Sport

Ciężary były, ale pokaz charakteru i zwycięstwo także! Śląsk udanie pożegnał się z Halą Orbita

2021-12-18, Autor: Bartosz Królikowski

Szczęśliwa siódemka Śląska Wrocław! Koszykarze WKS-u nie mieli tak łatwo jak wskazywałaby na to tabela, ale ostatecznie przezwyciężyli opór Pszczółki Startu Lublin i odnieśli siódme zwycięstwo z rzędu w Energa Basket Lidze, pokonując lublinian 84:76 . Tym samym udanie pożegnali się z Halą Orbita, do której powrócą już po Nowym Roku. Teraz nadchodzi czas Hali Stulecia.

Reklama

Mały krok, kilkadziesiąt sekund dosłownie. Tyle od sprawienia wielkiej sensacji byli koszykarze Śląska Wrocław w środowym meczu z Partizanem Belgrad w EuroCup. Wrocławianie nieomal nie zabili lwa w jego własnej jaskini, wszakże Serbowie prowadzeni przez legendarnego Zeljko Obradovicia to faworyci całych rozgrywek. Gdyby WKS przegrał tam 30-stoma punktami, nie byłoby wstydu. Tymczasem oni prawie tam wygrali i to bez kontuzjowanego Travisa Trice’a.

WKS udowodnił raz jeszcze, że pod wodzą Andreja Urlepa rozwija się prawidłowo. W lidze sześć zwycięstw z rzędu, w EuroCup pierwsza wygrana na koncie i gra jak równy z równym z zespołem z zupełnie innej półki. Bardzo dobra dyspozycja zwłaszcza Aleksandra Dziewy, który wszedł na niezwykle wysoki poziom i z każdym meczem zdaje się rozkręcać coraz bardziej. Wiele, wiele dobrego przed zbliżającym się wielkimi krokami hitowymi starciami w legendarnej Hali Stulecia, kolejno z Joventutem Badalona (22.12), Zastalem Zielona Góra (27.12) oraz Stalą Ostrów Wielkopolski (1.01). Tak wielkie święta koszykówki wymagają odpowiedniej formy, a wrocławianie po prostu taką obecnie mają.

Zanim jednak to nastąpi, do wykonania jest ostatnie w tym roku zadanie w Hali Orbita. To zadanie to pokonanie Polski Cukier Pszczółki Start Lublin. Drużyny w tym sezonie niezwykle rozczarowującej. Zespół ze wschodu Polski jak dotąd wygrał zaledwie 3 z 14 dotychczasowych spotkań, wszystkie na wyjeździe, przy czym ostatnie 7 listopada w Radomiu. Lublinianie zajmowali przed tym spotkaniem ostatnie miejsce w tabeli i choć WKS znów był osłabiony brakiem wciąż niegotowego do gry Travisa Trice’a, faworyt tego meczu był tylko jeden.

Wrocławianie bardzo dobrze weszli w mecz. Trójkami lublinian poczęstowali Kodi Justice i aż dwukrotnie z rzędu Łukasz Kolenda, pod koszem nieźle pokazał się Martins Meiers, a wynik doskonale to wszystko odzwierciedlał. WKS szybko zbudował prowadzenie 14:6. Goście nie zamierzali jednak odpuszczać. Gdy tylko Śląsk nieco zaciął się w skuteczności, od razu to wykorzystali. Gdy za 3 pkt trafił Mateusz Dziemba, było już zaledwie 18:15, ale końcówka kwarty należała do WKS-u, który triumfował w pierwszej kwarcie ostatecznie 23:17.

Nie był to jednak absolutnie łatwy mecz dla Śląska i druga kwarta bardzo długo pokazywała dlaczego. WKS miał sporo kłopotów ze skutecznością. Przez ponad 6 minut wrocławianie zdobyli tylko 9 pkt. Mało jeśli chce się przynajmniej utrzymać przewagę. Ta zaś topniała stopniowo, aż w końcu na 2,5 minuty przed końcem partii nr 2, goście wyszli na prowadzenie 35:34. Śląsk płacił za nieskuteczność, a także bardzo przeciętną, zwłaszcza jak na wrocławian, postawę pod szczególnie własnym koszem, bowiem lublinianie coraz częściej przedzierali się przez ich defensywę. Na dodatek dwukrotnie za trzy trafił Elijah Wilson i w pewnym momencie było już nawet 43:37. Ostatecznie do przerwy goście niespodziewanie prowadzili 43:40.

WKS dostał jasny sygnał w pierwszej połowie, że choć grają z ostatnim zespołem w tabeli, niczego łatwo nie dostaną. Toteż po powrocie na parkiet wzięli się do roboty. Zaczęli od uruchomienia nieco zaśniedziałej strefy podkoszowej. Już w pierwszych minutach punkty stamtąd zdobywali Aleksander Dziewa czy Kerem Kanter. Turek wraz z Kodim Justice’m dorzucili też po trójce i Śląsk odzyskał prowadzenie (54:50). W końcówce kwarty udało im się jeszcze nieco powiększyć przewagę, głównie dzięki dobrej postawie Jakuba Karolaka. Przed ostatnią kwartą było 63:56 dla gospodarzy.

W niej zaś przewaga wrocławian rosła. Ton grze zespołu nadawali zwłaszcza Karolak oraz Ramljak, ale i reszta zespołu nie próżnowała. Pod koszem rządził Dziewa, swoje punkty dorzucił młody Kacper Gordon, ogólnie mówiąc, w zespole siła. Siła której ambitny zespół z Lublina nie był w stanie się przeciwstawić. WKS dopełnił w czwartej kwarcie wszelkich formalności i triumfował 84:76.

Jeśli ktoś myślał, że ostatnią drużynę w tabeli Śląsk zleje bez kłopotu 30-stoma punktami, ten grubo się mylił. Pszczółka Start Lublin zaprezentowała się ambitnie, prowadziła po pierwszej połowie, ale gdy przyszło co do czego, WKS udowodnił że ma w składzie mnóstwo jakości. Co jednak najważniejsze, umie z niej skorzystać. Dziś nie było jednego lidera. Dziś zatriumfowała stabilność całego składu. Kilku zawodników z dwucyfrowym wynikiem punktowym, dobra gra w kluczowych momentach. Klasa godna czołówki tej ligi.

Siódme zwycięstwo ligowe z rzędu. Na takim rozpędzie nic tylko wjechać z drzwiami do legendarnej Hali Stulecia. Na początek starcie w EuroCup. W środę 22 grudnia o 20:00 WKS podejmie hiszpański Joventut Badalona.

WKS Śląsk Wrocław – Polski Cukier Pszczółka Start Lublin 84:76 (23:17, 17:26, 23:13, 21:20)

Śląsk: Kolenda 14, Kanter 15, Justice 11, Dziewa 15, Ramljak 11 oraz Karolak 6, Gordon 2, Wójcik 0, Langevine 2, Gabiński 0, Meiers 8, Marchewka 0

Trener: Andrej Urlep

Start: Taylor 17, Melvin 12, Wilson 20, Carter 7, Kostrzewski 6 oraz Dziemba 10, Pelczar 0, Ciechociński -, Obarek 2, Jeszke 2, Szymański 0

Trener: Tane Spasev

Oceń publikację: + 1 + 7 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1273