Sport

Druga strona medalu - Zuzanna Sklepowicz (odc. 24)

2017-10-11, Autor: Andrzej Gliniak

Mistrzyni Polski, koszykarka Ślezy Wrocław - Zuzanna Sklepowicz - jest kolejnym gościem Andrzeja Gliniaka w cyklu "Druga strona medalu". Zapraszamy do lektury!

Reklama

Masz zaledwie dwadzieścia jeden lat, zaczynasz dopiero trzeci sezon w ekstraklasie a na twoim koncie już brązowy i złoty medal Mistrzostw Polski. O takich sukcesach wiele koszykarek, nawet z kilkunastoletnim stażem, może jedynie pomarzyć.
Rzeczywiście wszystko potoczyło się błyskawicznie. Czasami aż się uszczypnę, żeby sprawdzić czy to aby nie piękny sen. Jeszcze jako dziewczynka przesiadywałam w szatni, kiedy mecze w barwach Ślęzy rozgrywała siostra Karolina. Wtedy byłam szarą myszką, a wszystkie starsze dziewczyny były moimi ciociami. Dziś dopingują mnie z trybun a ja reprezentuje barwy klubu, w którym chciałam występować od małego. W końcu jestem wrocławianką. Trafiłam do drużyny w idealnym momencie. Przed sezonem nikt nie stawiał nas w roli faworyta, a my zdobyłyśmy złoty medal wygrywając z dysponującymi świetnym składem Polkowicami czy Wisłą Kraków. Naszym największym atutem była i jest fantastyczna atmosfera. "Team spirit" z prawdziwego zdarzenia. Poza treningami też staramy się spędzać czas razem. Często zabieramy zagraniczne koszykarki na wycieczki i pokazujemy najfajniejsze miejsca we Wrocławiu.

Atutem jest też Wasza niesamowita publiczność.
Zawsze kiedy gramy we Wrocławiu dostajemy skrzydeł. Atmosfera w kameralnej hali AWF-u jest niesamowita. To zdecydowanie nasz szósty zawodnik. Nigdy nie ma chamstwa. Na trybunach panuje rodzinna atmosfera. Dopinguje mnie z reguły cała rodzina, a także mnóstwo znajomych.

Gdybyś w swoim koszykarskim CV miała wybrać swój najlepszy, indywidualny występ?
Myślę, że jeszcze wiele świetnych meczów przede mną. Do tej pory jednak najbardziej wspominam tegoroczny piąty, półfinałowy pojedynek z Polkowicami we Wrocławiu. Hala wypełniona była do ostatniego miejsca. W trzeciej kwarcie przegrywaliśmy już ponad dziesięcioma punktami. Przed decydującą partią Sharnee Zoll wygłosiła mobilizująca przemowę. - W Polkowicach prowadziłyśmy wysoko i nie udało się wygrać. Teraz musimy odwrócić sytuacje i zrobić to, co one nam. Do boju dziewczyny! - krzyczała. Poskutkowało. Mimo, że ciężar gatunkowy był ogromny, presja mnie nie przygniotła. Grałam niemal cały mecz. W najważniejszych momentach nie zadrżała mi ręka. Zdobyłam dwanaście punktów i dołożyłam sporą cegiełkę do awansu do finału.

Ogromną rolę w karierze sportowca odgrywa przygotowanie mentalne. Ty mocno pracujesz nad swoją psychiką.
Bardzo przeżywam wszelkie niepowodzenia. Po nieudanych meczach czy treningach wracam do domu i analizuje swoje błędy. Nawet za bardzo. W ubiegłym sezonie podczas jednego z meczów popełniłam stratę, za chwilę następny błąd w moim wykonaniu i jeszcze jeden. Trener Rusin zdjął mnie z boiska, bo wiedział, że w tej sytuacji już się nie odbuduje. Choć z drugiej strony podczas najważniejszych meczów potrafię wziąć odpowiedzialność na siebie i poradzić sobie z presją. To taki trochę paradoks. Na pewno przyda mi się praca z psychologiem.

Mimo, że jesteś jedna z najmłodszych zawodniczek, to Ty wyprowadzasz zespół na boisko.
To już taki nasz rytuał. Przed każdym meczem, po wyjściu z szatni, Sharnee krzyczy "Zuza", ja odpowiadam "jestem" i cała drużyna ze mną na czele wybiega na parkiet. Amerykańska rozgrywająca jest zresztą dla mnie wielkim autorytetem. To taki Napoleon w drużynie. Liderka i dobry duch zespołu. Zawsze pełna pozytywnej energii i bardzo pomocna. Wiele się od niej nauczyłam.

Trener chciałby, żebyś w przyszłości to Ty pełniła role liderki.
Jestem jeszcze młodą koszykarka, ale starsze dziewczyny absolutnie nie dają mi tego odczuć. Wręcz przeciwnie. Z racji pozycji na której gram, staram się dyrygować dziewczynami na boisku. Czasem przychodzi mi to z dużą rezerwą. Znam swoje miejsce w szeregu. Chciałbym jednak krok po kroku rozwijać się i zdobywać cenne doświadczenie. Mam swoje ambicje i plany. Ciężką pracą mogę je osiągać.

