Nie przegap

Dziadek zmarłego Sebastiana: "Policja nas olała. To jest chore!"

Author profile image 2023-09-14, Autor: Marta Gołębiowska

Rodzina zmarłego przed kilkoma dniami szesnastoletniego Sebastiana kilka razy próbowała zgłosić policji zaginięcie dziecka, ale wciąż była zbywana. - Policja nas olała - mówi nam wprost dziadek dziecka. Ta śmierć wstrząsnęła mieszkańcami Wrocławia. Szesnastoletni Sebastian został znaleziony martwy w apartamencie przy ulicy Czystej pięć dni po tym, gdy na moment wyszedł do Żabki po napój. Co działo się z nim przez ten czas? Kto dzwonił do rodziny, uspokajając, że dziecko wróci do domu? Jak zmarł Sebastian, skoro sekcja zwłok nie dała odpowiedzi w tej sprawie? Dziadek chłopca prowadzi własne śledztwo, mające doprowadzić do prawdy.

Reklama

WAŻNE: Policja zatrzymała trzy osoby, które mogą mieć związek ze śmiercią Sebastiana. Wśród nich jest 14-latka

Marta Gołębiowska: Napisał Pan na Facebooku, że jesteście rozgoryczeni. Macie żal do policji?

Adam Mazurkiewicz: Policja od początku nie udziela nam żadnych informacji. Nie mamy kontaktu z nikim, podkreślam, z nikim. Przy pierwszym i drugim zgłoszeniu nas, brzydko mówiąc, olali. 
 
Jak to olali?
Pierwszy raz powiadomiliśmy policję po 10 godzinach od zaginięcia Sebastiana, czyli we wtorek, 5 września. Dzieciak miał się zjawić w domu po szkole, ale dalej go nie było i wtedy poszliśmy na komisariat. Spisali protokół, ale nie spisali jego numeru telefonu. Powiedzieli, że to było oddalenie i może wróci. A u dziecka to wszystko może być, to jest dziecko, a nie dorosły. Powiedziałem im to i powtarzam: jak policja w tym kraju nie zmieni postępowania w stosunku do poszukiwania dzieci, to żadnych dzieci nie znajdą. Czterdzieści osiem godzin powinno być dla ludzi dorosłych. Dorosły poszedł, zabalował i go nie ma. A dziecko to jest mały człowiek i jego trzeba szukać. Nieważne, czy miał jakichś kolegów, koleżanki, czy kogoś, ale jeżeli spływają informacje i rodzina informuje, to policja powinna na głowie stanąć i mnie, za przeproszeniem, g... obchodzi, że nie mają ludzi do pracy. Postawcie wszystkich, z domu ściągnijcie i szukajcie! Nie wiem, wojsko weźcie!

ZOBACZ ZDJĘCIA SEBASTIANA Z RODZINNEGO ARCHIWUM [KLIKNIJ]

A drugie zgłoszenie?
Po 48 godzinach, czyli w środę. O godzinie 22 byliśmy z córką na komisariacie przy Ślężnej. Ale mieli ważniejsze sprawy do załatwienia - faceta, który ukradł 200 tysięcy złotych i gościa, któremu ukradli samochód. Powiedzieli nam, że albo poczekamy do rana, albo mamy wrócić o 7 rano. To jest chore! Mówię dyżurnemu: proszę pana, dziecko zaginęło! Rozumiem, mógł pójść do kolegi, ale zawsze dzwonił. Teraz telefon się nie odzywa, nie wiemy, co się dzieje. Co mnie obchodzi to, że oni mają inne sprawy? Policjant mi na to, że nic nie mogą zrobić, bo tylko jeden funkcjonariusz jest w pracy. No i córka wróciła tam o 7 rano w czwartek, 40 minut później ją przyjęli. Przed 8 zadzwoniła do mnie, że jest wszystko załatwione i że szukają Sebastiana. 
 
