniądze. Duże pieniądze, bo około milion złotych. W związku z tym śledztwo wszczęła prokuratura. Na razie nie postawiono nikomu zarzutów. Ale głowy już poleciały.

Zawieszono prezesa dolnośląskiego PCK Rafała Holanowskiego (wrocławski biznesmen, dawniej czynny polityk PiS), a z pracą pożegnał się (zwolnił się sam kilka tygodni wcześniej) Jerzy G., wojewódzki radny PiS, który był w PCK dyrektorem. Nie można podawać nazwiska tego polityka, ponieważ w innej sprawie jest podejrzany o próbę wyprowadzenia wielu milionów złotych z jednego ze SKOK-ów. W zarządzie PCK był również Piotr Babiarz, poseł PiS, szef wrocławskich struktur ugrupowania.

– Wyniki kontroli są dla mnie zaskoczeniem - mówi nam Piotr Babiarz. - Jako zarząd, przypomnę 5 osobowy, pracowaliśmy na dokumentach jakie przygotowywali pracownicy, dyrektor, księgowość. Nie mieliśmy możliwości pracy na dokumentach źródłowych. Dlatego zarząd nie miał pojęcia, że mogło dochodzić do nieprawidłowości. Jeżeli były naruszenia, to poza PCK. Nigdy nie widziałem niczego niepokojącego. Mało tego: cieszyliśmy się, że PCK pod względem finansowym wychodzi na prostą - słyszymy od parlamentarzysty.

Tymczasem dolnośląscy politycy, wśród których Babiarz ma sporo wrogów, już przypominają o tym, że Jerzy G. ma problemy z prawem, a do tego podkreślają, że jest bliskim, wieloletnim, znajomym posła PiS. Faktycznie, Jerzy G. zna się z Babiarzem od czasów studiów. Działali razem w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów, w internecie można znaleźć informację, że razem mieli kilkanaście lat temu nawet firmę o nazwie „Fucha”.

– Byłoby śmieszne, gdybym wypierał się znajomości z Jerzym. Cała sprawa boli mnie tym bardziej iż wydawało mi się że znamy się dobrze - mówi nam poseł. - Zresztą Jerzego zna wiele osób, nawet i obecni parlamentarzyści z Wrocławia. Jednak z tego nic nie wynika – mówi nam Babiarz.

Jego oponenci anonimowo przypominają, że Babiarz zanim rok temu został członkiem zarządu pracował w PCK jako szeregowy pracownik. Rzekomo miał być nawet odpowiedzialny za odzież. – A, uproszczając, pieniądze miały być wyprowadzane w taki sposób, że sprzedawano odzież z kontenerów do lumpeksów. Część pieniędzy nie trafiała jednak do kasy PCK - słyszymy od naszego rozmówcy.

Piotr Babiarz jednak stanowczo protestuje przeciwko takim oskarżeniom. – Wierutna bzdura! Trudno, żebym się tłumaczył z czegoś, czego nie zrobiłem. Ale fakty są takie, że w PCK pracowałem do 2014 roku i w tym czasie nie funkcjonowały firmy zewnętrzne, podwykonawcy. A
nieprawidłowości miały mieć miejsce w czasie, gdy mnie już w tej instytucji od dawna nie było! Co więcej, w PCK zajmowałem się kwestiami krwiodawstwa i zadań statutowych, a nie odzieży! Jako osoba publiczna nie mogę pozwolić na to aby rozpowszechniane były oszczercze informacje na mój temat. Wszystkie takie pomówienia będę kierował na ścieżkę prawną - stawia sprawę Piotr Babiarz.

Na pytania co działo się w Polskim Czerwonym Krzyżu zapewne odpowie dopiero śledztwo prokuratury. Z Jerzym G. nie udało nam się skontaktować.

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.