Wiadomości

Bez "głowy zdrajcy" też można zostać rektorem

2022-06-03, Autor: Arkadiusz Franas

Wybory rektora wyższej uczelni. Profesor apeluje do profesora, by "nie urządził się w dupie". Inny, jawiący się jako oryginalne połączenie Konrada Wallenroda, Kordiana, Hioba i Thomasa More’a, nie rozumie dlaczego ludzie go nie kochają. A feministki i feminiści nie zauważyli, że w wyborach startuje kobieta i mocno wspierają kandydata z chromosomem Y. Z bardzo rozbudowanym igrekiem.

Reklama

A wszystko dlatego, że jak można przeczytać na portalu natemat.pl: " … po niespełna dwóch latach związkowcy nazywali go rozczarowaniem, studenci nasłali prokuratora, a ministerstwo stwierdziło, że nie nadaje się na rektora". Mowa o marcowej decyzji ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, który stwierdził wygaśnięcie mandatu rektora Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Przemysława Wiszewskiego. Powodem miało być złamanie przepisów ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”.

Z tego powodu w poniedziałek elektorzy wskażą nowego rektora spośród następującego grona profesorów: Gościwit Malinowski, Patrycja Matusz, Robert Olkiewicz, Robert Wieczorek i Przemysław Wiszewski.

Po kilku dniach po decyzji ministra odezwało się grono osób, których świat oparty jest na opozycji PiS-antyPiS. Innych wartości nie wyznają. I uważają, że to siły nieczyste, a nie wybory demokratyczne, spowodowały, że u władzy nie są oni, a właśnie Prawo i Sprawiedliwość. Uaktywnili się zwłaszcza dawni działacze podziemia PRL, których środowisko potocznie kiedyś nazwano styropianem. Ludzie wielkich zasług w dawnych czasach, ale w nowych niekoniecznie wszystkim się udało. Co Polacy często dawali im do zrozumienia pomijając w kolejnych wyborach. Ale nic to. Wtedy mieli rację, zawsze mają rację. I oznajmili, że kto wystartuje przeciw Wiszewskiemu, to wielbiciel Czarnka, Kaczyńskiego, a pewnie Sasina i Macierewicza. Chore to i dla niektórych może nawet obraźliwe, ale cóż... W sposób dosadny takie myślenie objawił prof. Ludwik Turko, dawny opozycjonista. Skierował list otwarty do prof. Olkiewicza, który stał się faworytem, na co wskazywały wyniki różnych pośrednich głosowań jakie się przeprowadza w całym procesie wyborów rektora. Kończąc swój długi elaborat tak kończy: „Powiem Ci teraz wręcz. Rozumiem doskonale reguły gry politycznej, znam też specyfikę kampanii wyborczej. Tu jednak przedobrzyłeś, nie wiem jednak w imię czego. Bo jeśli w imię własnych ambicji, to nie warto. Przytoczę tu słowa - tym razem nie z Kazania na Górze, ale i tak z bliskich Ci kręgów. Słowa przestrogi Stefana Kisielewskiego: „To, że jesteśmy w dupie to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać...” Robercie, zrezygnuj z tej ścieżki”.

Niby dlaczego? Bo tak chce Ludwik Turko i jego koledzy. Wydaje mi się, że walczył Pan o taką demokrację, gdzie każdy ma prawo realizować swoje plany. A nie tylko jednego, tym razem Pańskiego środowiska.

