Sport

Czas na przystanek Armenia i oby nie był końcowy. Śląsk zmierzy się z Araratem

2021-07-22, Autor: Bartosz Królikowski

Była Estonia, teraz czas na Armenię. Piłkarze Śląska Wrocław po uporaniu się z Paide Linnameeskond kontynuują swoją podróż w kierunku fazy grupowej UEFA Conference League. Podróż która teraz stała się dosłownie o WIELE dłuższa, bowiem Wrocław i Erywań dzieli ponad 3700 km. Jednak kilometry to tylko jeden z powodów, dla którego to wyzwanie zapowiada się na dużo trudniejsze. Trudniejsze, ale wciąż jak najbardziej osiągalne i do przejścia.

Reklama

Pewnie, dość wysoko i niemalże bez kłopotów. Śląsk Wrocław uporał się ze swoim estońskim rywalem dokładnie tak jak przynajmniej powinien się uporać. Przynajmniej, bowiem ten dwumecz dało się bez wiele większego wysiłku wygrać wyżej niż 4:1. Taki dwumecz na rozgrzewkę. No bo umówmy się, Paide nie zawiesiło poprzeczki… praktycznie w ogóle.

Polskie zespoły w europejskich pucharach kompromitują się ze sporą regularnością. A to jakaś Mołdawia, a to Cypr, a to w Luksemburgu mistrz Polski w cymbał dostanie. Uzbierało się na przestrzeni lat, nie ma co, więc przed tym dwumeczem wizja zwycięstwa Paide nie była w pełni surrealistyczna. Jednakże Estończycy nawet za szczególnie nie walczyli o ten awans. Nawet pomimo iż WKS zwłaszcza na wyjeździe, grał czasami naprawdę słabiutko, trudno było wydobyć z siebie jakieś zaniepokojenie. Choćby moment zwątpienia w awans Śląska.

Śląska który jak wspomniałem, nie zachwycił tym dwumeczem. Na pewno nie wyglądał jeszcze tak jak trener Jacek Magiera by chciał, czy jak kibice by tego chcieli. Wrocławianie na wyjeździe długimi fragmentami prosili się o kłopoty, nie potrafiąc jasno i wyraźnie podkreślić grą kto tu jest lepszy. Na własnym boisku wyglądali już lepiej. Zdominowali Paide absolutnie i dokumentnie, a Michał Szromnik przez przynajmniej 80 minut wygranego przez WKS 2:0 meczu mógłby zamiast stać na bramce np. pograć w berka z dzieciakami zgromadzonymi na trybunach. By się chociaż trochę zmęczył, a co by najmłodsi kibice mieli radochę, to nie sposób zmierzyć.

Wrocławianom brakowało przeciwko Paide wielu rzeczy. Przede wszystkim kulała celność podań. Zwłaszcza w pierwszym meczu było to widać, choć i w drugim mimo iż Śląsk wykonał chociażby tyle dośrodkowań, że obrońcy Paide chyba częściej patrzyli do góry niż na dół, to 95% z nich nie przyniosła żadnego zagrożenia. To z kolei rodzi zarzut zbyt statycznego oraz jednostajnego rozgrywania akcji. Za mało było w tym wszystkim polotu.

Mateusz Praszelik, poza kilkoma przebłyskami, zaprezentował się o wiele za słabo jak na takiego rywala. Waldemar Sobota zaś wciąż rozczarowuje. Nie dał tym dwumeczem wielkiej nadziei, że w tym sezonie wreszcie pokaże umiejętności, które pozwoliły mu tyle lat grać w lepszych piłkarsko od Polski krajach. Na plus na pewno debiutant Victor Garcia. Hiszpan w rewanżu z Estończykami dał sporo zamieszania oraz konkrety (gol i asysta). Zobaczymy co będzie przeciwko rywalowi, który jednak postanowi coś utrudnić. Aczkolwiek Garcia pokazał, że rywalizacja na lewej obronie między nim, a jałowym w pierwszym meczu Dino Stiglecem, będzie ciekawa.

Przed Śląskiem teraz kolejne wyzwanie. Ararat Erywań w I rundzie eliminacji sprawił niemałą sensację. Ormianie wyrzucili z LKE węgierski Fehervar KC. Węgrzy nie byli może aż takim faworytem dwumeczu jak choćby Śląsk z Paide, ale mniejszym też niewiele. A tu niespodzianka. Ararat nie pokazał przeciwko faworytom wielkiego futbolu, widać było niemałe piłkarskie różnice. Nawet w statystykach, Madziarzy mieli przewagę praktycznie we wszystkim. Lecz pokazał serce. Serce i skuteczność, bowiem w przeciwieństwie do Fehervaru, co mieli to wykorzystywali, przeciągając na swoją stronę jedyną liczącą się statystykę. Potwierdzili też, że zespoły z Armenii, Kazachstanu czy Azerbejdżanu potrafią zrobić doskonały użytek z własnego boiska i dalekie wyjazdy tam niejednym dały w kość. Fehervar przegrał w Giumri 0:2. Ważna rzecz, w Giumri, nie Erywaniu, bo Ararat z przyczyn formalnych domowe mecze gra 120 km od prawdziwego domu.

Przed WKS-em zatem wyzwanie większe, niż papier sugeruje. Na nim bowiem trudno w kadrze Araratu znaleźć nazwiska, które nawet ekspertowi piłkarskiemu cokolwiek powiedzą. Ich kadra składa się w większości z Ormian. Największą gwiazdą zdaję się być jednak Iworyjczyk Mory Kone. Ten 26-letni napastnik w lidze ormiańskiej ma już 30 goli w ledwie 51 meczach. Przeciwko Fehervarovi gola nie zdobył, ale na pewno na niego obrońcy WKS-u będą musieli uważać. Węgrom dwa gole strzelił zaś ofensywny pomocnik Dimitrije Pobulić, sygnalizując dobrą formę już na start rozgrywek.

Jeśli chodzi o skład Śląska, wielu zmian nie ma się co spodziewać. Victor Garcia pokazał się z Paide z takiej strony, że w Armenii Dino Stiglec powinien również zasiąść na ławce. Do składu teoretycznie wrócił Łukasz Bejger, ale młody obrońca po kontuzji z pewnością ma jeszcze braki, a jako że przed Śląskiem okres grania co 3-4 dni, nie ma co za szybko ryzykować. Na 100% zabraknie zaś Lubambo Musondy, który z uwagi na problemy wizowe nie mógł pojechać do Armenii.

Mecz Ararat Erywań – Śląsk Wrocław rozpocznie się w czwartek 22 lipca o 15:00 na stadionie w Giumri (który nie ma sztucznego oświetlenia, stąd tak wczesna godzina). Transmisja na Polsacie Sport.

Przewidywany skład Śląska:

Szromnik – Lewkot, Golla, Tamas – Janasik, Mączyński, Schwarz, Garcia – Praszelik, Pich - Exposito

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1592