Kultura

Dyrektor Opery Wrocławskiej odpiera ataki NIK. „Nie podpisywałem umów sam ze sobą”

2018-07-23, Autor: mh

Z raportu NIK wynika, że dyrektor Opery Wrocławskiej Marcin Nałęcz - Niesiołowski podpisał ze sobą 14 umów na dyrygowanie w spektaklach, zarabiając dzięki temu 430 tysięcy złotych przy pensji dyrektorskiej wynoszącej prawie 160 tys. złotych. Dyrektor Opery zaprzeczył tym doniesieniom i zapewnia, że umów ze sobą nie podpisywał.

Reklama

– Wszelkie umowy między Dyrektorem, a Operą Wrocławską na dodatkowe czynności o charakterze twórczym - kierownictwa muzyczne oraz dyrygowanie spektaklami, zawierane są zgodnie z kontraktem i wyłącznie po uzyskaniu pisemnej zgody organu prowadzącego tj. Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego – można przeczytać w oświadczeniu dyrekcji Opery Wrocławskiej. – Pełna dokumentacja dotycząca tego tematu jest do wglądu w Operze Wrocławskiej w trybie dostępu do informacji publicznej. Jako przykład przedstawiamy ostatnie pismo Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego, w którym wyrażono zgodę na wykonywanie dodatkowych czynności artystycznych przez Dyrektora Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego w charakterze dyrygenta spektakli, a także wyciąg z umowy określenia warunków organizacyjno-finansowych oraz programu działania Opery Wrocławskiej – dodano.

– Dyrektor podpisał się po stronie przewidzianej dla wykonawcy przy użyciu pieczęci dyrektora – napisano w raporcie NIK, który bada wydatki Opery Wrocławskiej pod kątem spożytkowania przez nią państwowej dotacji za 2017 rok. Z raportu wynika, że Nałęcz – Niesiołowski dyrygował w ubiegłym sezonie w co trzecim spektaklu, mimo że w Operze było zatrudnionych 15 dyrygentów. – Wobec stawek przewidzianych w regulaminie wynagrodzenia pracowników opery, stanowiło to równowartość zatrudnienia czterech dyrygentów na podstawie umowy o pracę – można przeczytać w raporcie NIK.

Dyrektor nie zgadza się z tymi zarzutami. – 5 maja 2016 roku wygrałem konkurs na stanowisko dyrektora Opery Wrocławskiej, zorganizowany przez Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego. Przedstawiłem w nim koncepcję prowadzenia jej działalności jako dyrektor naczelny i artystyczny – mówi Nałęcz – Niesiołowski. – Ta koncepcja zyskała aprobatę komisji i uchwałą zarządu województwa zostałem powołany na stanowisko dyrektora – dodał.

W sierpniu 2016 roku między dyrektorem Opery a Urzędem Marszałkowskim została podpisana umowa szczegółowo określająca warunki, na jakich Nałęcz- Niesiołowski może prowadzić tę instytucję, realizując obowiązki zarządcze i artystyczne. – Te dokumenty określają m.in. wysokość wynagrodzenia oraz honorariów za moją pracę w Operze Wrocławskiej – podkreśla Nałęcz- Niesiołowski. Są to: 800 tysięcy złotych brutto (pensja dyrektora naczelnego i artystycznego), 4 tysiące złotych brutto (dodatek funkcyjny) i honoraria za działalność artystyczną, kierownictwa artystyczne oraz dyrygowanie spektaklami i koncertami.

Nałęcz – Niesiołowski tłumaczy, że umowę o dzieło (wysokości 4 tysięcy złotych brutto) nie podpisuje jako dyrektor instytucji, tylko jako artysta – wykonawca. – Nie podpisuję więc tych umów sam ze sobą, ale z Operą Wrocławską reprezentowaną statutowo przez zastępcę dyrektora, pełnomocników oraz głównego księgowego – powiedział dyrektor Opery.

– Na takiej samej zasadzie w instytucjach kultury w całym kraju dyrektorzy mogą prowadzić w ich ramach działalność artystyczną. Opera Wrocławska nie jest wyjątkiem – zapewnia Nałęcz- Niesiołowski.

– Poza mną, w Operze zatrudniono na etacie dwóch dyrygentów. Są to: dyrygent – asystent Adam Banaszek i zatrudniony na etacie bliski współpracownik poprzedniej pani dyrektor Ewy Michnik, Tomasz Szreder. Opera nie zatrudnia więc na co dzień kilkunastu dyrygentów, jak to wynika z raportu NIK- dodał dyrektor tej instytucji.

