Wiadomości

Ależ mecz w Poznaniu! Piękne gole, Śląsk gromi, trener Levy zasłabł...

2012-11-30, Autor: mw
Po nieprawdopodobnym meczu Śląsk rozgromił w Poznaniu Lecha 3:0! Wrocławianie zagrali fantastyczny mecz. Trener Stanislav Levy podczas spotkania zasłabł.

Reklama

Po meczu z Jagiellonią na piłkarzy Śląska posypały się gromy i niewiele osób dawało szans wrocławianom w starciu z Lechem w Poznaniu. Tymczasem wrocławianie zagrali fantastyczne spotkanie i nie dali żadnych szans gospodarzom.

 

Podopieczni Stanislava Levego zdominowali Lecha od pierwszej minuty. Zagęszczali pole gry, szybko starali się odbierać piłkę, ale wcale się nie bronili i nie czekali, co zrobią gospodarze. To Śląsk prowadził grę i był częściej przy piłce. Na efekt trzeba było poczekać do 21 minuty.

 

Wrocławianie bardzo sprytnie rozegrali wówczas rzut wolny. Kiedy wszyscy się spodziewali, że Sebastian Mila będzie dośrodkowywał, on zagrał wzdłuż linii bocznej do Waldemara Soboty. Ten mocno zacentrował w pole karne, gdzie Cristian Diaz uprzedził Krzysztofa Kotorowskiego i było 0:1.

 

Po zdobyciu gola Diaz podciągnął koszulkę meczową, a pod nią miał kolejną z napisem: "Mraz, dziękujemy". Chodziło o wydarzenia, które miały miejsce w tygodniu poprzedzającym mecz z Lechem. Przypomnijmy - Patrik Mraz został najpierw zawieszony w prawach piłkarza, a następnie rozwiązano z nim kontrakt. Zespół za wszystko obwinia Łukasza Gikiewicza, który w Poznaniu nawet nie usiadł na ławce rezerwowych.

 

Po stracie gola Lech próbował rzucić się do ataku, ale był zupełnie bezradny. Piłkarze Śląska nieco oddali inicjatywę, ale nie dali się zepchnąć do obrony i można było odnieść wrażenie, że cały czas kontrolują boiskowe wydarzenia. Właściwie gospodarze ani razu do przerwy nie zagrozili poważnie bramce Śląska.

 

- Kiedy sędzia odgwizdał koniec pierwszej połowy, zauważyliśmy, że trenera nie ma na ławce. Domyślaliśmy się, że coś się stało - opowiadał w telewizji Canal Plus Piotr Ćwielong.

 

Okazało się, że Stanislav Levy zasłabł na ławce trenerskiej i potrzebna była pomoc. Kiedy zaczynała się druga część spotkania, czeskiego szkoleniowca nadal nie było. Sytuacja zaczynała się robić dramatyczna, bo nikt nie wiedział, co tak naprawdę się stało Levemu. - Cały dzień nic nie piłem i trochę się źle poczułem. Nic strasznego się nie stało - bagatelizował po meczu całą sytuację Levy, który kilka minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania ponownie pojawił się przy linii bocznej.


W przerwie trener Mariusz Rumak dokonał aż dwóch zmian. Lech miał zaatakować i zepchnąć Śląsk do obrony, a tymczasem po niespełna kwadransie drugiej połowy było już 0:3. Najpierw po koronkowej akcji fantastycznym strzałem popisał się Waldemar Sobota. Skrzydłowy Śląska znalazł się sam w narożniku pola karnego i idealnie przymierzył w długi róg bramki Lecha.

 

Po około 120 sekundach Krzysztof Kotorowski po raz trzeci wyjmował piłkę z siatki. I znowu Śląsk rozegrał świetną akcję, kilka podań bez przyjmowania piłki i Piotr Ćwielong znalazł się niepilnowany. Przymierzył idealnie i piłka wpadła w samo okienko bramki gospodarzy. - Mówiąc szczerze, to się trochę przestraszyliśmy tej trzeciej bramki - mówił po meczu z uśmiechem Ćwielong mając na myśli mecz z Jagiellonią.

 

Tym razem wrocławianie jednak nie popełnili błędu i do ostatnich sekund grali skoncentrowani. Co prawda Lech zdołał zagrozić bramce Śląska i Marian Kelemen miał w końcu co robić, ale to Śląsk mógł zdobyć czwartego gola. Między innymi Przemysław Kaźmierczak trafił w słupek, a Rok Elsner fatalnie przestrzelił z linii pola karnego.

 

Właściwie w zespole Śląska można pochwalić wszystkich. To był bez wątpienia najlepszy mecz wrocławskiego zespołu w tym sezonie. Podopieczni Stanislava Levego zagrali bardzo dobrze w obronie, świetnie w środku pola, gdzie ciągle się wymieniali pozycjami, i w końcu gola z akcji zdobył Cristian Diaz. To dobrze rokuje przed meczem z Legią. Ten pojedynek już w piątek! 

 

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 0:3 (0:1)

 

Bramki: 0:1 Díaz (21), 0:2 Sobota (55), 0:3 Ćwielong (57).

 

Żółte kartki: Durđević, Możdżeń - Ćwielong, Mila. Sędziował: Paweł Gil (Lublin). Widzów: 18 794.

 

Lech: Kotorowski - Ceesay, Wołąkiewicz (75 Durdević), Kamiński, Henríquez - Lovrencsics, Trałka, Murawski, Drewniak (46 Bereszyński), Tonew (46 Możdżeń) - Ślusarski.

 

Śląsk: Kelemen - Socha, Kowalczyk, Jodłowiec, Pawelec - Sobota, Elsner, Kaźmierczak, Mila, Ćwielong (85 Garyga) - Díaz.

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~Agnieszka 2012-12-01
    09:13:00

    0 0

    No powiem, że az nie wierzę !!! Ale gratuluję z całego serca :)

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.