Sport

Ambicja to za mało, trzeba jeszcze grać w obronie. Śląsk - Hannover 3:5

2012-08-24, Autor: Łukasz Maślanka
Liga Europy już nie dla Śląska Wrocław. Mistrzowie Polski przegrali z niemieckim Hannover 96 3:5 i ich szanse na awans do fazy grupowej LE są już tylko matematyczne. Wrocławianie zagrali niezły mecz w ataku, ale po raz kolejny pokazali, że obrona drużyny jest w rozsypce.

Reklama

Trener Śląska Orest Lenczyk postanowił zaskoczyć szkoleniowca ekipy z Hanoweru, Mirko Slomkę. I posłał do walki dość zaskakującą jedenastkę. W bramce wystąpił Rafał Gikiewicz, jego brat Łukasz Gikiewicz obsadził pozycję skrzydłowego, a rolę fałszywego napastnika pełnił od pierwszych minut Sebastian Mila. Z kolei na lewej obronie pojawił się Słowak Patrik Mraz, a drugi nominalny lewy defensor Mariusz Pawelec obsadził prawą flankę defensywy. Próbowany wcześniej w środku pola Tomasz Jodłowiec tym razem zagrał jako środkowy obrońca, a sekundował mu Marcin Kowalczyk.

Przed czwartkowym meczem piłkarze Śląska podkreślali, że zależy im, by wreszcie pokazać się kibicom z dobrej strony. I od początku meczu tę motywację było widać na boisku. W ataku mistrzowie Polski radzili sobie nieźle i zupełnie nie przypominali zespołu, który niedawno przegrał w Łodzi z Widzewem. Wrocławianie wykreowali sobie kilka niezłych sytuacji bramkowych. Już na początku meczu o gola mógł się pokusić Rok Elsner, groźnie uderzał Waldemar Sobota, do siatki rywala - niestety ze spalonego trafił też Sebastian Mila. Dwa razy bliski szczęścia pokonania Rona-Roberta Zielera był Łukasz Gikiewicz. W 35. minucie swojego pierwszego gola w barwach wrocławskiej ekipy strzelił Tomasz Jodłowiec.

Niezła gra w ataku bez solidnej obrony to jednak zdecydowanie za mało. Zwłaszcza, gdy gra się z solidnie poukładanym rywalem, a takim był właśnie Hannover 96, gdy stawką meczu jest awans do fazy grupowej Ligi Europy. A Śląsk w tym sezonie z defensywą problemy ma przepotężne. Jakby trener Lenczyk defensywy nie zestawił, zawsze obrońcy popełnią bolesne błędy. I tak też było w czwartkowym meczu, a goście z Niemiec z pomyłek Śląska korzystali z przyjemnością. Pierwszego gola dla H’96 strzelił w 7. minucie Leon Andreasen, a bramka padła po ewidentnym błędzie Patrika Mraza. Prowadzenie gości podwyższył Jan Schlaudraff, a tutaj “bohaterem” okazał się Mariusz Pawelec, który najwyraźniej postanowił uciąć sobie krótką drzemkę. A podczas jego nieuwagi piłkarze z Hannoweru skutecznie zaatakowali. A trzeciego gola niemiecka ekipa dołożyła tuż przed przerwą. Wtedy rywale popisowo, szybkimi podaniami rozklepali obronę Śląska. I Rafał Gikiewicz musiał trzeci raz wyciągać piłkę z bramki, tym razem po strzale Larsa Stindla.

Do przerwy Śląsk przegrywał 1:3 i wydawało się, że to kolejny odcinek wrocławskiego koszmaru piłkarskiego w tym sezonie. Bo Niemcy grali nieźle i można było się spodziewać, że będą nadal atakować. Ale wrocławianie po przerwie byli już zupełnie inną drużyną. Trener Lenczyk zdjął z boiska Roka Elsnera, który zamiast grą w piłkę zajmował się walką fizyczną z rywalami i Łukasza Gikiewicza, z którego obecności na murawie wynikało tyle, że na niej przebywał. W ich miejsce pojawił się Sylwester Patejuk i Holender Johan Voskamp. Obaj szybko odwdzięczyli się trenerowi za szansę gry. Pierwsza ich groźna akcja zakończyła się golem Patejuka, ale sędzia trafienia nie uznał, orzekając, że bramka padła ze spalonego. Ale następna próba była już skuteczna. Voskamp podawał, a Patejuk przebojem wdarł się w pole karne H’96 i mocnym strzałem pokonał Zielera.

