Wiadomości

Awantura na Rynku. Restaurator oskarża: straż miejska powinna walczyć z żebrakami i striptizem, a nęka moich pracowników!

2017-09-27, Autor: Marcin Torz

Andrzej Dobek, właściciel lokalu PRL oraz prezes stowarzyszenia Nasz Rynek, które zrzesza przedsiębiorców z serca Wrocławia, bezpardonowo zaatakował straż miejską. Jego zdaniem, funkcjonariusze uniemożliwiają normalne prowadzenie lokalu, a do tego nękają mu pracowników, zamiast zajmować się rzeczywistymi problemami Rynku. - Rozważam powiadomienie prokuratury - mówi nam restaurator.

Reklama

O co poszło? 12 września do lokalu PRL przyszli strażnicy miejscy. - Nie podobało im się, że puszczaliśmy transmisję meczu piłkarskiego. Że niby przepisy o parku kulturowym tego zabraniają. A tak przecież nie jest, bo wydarzenia sportowe na żywo i kulturalne można puszczać legalnie - mówi nam Andrzej Dobek.

Przepisy faktycznie zezwalają na mecze, ale - jak twierdzą strażnicy - na ekranach dodatkowo wyświetlane były też reklamy lokalu. A tego robić nie wolno. - To prawda, pojawiało się nasze menu, ale w czasie, gdy w telewizji leciały komercyjne reklamy! Taki zarzut to totalny absurd! Chyba dla parku kulturowego lepiej, że wyświetlane jest menu, a nie reklama pampersów czy proszków do pieczenia! - złości się Dobek.

Taki tłumaczeń strażnicy jednak nie przyjęli do wiadomości. W efekcie menedżer lokalu dostał mandat w wysokości 300 zł. Dobek twierdzi, że bezprawnie. Rozważa powiadomienie prokuratury. Już złożył skargę do siedziby straży oraz odwołał się do sądu. - Faktycznie, wpłynęła do nas skarga w tej sprawie, na którą odpowiemy. Teraz szczegółów zdradzić nie mogę, ale sprawdziłem tę sytuację i mogę powiedzieć, że mandat został wręczony prawidłowo - mówi nam Waldemar Forysiak, rzecznik straży miejskiej.

Restaurator jest wściekły. Jego zdaniem zachowanie strażników było skandaliczne i można je określić mianem nękania, bo to nie pierwszy raz gdy odwiedzili go funkcjonariusze z błahego - w jego opinii - powodu. - Jeden z moich pracowników powiedział, że się zwalnia, bo ma tego dość. Podczas interwencji słyszał od strażniczki teksty w stylu "nie wiesz kim jestem" i inne dziwne, agresywne sformułowania - słyszmy od Dobka. - Skoro strażnicy tak bardzo chcą pilnować parku kulturowego, to może niech się wezmą do prawdziwej roboty, a nie wymyślają takie głupoty jak w moim przypadku? - denerwuje się Dobek.

Restaurator wytacza też ciężkie działa. - Jak to możliwe, że w trosce o porządek na Rynku strażnicy czepiają się takich drobiazgów, a jednocześnie pozwalają żebrakom na nieustanne zakłócanie porządku? Dlaczego nie interweniują, gdy romskie dzieci wchodzą do ogródków i przeszkadzają klientom jeść? Czemu inni Romowie mogą bez przeszkód natarczywie a czasami agresywnie oferować kwiaty moim gościom, a inni żebrać? - pyta Dobek. - Gdzie są strażnicy, gdy na rynku grasują ludzie, którzy namolnie namawiają do wstąpienia do klubów ze striptizem? Przecież wieczorami nie da się normalnie przejść! To ma być salon Wrocławia?

Waldemar Forysiak zapewnia, że interwencje wobec żebraków i ulotkarzy z klubów go go prowadzone są codziennie. - Nie mamy jednak statystyki, które mówią ile dokładnie, bo nie prowadzimy jej w taki sposób - mówi Forysiak i dodaje, że na klub PRL pojawiały się wcześniej też skargi - m.in. na puszczanie za głośnej muzyki.

Oceń publikację: + 1 + 42 - 1 - 4

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.