Kultura

DKF online o fali samobójstw wśród młodych ludzi

2020-04-21, Autor: Michał Hernes

Dyskusyjny Klub Filmowy DKF Centrum przeniósł się do internetu. Tym razem kurator cyklu, Adam Kruk przygotował prelekcję o „Tajemnicach Bridgend". To film inspirowany prawdziwymi wydarzeniami z obrosłego czarną legendą miasta, gdzie od 2007 roku odnotowano falę trudnych do wyjaśnienia samobójstw młodych ludzi.

Reklama

Organizatorzy wydarzenia zachęcają do obejrzenia na Facebooku DCF prelekcji kuratora cyklu, Adama Kruka i odszukania „Tajemnicy Bridgend” w internecie.

Michał Hernes: w „Tajemnicach Bridgend” zadajesz ważne pytanie: "dlaczego ludzie popełniają samobójstwa?", ale nie udzielasz na nie odpowiedzi. Dlaczego?
Jeppe Rønde: Nie dowiemy się nigdy, jaki jest sens śmierci i życia.

Skąd zainteresowanie taką tematyką?
W „Micie Syzyfa” Albert Camus napisał, że jest tylko jeden prawdziwie poważny filozoficzny problem: samobójstwo. Niestety, to bardzo bliska mi tematyka i dlatego musiałem się w nią zagłębić. Często pytam sam siebie: „czemu wstaję rano z łóżka i jaki jest sens tego wszystkiego?”.

W takim razie, czym jest dla ciebie robienie filmów?
Częścią mojego życia. Narracja to zaś poszukiwanie sensu i tworzenie go. Nie wybrałem bycia artystą.

Odczuwasz głód życia?
Owszem, któż go nie odczuwa?

Jak dowiedziałeś się o historii, która posłużyła za inspirację dla „Tajemnic Bridgend”?
27 stycznia 2008 roku przeczytałem mały artykuł w duńskiej gazecie, dotyczący ośmiu powiązanych ze sobą samobójstw. Wszyscy ci młodzi ludzie powiesili się, spekulowano więc, że to kult samobójczych śmierci i że te osoby zgadały się ze sobą przez internet. Przeczytawszy o tym, zdecydowałem się pojechać do Walii, gdzie to się wydarzyło. W Bridgend zależało mi na spotkaniach z miejscową ludnością, przede wszystkim z młodzieżą i dzieciakami, ale też z rodzicami, dziadkami, politykami i całą resztą. Chciałem się jednak skoncentrować na nastolatkach.

Czy łatwo było do nich dotrzeć i zyskać ich zaufanie?
Nie, ponieważ w okolicy kręciło się sporo dziennikarzy i innych ludzi, szukających taniej sensacji. Mimo to zyskałem ich zaufanie. Odnoszę wrażenie, że wynika to z faktu, że charakteryzuje mnie podobna wrażliwość.

Wspominałeś o mediach, które zrobiły z tego wydarzenia spektakl.
Wszyscy eksperci podkreślają, jak ważne jest, by mówić o samobójstwach, a nie zamiatać je pod dywan. Problem stanowią natomiast tabloidy, epatujące obrzydliwymi nagłówkami i zdjęciami młodych samobójców. Nie powinno się o tym mówić w ten sposób. Dla porównania nie brakowało bardzo dobrych artykułów w innych gazetach, a także audycji radiowych. Ja zrobiłem zaś film. Wszystko to pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego takie wydarzenia mają miejsce.

Czy wielkim wyzwaniem jest opowiedzenie takiej historii z punktu widzenia nastolatka?
To przecież ludzka istota. Czym różni się od dorosłych?

Na główną bohaterkę swojego filmu wybrałeś niewinną dziewczynę, która przybywa do tego miasteczka z zewnątrz.
W poszukiwaniu materiałów spędziłem tam sześć lat. Wszyscy bohaterowie „Tajemnic Bridgend” są zainspirowani prawdziwymi mieszkańcami tego miasteczka. Zdecydowałem się na tę dziewczynę, bo początkowo sam odczuwałem wyobcowanie. Jednocześnie jest ona reprezentantem widowni.

Jak przebiegał proces wybierania aktorów?
Przez półtora roku organizowaliśmy castingi w okolicy i znaleźliśmy chłopaka, który miał zagrać główną rolę. Jego najlepszy przyjaciel się jednak powiesił, musieliśmy więc zakończyć współpracę. Właśnie dlatego postanowiłem, że w poszukiwaniach głównej bohaterki musimy wyruszyć do Londynu. Do głównych ról zaangażowaliśmy ludzi z zewnątrz, a do pozostałych- mieszkańców Bridgend. Kiedy rozmawiałem z aktorami, podkreślałem, że nie muszą być precyzyjni w wygłaszaniu swoich kwestii; grunt, żeby zachowali sens tych wypowiedzi.

Jakie było największe wyzwanie w pisaniu scenariusza do tego filmu?
Moralny aspekt całej sprawy, czyli to, jak blisko możemy się posunąć, żeby zbudować właściwą historię. Trudność polegała na tym, że nie znamy odpowiedzi. Artyści nie są od tego, by ich udzielać, to rola dziennikarzy. My zadajemy pytania. Moje zadanie polegało na tym, że zadać te właściwe i ułożyć je tak, by układały się w pytania, które mogliby sobie postawić widzowie.