Dla każdego sportowca wielkim wyróżnieniem jest gra w reprezentacji. Kilka tygodniu temu selekcjonerem został Arkadiusz Rusin, twój klubowy trener. Czy to znaczy, że łatwiej Ci będzie dostać się do kadry?
Reprezentacja jest w przebudowie. Trener z pewnością będzie stawiał na młodsze zawodniczki a ja bardzo chciałabym zdobyć jego zaufanie. Jeśli będę ciężko pracować na treningach a moja forma meczowa bedzie wysoka jestem pewna ze dostanę swoją szanse. Juz po sezonie mistrzowskim na zgrupowanie reprezentacji powołał mnie ówczesny selekcjoner Teodor Mołłow. To było dla mnie wielkie wyróżnienie ale i impuls do jeszcze cięższej pracy.

Do tej pory reprezentowałaś Polskę w rozgrywkach młodzieżowych.
Byłam zawodniczką kadry U-16, U-18 i U-20, a w tym roku grałam na Uniwersjadzie w Tajwanie. Wynik, który osiągnęliśmy był co prawda zdecydowanie poniżej oczekiwań, bo zajęliśmy dopiero trzynaste miejsce, ale same wrażenia z pobytu w Azji były niesamowite. To takie igrzyska dla studentów. Rywalizowaliśmy m.in z USA, Argentyną czy Czechami. Tajwan to inny świat, kultura a przede wszystkim mentalność ludzi. Wszyscy niesamowicie uprzejmi, czasami do przesady. Szczególnie przed meczem, kiedy chciałyśmy się odprężyć i posłuchać muzyki nasza opiekunka co chwilę podchodziła i pytała czy niczego nam nie potrzeba. Dziewczyny wrzucały zdjęcia na instagram a już po zaledwie kilku minutach miejscowi komentowali i życzyli udanego pobytu.

Od początku przyjazdu ostrzyłam sobie też apetyt na spróbowanie miejscowych specjałów. Gdzie możemy dobrze i tradycyjnie zjeść - zapytałysmy nasza przewodniczkę. O tam, na drugiej stronie ulicy - pokazała palcem a naszym oczom ukazał się McDonald's i KFC. Później na szczęście inni sportowcy polecili nam miejscową restaurację, gdzie mogłam spróbować... węża. To była kobra. Przysmak na Tajwanie. Smakowała troche jak ryba z kurczakiem. Na popitkę zamówiłam sok z bambusa. Byliśmy także na szczycie jednego z najwyższych budynków. Ponad 80 pięter. Widok zapiera dech w piersiach. Cudowna panorama całego miasta i okolic. Wrażenie zrobiły też na mnie sunące po ulicach skuterki. Były ich setki. Chyba nawet więcej niż samochodów.

Masz swój wymarzony klub?
Obecnie na pewno Ślęza. Kiedyś chciałbym jednak spróbować swoich sił w jednej z silnych lig europejskich. Hiszpania, Francja a może Rosja? To byłoby coś.

W drużynie Ślęzy występuje wiele zagranicznych koszykarek. Humorystycznych sytuacji z pewnością nie brakuje.
Zawsze śmiechu jest co niemiara, kiedy nawzajem uczymy się słówek w swoich językach. Oprócz polskiego mamy angielski, hiszpański, holenderski, serbski a nawet rumuński. Prawdziwa lingwistyczna mozaika. Oststnio jedna z zagranicznych koszykarek z wielka powagą oznajmiła po polsku że boli ją łydka , po czym złapała się za głowę (śmiech).

Na co wydałaś swoje pierwsze zarobione pieniądze?
Zaprosiłam całą rodzinę na sushi. Resztę wydałam na sportowe ciuchy. Nie były to jakieś duże pieniądze, więc pozbyłam się wszystkiego, co do złotówki. Satysfakcję miałam jednak ogromną.

Ulubione miejsce na wypoczynek?
W tym roku wreszcie spełniłam swoje podróżnicze marzenie i w wakacje odwiedziłam Karaiby. Byłam m.in w Hondurasie czy na Belize. Płynęliśmy ogromnym statkiem. Na pokładzie było kino, teatr, basen a nawet boisko do koszykówki. Próbowałam również swoich sił na flyboardzie czyli urządzeniu służącym do uprawiania ekstremalnych sportów wodnych.

Twój wymarzony partner?
Facet musi być po prostu męski. Najlepiej jakby był przebojowy, z głową pełną pomysłów. Nie lubię stagnacji. Z jednej strony powinien być opiekuńczy, ale też bez przesady. Nie może mnie ugłaskać. Ciepłe kluchy nie są mile widziane (śmiech). Inteligencja przede wszystkim. To największy afrodyzjak.

Jak obecnie widzisz swoją rolę w drużynie?
W tej chwili przeżywam gorszy okres. Czkawką odbija mi się uniwersjada, przez która nie przepracowałam pełnego okresu przygotowawczego. Wychodzę z założenia, że jesteś tak dobra jak twój ostatni mecz, więc absolutnie nie liczę, że za zasługi z poprzedniego sezonu otrzymam miejsce w składzie za darmo. Zaczynamy nowe rozdanie i każda z nas ma czystą kartę. To jednak dopiero początek sezonu i zrobię wszytko, żeby ponownie odzyskać zaufanie u trenera.

Partnerem cyklu jest renomowana włoska restauracja Ristorante Liberta 7 na Placu Wolności 7 we Wrocławiu.

Oceń publikację: + 1 + 10 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 512