Sport

Bezbarwny początek Ekstraklasy we Wrocławiu. Śląsk - Lech Poznań 0:0 [RELACJA, ZDJĘCIA]

To miało być hitowe otwarcie sezonu Lotto Ekstraklasy we Wrocławiu, ale skończyło się na co najwyżej przeciętnym meczu. Śląsk zremisował bezbramkowo z Lechem Poznań, a oba zespoły stworzyły widowisko, w którym emocji i dobrego futbolu było jak na lekarstwo.

Reklama

To był mecz, który przez dużą część czasu gry dostarczał tyle emocji, co partia szachów. Oba zespoły miały tylko momenty, gdy prezentowały się w miarę solidnie, ale przez długie minuty z boiska wiało nudą. Zarówno w Śląsku, jak też w Lechu było widać sporo bieżących słabości. Wrocławianie pokazali, że na razie mają piłkarzy, ale na to, by powstał z nich zgrany zespół, trzeba jeszcze poczekać. Lech zaś do Wrocławia przyjechał mocno osłabiony (zabrakło m.in. Darko Jevticia, Szymona Pawłowskiego i Macieja Makuszewskiego) i było to widać w boiskowej postawie “Kolejorza”.

Zanim sędzia Bartosz Frankowski zagwizdał po raz pierwszy w tym sezonie Lotto Ekstraklasy we Wrocławiu, doszło do nieprzyjemnego zgrzytu. Stadionowy spiker poprosił kibiców, aby razem z piłkarzami uczcili minutą ciszy pamięć ofiar zamachu terrorystycznego w Nicei. Fani Śląska zasiadający na trybunie B, czyli najbardziej zagorzali, tę prośbę zlekceważyli, w trakcie minuty ciszy głośno śpiewając - mimo, że spiker dwukrotnie poprosił o zachowanie ciszy. Okazało się więc, że król jest nagi - kibice mieniący się ludźmi zasad pokazali, gdzie mają szacunek do ofiar tragedii we Francji.

Gdy już mecz się rozpoczął, po dwóch minutach gry goście mogli wyjść na prowadzenie. Ładną “główką” popisał się Marcin Robak, piłka odbiła się jeszcze od Laszy Dwalego i szczęśliwie dla Śląska zatrzymała się między nogami Mariusza Pawełka. Później łatwo było zapomnieć o tych chwilach emocji, bo na boisku oglądaliśmy piłkarskie szachy.

Gra falowała, swoje momenty przewagi miał raz Śląsk, raz Lech. Lepiej jednak prezentowali się goście, w których grze można było dostrzec więcej elementów ładu i kultury piłkarskiej. Po Śląsku zaś było widać, że to ciągle zespół w budowie. Zdarzały się wrocławianom błędy w komunikacji i nieporozumienia przy konstruowaniu akcji, chwilami Śląsk raził niedokładnym ustawieniem. Lech jednak był dysponowany co najwyżej przeciętnie i tej słabości gospodarzy wykorzystać. nie potrafił. Poza strzałem Robaka, goście bliscy szczęścia byli jeszcze tylko raz: w 37. minucie fatalną stratę w środku pola zaliczył Filipe, Lech wyprowadził kontrę, Piotr Celeban się poślizgnął, Niki Bille Nielsen wpadł w pole karne Śląska i ładnie uderzył, ale trafił tylko w słupek.

Do przerwy Śląsk był w stanie oddać tylko jeden celny strzał na bramkę rywala. Zrobił to tuż przed przerwą Łukasz Madej, który zresztą wykreował sobie akcję będącą świetnym podsumowaniem tego, co oglądaliśmy w tym meczu. Doświadczony pomocnik przyjął piłkę w polu karnym Lecha, spokojnie się rozejrzał i miał tyle czasu, że mógł spokojnie przymierzyć. Uderzył technicznie, zmuszając Jasmina Buricia do akrobatycznej interwnecji.

W drugiej połowie meczu emocji było już tyle, co podczas zawodów wędkarskich. Jeśli już było groźnie pod którąś z bramek, to po strzałach z dystansu. W Śląsku dwukrotnie próbował Ryota Morioka, Lech odpowiedział uderzeniem Macieja Gajosa. Piłkarzom obu ekip nie można odmówić waleczności i zaangażowania, w Śląsku Alvarihno nabiegał się tak dużo, że zaczęły łapać go skurcze i poprosił o zmianę. Z tej walki nie wynikało jednak wiele. Lech był częściej przy piłce, w skali meczu mając ją po swojej stronie przez 60 proc. czasu gry. Nic jednak z tego nie wynikało, bo poznaniakom brakowało armat. Z podobnym problemem borykał się też Śląsk, w którym nie było komu kończyć misternie tkanych akcji. Trudno jednak się dziwić, skoro mecz w roli napastnika zaczął nominalny pomocnik Peter Grajciar, a pod koniec meczu w jego miejsce na boisku pojawił się nieopierzony Mariusz Idzik. Tymczasem Kamil Biliński nawet nie powąchał murawy, co dość wymownie wskazuje, jaki stosunek do niego ma trener Mariusz Rumak.

Bezbramkowy remis to wynik sprawiedliwy zarówno dla Śląska, jak też dla Lecha. Teraz oba zespoły będą szukać pierwszego zwycięstwa w tym sezonie na innych boiskach. Wrocławian czeka zadanie arcytrudne, bo 23 lipca br. w Warszawie zmierzą się z broniącą mistrzostwa Polski Legią. Biorąc pod uwagę, że nad Śląskiem można obecnie powiesić tabliczkę z angielskim hasłem “Team under construction”, to będzie to bardzo trudny mecz dla zespołu trenera Rumaka.

Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:0

Śląsk Wrocław: Pawełek - Zieliński, Celeban, Dwali, Augusto - Alvarinho (89. Dankowski), Filipe (73. Stjepanović), Kokoszka, Morioka, Madej - Grajciar (77. Idzik).
Lech Poznań: Burić - Kędziora, Arajuuri, Wilusz, Gumny - Formella (89. Jóźwiak), Trałka, Tetteh, Robak, Gajos (84. Kownacki) - Bille Nielsen (75. Majewski).

Żółte kartki: Alvarinho.
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Widzów: ok. 12,4 tys.

Zobacz galerię

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kogo poprzesz w wyborach prezydenta Wrocławia?







Oddanych głosów: 8571