Sam prof. Wiszewski również prowadzi grę w podobnym stylu. Wspierają go w tym spece od kształtowania wizerunku. Niektórzy z nich tej sztuki uczyli się we wrocławskim MPK. A wiadomo jaki wizerunek ma nasz lokalny przewoźnik i jego prezes, który najczęściej staje się bohaterem opowieści satyrycznych. Przewoźnik i prezes. Zresztą trzeba pamiętać, że to właśnie spece od wizerunku nieco wspomogli zepsucie relacji rektora ze studentami. A sam prof. Wiszewski też czasami zachowuje się jakby tym rektorem był nadal goszcząc często na spotkaniach przedwyborczych, na które inni kandydaci nie są zapraszani. Wzbudza to niesmak. W różnych publikacjach były rektor jawi się prawie jak bohater romantyczny, coś między Wallenrodem i Kordianem, a czasami i Hiobem. Najdobitniej to widać w tekście, który profesor zamieścił na swojej stronie internetowej, zatytułowanym „Oto jest głowa zdrajcy…” Skąd ten tytuł? Można domniemywać, że to może nawiązanie do słynnego filmu Freda Zinnemanna, którego polski tytuł właśnie tak brzmiał. Jest to opowieść o konflikcie między królem Henrykiem VIII i Thomasem More’em, angielskim humanistą i mężem stanu, który jako gorliwy katolik nie poparł swego pana. Za to dosięgła go dekapitacja, a jego głowa była zatknięta na Moście Londyńskim przez miesiąc. Dużo w tym tekście przeróżnych frazesów, na przykład o etosie akademickim, który jakoby tylko on sam reprezentuje, demagogicznych odwołań do dat romantyczno-patriotycznych. No i clou całego wystąpienia: „Uderzyła mnie jednak – i zasmuciła jednocześnie – łatwość, z jaką wszyscy, literalnie wszyscy moi kontrkandydaci zaakceptowali przekonanie, że wystarczy usunąć Wiszewskiego ze stanowiska rektora, a wdzięczny Minister sypnie groszem uczelni. Ba, sypnie tak, jak nie sypnął żadnej innej uczelni. Da na remonty, inwestycje i duże podwyżki dla wszystkich pracowników. Wystarczy przynieść głowę zdrajcy”.

Nie znam wszystkich kandydatów, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby wszyscy tak myśleli. Więcej, myślę, że jako ludzie mądrzy i wykształceni dalecy są od takiego toku rozumowania, który akurat tylko jednemu kandydatowi przyszedł do głowy. Ja nawet nie wiem, czy to nie jest dla pozostałych profesorów obraźliwe, ale ich uczucia pozostawię im samym. Poza tym, jaka autokreacja: ja, zdrajca…, ja wróg Czarnka... Jak to brzmi. Zastanawiam się, czy dopóki związkowcy nie poinformowali o domniemanych nieprawidłowościach, czy sam minister w jakikolwiek sposób interesował się osobą rektora Wiszewskiego?

I jeszcze jedna dygresja. Prof. Przemysław Wiszewski jako rektor wprowadził na Uniwersytecie Wrocławskim Plan Równości Płci. Jakiś czas temu stwierdziłem, że dla mnie to powrót komuny na uczelnię, bo znowu nie tylko wiedza będzie się tam liczyła. I zdania nie zmieniam, choć usłyszałem, że tak trzeba, bo Unia i takie tam. Naprawdę? Ale tę dyskusję teraz odpuśćmy. Ciekawostką jest, że za przygotowaniem tego dokumentu stała … obecna kontrkandydatka Wiszewskiego, profesor Patrycja Matusz. Też wielbicielka Czarnka? A przy okazji, jakoś nie widziałem, by jedyną kobietę wśród kandydatów poparły jakieś organizacje feministyczne czy równościowe. Jak widzę, to ci, którzy jeszcze niedawno podczas Strajku Kobiet latali z piorunami, wszyscy Zeusi, Zeuski i Zeusiątka, jakoś tak bardziej przytulają się do mężczyzn. Zwłaszcza jednego, bo uwierzyli w jedną słuszną ideologię. Wolno im, ale coś mi ten feminizm jakoś lekkim fałszem podszyty. A pani profesor ewidentnie nie dopracowała szczegółów tego planu równości. Było zapisać, że 50 procent kandydatów to powinny być kobiety. Lepiej - że co drugi elektor musi głosować na posiadacza (posiadaczkę?) chromosomu X, a nie Y, jak to w biologii przyjęło się rozróżniać płeć.

A już na koniec, na poważnie to sprawa wygląda tak. W poniedziałek elektorzy wskażą któregoś z pięciu kandydatów. Co wiedzą o nich? Znają ich programy, ale niekoniecznie wiedzą jak je potrafią zrealizować. Z wyjątkiem jednego, który już pokazał czemu nie sprosta. I to jest chyba najdziwniejsze w tym procesie wyborczym: że tak można. Bo były rektor, jak czyta się jego wypowiedzi, ma teraz program jakby zaczerpnięty z niewielkiego opowiadania Sławomira Mrożka zatytułowanego „Podanie”:

„Proszę uprzejmie o oddanie mi władzy nad światem. Prośbę moją uzasadniam tym, że jestem lepszy, mądrzejszy i bardziej osobisty od wszystkich ludzi”. No bo co innego?

 

Oceń publikację: + 1 + 110 - 1 - 47

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.