– Rzeczywiście, w porównaniu do poprzednich sezonie w Operze pojawiło się kilkanaście nowych osób, w tym dyrygentów, z którymi zawierane są umowy o dzieło. Ich nazwiska są dostępne na naszej stronie internetowej – mówi Nałęcz – Niesiołowski.

W całym sezonie Opera Wrocławska zatrudnia ponad stu artystów gościnnych, w tym solistów, wokalistów, reżyserów i choreografów, którzy pracują na umowie o dzieło. – Podobnie jak ja jako dyrygent – podkreślił dyrektor, który dodał, że regulamin wynagradzania Opery Wrocławskiej szczegółowo opisuje te sytuacje. – Przykładowo, zespół orkiestry pracuje w systemie normowym i ponad-normowym, czyli muzycy otrzymują dodatkową umowę za każdy zagrany spektakl. Tak działa większość instytucji muzycznych w naszym kraju – wyjaśnił Nałęcz – Niesiołowski, który jednocześnie przyznał, że na dwóch lub trzech umowach pojawiła się pieczątka dyrektora Opery Wrocławskiej, ale po stronie wykonawcy.

– Chcieliśmy to wytłumaczyć Najwyższej Izbie Kontroli, która nie przyjęła naszych zastrzeżeń – wyjaśnia dyrektor Opery. – Wzięło się to z ludzkiej pomyłki. W tym czasie w sekretariacie Opery nastąpiła zmiana na stanowisku sekretarki i asystentki, która widząc moją parafkę, nieopacznie przystawiła na umowie pieczątkę dyrektora Opery, ale po stronie wykonawcy – powiedział Nałęcz – Niesiołowski, który będzie chciał wnieść zastrzeżenie do protokołu NIK.

– NIK stwierdził, że pełnomocnik dyrektora nie może podpisać zastrzeżeń, zostało więc to oddalone – mówi dyrektor. – Zostałem poinformowany przez NIK, że kolejne kroki będą związane z regionalną izbą obrachunkową. Poprzednie pismo wskazywało, że informacje z protokołu NIK zostaną przekazane do prokuratury. Jeśli tak się stanie, będzie to dla mnie i dla Opery okazja, by wreszcie przedstawić naszą argumentację i sposób, w jaki ten urząd kontroli zachowuje się względem instytucji i jednostek publicznych – dodał.  

– Nie można zaskarżyć do sądu zastrzeżeń pokontrolnych, nie mamy więc prawnej możliwości, aby obiektywny organ, czyli sąd, mógł ocenić rzetelność i wiarygodność tych zastrzeżeń – tłumaczy radca prawny Arkadiusz Skrobich.

Jak wylicza NIK, Nałęcz-Niesiołowski dyrygował w ubiegłym roku w co trzecim wystawianym we Wrocławiu spektaklu, mimo że zatrudniał 15 dyrygentów. Zdaniem NIK, zgodnie z regulaminem wynagrodzeń pracowników Opery, w 2017 roku dyrygenci mogli wziąć udział maksymalnie w trzech dodatkowych przedstawieniach i uzyskać po 1,5 tys. zł za każde z nich, tymczasem według Najwyższej Izby Kontroli dyrektor dyrygował w ubiegłym roku średnio sześcioma spektaklami. – W mojej umowie z Urzędem Marszałkowskim jest limit dotyczący kierownictw artystycznych – tłumaczy Nałęcz- Niesiołowski.  – Są to dwie premiery operowe i jedna baletowa. Na każdy kwartał przedstawiany jest plan akceptowany przez Urząd Marszałkowski. Dopiero wówczas może być podpisana umowa – dodał.

– Całkowitą nieprawdą są informacje o 15 dyrygentach zatrudnionych w Operze. W określonych okresach pracowało w niej trzech dyrygentów, ale nigdy przez cały rok – podkreśla Skrobich.– Teza NIK jest taka, że 4 tysiące złotych za dyrygowanie to wygórowana cena, tymczasem z przeprowadzonej przez nas analizy wynika, że w Bydgoszczy średnia ich zarobków to 5 i pół tysiąca złotych, a w Teatrze Wielkim – 6 i pół. Zastrzeżenia NIK, że 4 tysiące to wygórowana kwota i że doszło do niegospodarności nie znajdują więc pokrycia w faktach – twierdzi Skrobich, który dodał, że po otrzymaniu zgody Urzędu Marszałkowskiego umowę podpisywały dwie inne osoby pracujące w Operze. – W spółkach kapitałowych, gdy prezes podpisuje umowę ze spółką, to reprezentuje ją rada nadzorcza. W Operze te kwestię reguluje statut i dopilnowaliśmy tego, że to było zgodne z prawem – twierdzi radca prawny.

Oceń publikację: + 1 + 6 - 1 - 4

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1224