Kultura

Dlaczego mam problem z „Klątwą” [KOMENTARZ]

2017-10-20, Autor: Michał Hernes

O „Klątwie” tyle się mówi i pisze, ale mimo wszystko w czwartkowy wieczór zobaczyłem w trakcie tego spektaklu coś, czego kompletnie się nie spodziewałem.

Reklama

Pesymizm reżysera „Klątwy” Olivera Frljića kojarzy mi się z pesymizmem wybitnego amerykańskiego pisarza Williama Styrona. Temu drugiemu w „Wyborze Zofii” nie wystarczył temat Holokaustu. Poszedł o krok dalej, poddając tytułową bohaterkę tak nieprawdopodobnemu ciśnieniu przeraźliwej próby, że wątpię, by nawet w ponurych czasach nazistowskich Niemiec coś takiego miało miejsce.

Odnoszę wrażenie, że kontrowersyjny chorwacki reżyser wyszedł w swoim nihilizmie z założenia, że mrok „Klątwy” Wyspiańskiego to dla niego za mało i że trzeba do tego dołożyć autotematyczną opowieść o aktorach opowiadających o tym, jak w dzieciństwie byli molestowani przez księży. A to nie koniec. Gdy aktorka Karolina Adamczyk-Oleszczuk zapytała przy zapalonych światłach o to, która z pań na sali miała aborcję, rękę podniosła tylko jedna osoba.

Co jeszcze można zobaczyć w „Klątwie”? Chociażby pomnik Jana Pawła II zwisający na stryczku nad sceną z tablicą „obrońca pedofilów”. Szokujące? Problem polega na tym, że w kulturze i popkulturze podobnych przykładów można by znaleźć więcej. W mało znanym w Polsce filmie „Czwarty człowiek” Paula Verhoevena biseksualny pisarz, który ma problemy z odróżnieniem, co jest prawdą, a co fikcją, wyobraża sobie w kościele, że uprawia inną czynność seksualną z wiszącym na krzyżu Jezusem. Czy gdyby pokazano ten film w naszym kraju, protesty byłyby równie wielkie, jak przy okazji „Klątwy”?  

Jednocześnie ten autotematyczny spektakl jest bardzo autoironiczny i autokrytyczny. O jego reżyserze mówi się w nim, że jest odważnym i bezkompromisowym hipokrytą, który uważa się za feministę, a nakazuje aktorkom i aktorom robić na scenie obsceniczne rzeczy. Mówi się o nim, że wróci do Monachium albo Chorwacji, a aktorzy pozostaną w Polsce, gdzie mierzą się albo będą mierzyć z ostracyzmem.

O „Klątwie” tyle się mówi i pisze, ale mimo wszystko w czwartkowy wieczór zobaczyłem w trakcie spektaklu coś, czego kompletnie się nie spodziewałem.  Spektakl wywołał we mnie smutek, gniew, choć były też momenty, w trakcie których się śmiałem, nawet jeśli był to śmiech przez łzy. Choćby w momencie, gdy padło zdanie, że Oliver Frljić wystawi za rok Fredrę w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

„Wszystko, co robimy i mówimy w teatrze, jest fikcją” – powtarzają aktorzy tej zaskakująco i odważnie bezpretensjonalnej opowieści.

Wybitny dramaturg Arthur Miller powiedział kiedyś, że w wielkich dramatach padają wielkie pytania, a jeśli ich nie ma, to dramaty nie są niczym więcej, niż tylko popisem technicznym. Amerykański mistrz nie potrafił sobie wyobrazić teatru godnego jego czasów, który nie próbowałby zmienić świata. Mimo całej tej bezpretensjonalności „Klątwy” coś czuję, że jej reżyser podpisałby się pod tymi słowami.  

Jednocześnie mam z „Klątwą” problem  – jest zdla mnie zbyt bolesna i wstrząsająca, przez co zostanie we mnie na długo. Po obejrzeniu tego teatralnego arcydzieła moje życie nie będzie już takie samo. Jest mądre mądrością, jakiej brakuje wielu spektaklom.

Oceń publikację: + 1 + 12 - 1 - 10

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kogo poprzesz w wyborach prezydenta Wrocławia?







Oddanych głosów: 8803