Sport

Dominacja i dewastacja na początek roku. Koszykarski Śląsk rozgromił Asseco Arkę Gdynia

2021-01-03, Autor: Bartosz Królikowski

To był pokaz siły w wykonaniu wrocławian. Koszykarski Śląsk Wrocław nie dał najmniejszych szans Asseco Arce Gdynia, rozbijając zespół z Pomorza na ich parkiecie 102:63. To drugi raz w tym sezonie, gdy WKS przekroczył barierę 100 pkt w jednym meczu, a jednocześnie pierwszy w spotkaniu wyjazdowym.

Reklama

Wrocławianie w 2021 rok weszli na trzecim miejscu w tabeli i po dwóch zwycięstwach z rzędu. Ich forma nie była może jeszcze w pełni stabilna, bowiem chociażby ze Spójnią Stargard w ostatnim meczu przed świętami męczyli się dużo bardziej niż powinni. Ale charakter to w tym sezonie jeden z największych atutów Śląska, który z wielu opresji i kryzysów w trakcie meczu, wychodził obronną ręką. Na przeciwnym biegunie z kolei znajdowali się rywale WKS-u. Na Asseco Arkę spadła w ostatnich tygodniach plaga kontuzji, m.in. dwóch najlepiej punktujących, Przemysława Żołnierewicza oraz Krzysztofa Szubargi. To nie pozostało bez wpływu na formę, gdyż gdynianie przegrali osiem z ostatnich 9 meczów. Mimo iż mecz odbywał się na boisku rywala, to Śląsk był więc faworytem. Można było wręcz stwierdzić, iż wrocławianie z tak osłabionym przeciwnikiem mieli wręcz obowiązek wygrać, by kontynuować umacnianie się w ścisłej czołówce tabeli.

Dobry początek meczu był dla Śląska bardzo istotny, gdyż można było przypuszczać iż to wtedy gospodarze będą najgroźniejsi, a dopiero potem osłabieni zaczną tracić siły. Oczywiście wcale tak być nie musiało, ale WKS tak czy inaczej w pierwszej kwarcie mocno zaznaczył swoją przewagę. O ile bowiem w pierwszych minutach Arka dotrzymywała im kroku, tak z czasem dobra gra duetu Aleksander Dziewa-Strahinja Jovanović dała gościom prowadzenie nawet 17:7. Wrocławianie popełnili potem kilka dość głupich błędów i gdynianie znów się zbliżyli, przewagę Śląska odbudował Mateusz Szlachetka. Młody rozgrywający pokazał się w końcówce kwarty ze świetnej strony, a jego wsad na kilka sekund przed końcem spuentował udaną dla WKS-u kwartę, wygraną 23:14.

W drugiej części meczu WKS wciąż miał sytuację pod kontrolą i w zasadzie powtórzył scenariusz z pierwszej kwarty. Spokojny początek, kilka celnych rzutów na utrzymanie przewagi, chwilowy przestój w grze, a potem znów wejście na wysokie obroty. Bardzo dobrze grał chociażby Ivan Ramljak, który powrócił do gry po przedświątecznej nieobecności w meczu ze Spójnią, czy Mateusz Szlachetka, zmierzający po swój najlepszy wynik punktowy w barwach Śląska. Druga kwarta tylko powiększyła przewagę gości, którzy prowadzili już 50:30.

Po przerwie znacznie lepsza postawa Śląska, przerodziła się w absolutną dominację. Już na początku trzeciej kwarty wrocławianie potraktowali rywali serią czterech celnych rzutów za trzy punkty z rzędu. Coraz bardziej bezradnych rywali, bo po zespole z Gdyni widać po prostu było, że nie mają pomysłu na poprawę gry, a nawet gdyby pomysł był, to brakowało wykonawców. Rozpędzony WKS bił i patrzył tylko czy równo puchnie. Tylko w tej kwarcie goście trafili aż siedem trójek. Efekt? Prowadzenie aż 87:42 przed ostatnią częścią meczu.

Czwarta kwarta z reguły jest decydująca o losach meczu, ale trudno było oprzeć się wrażeniu, iż Śląsk po prostu zamknął już ten mecz wcześniej. Nawet przy jakimś mega-kryzysie roztrwonienie ponad 40 pkt było mało możliwe, zwłaszcza że sama Asseco Arka musiałaby zacząć niesamowicie trafiać. A to z kolei przy ich dyspozycji wydawało się jeszcze bardziej nierealne. Wrocławianie byli tego świadomi, bo nie forsowali już tempa w ostatniej kwarcie i koncentracja też już nie była ta, bo popełniali więcej błędów oraz rzucali mniej skutecznie. Przegrali nawet tą kwartę, lecz tylko sześcioma punktami (15:21). Nie zmieniło to faktu, iż w ostatecznym rozrachunku WKS wygrał pewnie oraz wysoko 102:63.

Śląsk miał pojechać to Gdyni, pokazać swoją siłę oraz formę i wygrać wysoko. Misja została więc wypełniona w 100%. Niemalże od początku meczu widać było wyraźnie kto tutaj dominuje. WKS nie dał gospodarzom żadnych szans. Asseco Arka gasła z każdą minutą, nie mając po prostu argumentów na przełamanie supremacji wrocławian. Śląsk był skuteczniejszy, szczelniejszy w obronie, miał więcej jakości praktycznie wszędzie i celniej rzucał za trzy. Świetny mecz rozegrali choćby Akos Keller, który jeśli chodzi o rzuty z gry miał 6/6, Strahinja Jovanović, najlepiej punktujący na boisku (19 pkt), czy Mateusz Szlachetka, który zanotował najlepszy występ w barwach Śląska. To miała być dominacja. I jak najbardziej była.

WKS zbliża się powoli do aż sześciu domowych spotkań z rzędu, ale zanim to nastąpi, czeka ich jeszcze jeden mecz wyjazdowy. W sobotę 9 stycznia udadzą się do Starogardu Gdańskiego, gdzie zmierzą się z ostatnią w tabeli Polpharmą.

Asseco Arka Gdynia – WKS Śląsk Wrocław 63:102 (14:23, 16:27, 12:37, 21:15)

Asseco Arka: Kobel 4, Dylewicz 15, Wołoszyn 5, Hrycaniuk 12, Wadowski 10 oraz Kołodziej 7, Walkowiak 0, Kaszowski 4, Pluta 2, Malczyk 0, Kowalczyk 4

Trener: Przemysław Frasunkiewicz

Śląsk: Gibson 10, Keller 14, Dziewa 10, Jovanović 19, Ramljak 13 oraz Stewart 14, Musiał 2, Gordon 0, Gabiński 3, Szlachetka 13, Tomczak 4, Zagórski 0

Trener: Oliver Vidin

Oceń publikację: + 1 + 8 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1125