Czego się dowiedziałeś w czasie prac nad scenariuszem?
Potwierdziło się moje przeczucie, które odczuwałem, mieszkając w Jerozolimie. Przebywałem tam w czasie drugiej Intifady, czyli powstania Palestyńczyków przeciwko izraelskiej okupacji Palestyny. W czasie wojennej religijnych ludzie myślą o sobie w kategoriach „,my”. Nie można się w tym zagubić, to bywa niebezpieczne. W Bridgend naszła mnie identyczna refleksja. Młode osoby chciały być częścią wielkiej grupy; kręciły się po okolicy, nie zawsze wiedząc, gdzie zmierzają. Część z nich była zapewne zaślepiona. Dotyczy to wszystkich ludzi, nie odkryłem niczego nowego. Zaskoczyło mnie jednak, że to, co widziałem w Jerozolimie może też dotyczyć młodych Walijczyków. Z drugiej strony wszyscy odczuwamy potrzebę bycia w większej społeczności, zwłaszcza gdy jesteśmy młodzi i próbujemy odnaleźć swoją tożsamość. Nawet jeśli te grupy są mniejsze, czujemy chęć przyłączenia się do nich.

To ponura refleksja. Twój film jest smutny, ale też przepiękny, przede wszystkim w warstwie wizualnej.
To dla mnie bardzo ważne i zajęło mi sporo czasu. W moim filmie istotną rolę odgrywa także dźwięk. Kiedy nie ma odpowiedzi, warto jej szukać w warstwie estetycznej. Duński filozof Søren Kierkegaard był zakochany w swojej narzeczonej, ale dopadł go kryzys twórczy. Potrzebował zarówno pisania, jak i miłości. W liście napisał do niej, że poszukuje pytań i zastanawia się nad różnymi wariantami pytania: „dlaczego?”. Oglądając mój najnowszy film, też ciągle dumasz nad tego typu zagadnieniami.

Wracając do Kierkegaarda, nosił binokle, stał na moście i wypatrywał narzeczonej, rozmyślając nad tym, gdzie może ona być. Jego zdaniem szkło z binokli jest lustrem, ponieważ wskazuje na siebie. Kiedy szukasz odpowiedzi, powinieneś ich szukać w sobie. Jako filmowcy staramy się otworzyć jak najwięcej luster przed widzami, żeby zaczęli myśleć i pytać o siebie i swoje rodziny, a nie o fabułę filmu. Ważną inspiracją jest dla mnie Andriej Tarkowski i jego „Zwierciadło”.

Czym jest dla ciebie kino?
Sztuką inną niż wszystkie, która posługuje się czasem w podobny sposób, jak muzyka, ale operuje też obrazami. To specyficzna i młoda forma sztuki, mająca zaledwie sto dwadzieścia lat i skierowana do mas bardziej niż jakakolwiek z innych form artystycznej działalności. Dzięki temu ma potężną moc, oddziałując na wszystkie nasze zmysły. Robiąc filmy, przez cały czas używam muzyki, dźwięków i obrazów. Moim zdaniem powinniśmy pójść o krok dalej w języku kina.

Czy kino ma twoim zdaniem większą moc niż książki?
Wiele zależy od tego, kim jesteś. Jedni wolą literaturę, bo w wyobraźni tworzą własne obrazy. Każdy z nas ma swoją własną prawdę.

Czy powrócisz do tematów związanych z samobójstwem?
Trudno powiedzieć. Być może zabrzmi to patetycznie, ale wierzę, że to nie ja wybieram tematy, tylko one wybierają mnie.

Czy wierzysz, że filmy są w stanie zmienić ludzi?
Wiele rzeczy jest w stanie dokonać w ludziach zmiany. Wiem natomiast, że mój film zmienił życie jednej osoby. Po ukraińskiej premierze tej produkcji, dwie bardzo młode Ukrainki podeszły do mnie z telefonem, bo nie znały angielskiego, ale chciały się ze mną porozumieć, korzystając z Google Translate. Jedna z nich wyznała mi, że miała w planach samobójstwo, jednak po obejrzeniu mojego filmu zdecydowała, że tego nie zrobi. Początkowo zastanawiałem się, czy naprawdę miała to na myśli, bo Google Translate czasem płata figle. Potwierdziła, że właśnie o to jej chodziło. W czasie seansu poczuła, że ktoś rozumie coś, co tkwi w jej wnętrzu, a czego nie potrafiła opisać. O samobójstwie myślała też jej koleżanka. Wciąż jestem z nimi w kontakcie. Wierzę, że różne rzeczy są w stanie zmienić ludzkie życie. Może to być zarówno rozmowa między dwójką ludzi, jak i film. Z radością mogę stwierdzić, że „Tajemnice Bridgend” zrobiły więcej, niż mogłem sobie wymarzyć.

Wywiad został przeprowadzony przed wybuchem epidemii koronawirusa.

CZYTAJ TEŻ: "NIE WSZYSTKIE KINA OTWORZĄ SIĘ PO EPIDEMII" [WYWIAD]

CZYTAJ TEŻ: KRYZYS W BRANŻY FILMOWEJ. CO Z KINAMI?

CZYTAJ TEŻ: NAJWIĘKSZE WROCŁAWSKIE OBIEKTY JUŻ LICZĄ STRATY

Czy kina przetrwają kryzys związany z epidemią koronawirusa?




Oddanych głosów: 498

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1209