Kontaktowy gol rozochocił piłkarzy Śląska. I ich gra mogła się podobać. Szukali kolejnych okazji do ataku, a przede wszystkim unikali głupich błędów w defensywie. Goście wydawali się być nieco zdezorientowani tym, że Śląsk tak mocno przycisnął. A zanim się połapali, o co chodzi, mistrzowie Polski doprowadzili do remisu. W 61. minucie Przemysław Kaźmierczak zamienił na gola dobre dośrodkowanie Mili z rzutu rożnego. I trzeba przyznać, że Śląskowi ten remis się należał, bo wrocławianie nie złożyli broni, tylko ambitnie gonili rywala.

Niestety, piłkarzez Hannoveru szybko skrócili wrocławski sen o awansie. Bo po remisie 3:3 mecz rewanżowy byłby otwarty, a Śląsk wcale nie stałby na straconej pozycji. Tyle, że taki wynik trzeba było we Wrocławiu dowieźć do końca. A ta sztuka mistrzom Polski się nie udała. W 82. minucie Lars Andreasen świetnie i mocno przymierzył z rzutu wolnego, piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki. A Rafał Gikiewicz mógł tylko kiwać głową z niedowierzaniem, że znowu, po raz czwarty w tym meczu i do tego w takim momencie... A po kilku minutach goście zadali ostatni cios, do tego w popisowy sposób. Wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Artur Sobiech wspólnie z innym rezerwowym, Manuelem Schmiedebachem pokazał, że obecnie rozmontować obronę Śląska to żadna sztuka. I skuteczną akcję tego duetu Schmiedebach zwieńczył golem, ustalając przy okazji wynik tego spotkania.

Gdyby oceniać ten mecz tylko za postawę w grze ofensywnej, to można pokusić się o opinię, że Śląsk zagrał najlepsze spotkanie nie tylko w tym sezonie, ale - póki co - w całym 2012 r. Niestety, dobra gra w ataku to za mało. Trzeba jeszcze umieć bronić. A obrona Śląska niestety, leży i prosi o litość. Niestety, ciągłe ekspertymenty ze składem tej strategicznej formacji nie wychodzą jej na dobre. Piłkarze nie znają swoich nawyków i nie mają czasu się zgrać. I być może wyglądają nieźle na treningach, ale to mecz zawsze wszystko weryfikuje. W czwartek dobre zawody zaliczył Mariusz Pawelec, ale i on nie ustrzegł się błędów. A jego koledzy z defensywy są współwinni utraty wszystkich goli poza pięknym strzałem z rzutu wolnego Andreasona. Oczywiście, to, że Śląsk zagrał ambitnie i strzelił trzy gole z niezłym rywalem, to powód do radości. Ale wynik 3:5 pójdzie w świat, a taki rezultat nie wygląda zbyt dobrze. I warto też pamiętać, że po porażce we Wrocławiu tegoroczną przygodę Śląska z europejskimi pucharami można uznać za zakończoną. I małe radości nie mogą przesłonić faktu, że mistrzowie Polski nadal srogo zawodzą.

Śląsk Wrocław - Hannover 96 3:5 (1:3)
Bramki: Jodłowiec (35.), Patejuk (54.), Kaźmierczak (61.) - Andreasen (7., 82.), Schlaudraff (25.), Stindl (40.), Schmiedebach (85.).

Śląsk: R. Gikiewicz - Pawelec, Kowalczyk, Jodłowiec, Mraz - Sobota, Elsner (46. Voskamp), Kaźmierczak, Stevanović, Ł. Gikiewicz (46. Patejuk) - Mila.
Hannover 96: Zieler - Cherundolo, Felipe, Haggui, Pander - Stindl, Pinto, Andreasen, Huszti (66. Schmiedebach) - Schlaudraff (85. Nikci), Konan Ya (75. Sobiech).

Sędzia: Paolo Tagliavento (Włochy).
Zółte kartki: Elsner, Jodłowiec, Voskamp - Haggui, Huszti, Stindl.
Widzów: ok. 14 tys.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~Bartek 2012-08-24
    07:32:54

    0 0

    Gikiewicze nas pogrążyły.

  • ~kosynier 2012-08-24
    10:26:24

    0 0

    Pogrąża nas Orest. Sukcesy to jego zasługa, ale już się wypalił, nie umie rozmawiać z zawodnikami i ciągnie drużynę na dno, prowokując kolejne konflikty. Jego era w Śląsku dobiegła końca. Widać, że w chłopakach nadal drzemie spory potencjał, ale wygląda na to jakby szkoleniowiec ich podświadomie blokował.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1240