I wtedy ktoś zaczął do Was wydzwaniać w tej sprawie?
Tak, wtedy zaczęły się telefony i wiadomości. Ktoś mi napisał, że Sebastian przebywa w jednym z mieszkań przy ulicy Krawieckiej i jeśli damy mu 10 tysięcy złotych, to powie, gdzie dokładnie jest. Jakiś facet napisał, że Sebastian żebrał o pieniądze w jakiejś galerii. Anomalia. Znów pojechaliśmy z córką na policję i to zgłosiliśmy. Pokazała to zdjęcie, to powiedzieli, że to jest poszukiwany pedofil. Policja pojechała na Krawiecką, ja też tam byłem, na dworcu byłem, w galeriach szukałem.
Później do córki zadzwoniła jakaś dziewczyna i powiedziała, że Sebastian jest w Warszawie i wróci za dwa tygodnie. Później ktoś dał nam znać, że zabrali mu telefon i nie może zadzwonić. Połączyli się z nami jacyś ludzie na wideoczacie, osiem osób tam było. Znów na komendę, podałem ten numer telefonu, spisali, to był czwartek. Na policji byli też rodzice koleżanki Sebastiana, która ponoć go później widziała. Ale nic z tego nie wynikało.
 
W piątek dostaliście tragiczną wiadomość. 
Policja przyjechała, powiedziała córce, że prawdopodobnie znaleźli jej syna i pokazali jej zdjęcie. To był taki szok, że musiało przyjechać pogotowie. 
 
Znaleźli go w wynajmowanym apartamencie przy ulicy Czystej.
Koleżanka tam pojechała obejrzeć ten budynek. Wszędzie kamery, jest recepcja. Recepcjonistkę przesłuchali, ponoć słyszała, jak ktoś krzyczał o pomoc z tego pokoju. Sebastiana znalazła pani sprzątająca w czwartek o godzinie 14. 
 
Mówił pan, że ciało było związane. 
Czytałem, że policja nie stwierdziła udziału osób trzecich, ale w sobotę zadzwonił do nas facet, który podał się za policjanta z Trzemeskiej i powiedział, że Sebastian był związany, jak go znaleźli. Ja oglądałem jego rękę i tam śladów nie było. Policja powiedziała nam później, że ten, który dzwonił i mówił o sznurze, był podstawiony. Zrobiła się z tego jakaś intryga. A telefony od znajomych Sebastiana mieliśmy dalej. Dzwonili i mówili, że go nie zabili. Jedna osoba powiedziała nam, że jego koleżanka go dusiła i popchnęła. Mieliśmy coraz większy mętlik w głowie. Może o to im chodziło. Znów zanieśliśmy te numery telefonów na policję. Wyszedł do nas funkcjonariusz i mówi: "Państwo do tego zabitego dziecka?" Od tamtej pory nic więcej nie wiemy.

WYNIKI SEKCJI ZWŁOK SEBASTIANA - KLIKNIJ I ZOBACZ

Czy kiedykolwiek wcześniej tak znikał z domu?
Nigdy. Raz czy dwa nie wrócił na czas, ale to został u kolegi na noc i grali w gry. Normalnie odbierał telefon i wiedzieliśmy, co się dzieje. Tym razem było zupełnie inaczej. Jesteśmy wyczerpani, teraz szukamy prawnika i psychologa. Na razie jesteśmy w działaniu, jest adrenalina, dowali nam to później. Ja chcę, by znaleźli te osoby, które do nas dzwoniły, bo tak dowiemy się, czy to był nieszczęśliwy wypadek, czy to było zamierzone, a może ktoś to zrobił niechcący, może ktoś musiał to zrobić. Cokolwiek to było, niech to ustalą. Niech nie robią sobie jaj. Skoro była sekcja zwłok, to musi być znana przyczyna zgonu. A oni w mediach wypowiadają się dyplomatycznie i wymijająco, a nam nie mówią nic. Kilka dni przed zaginięciem Sebastiana udostępniłem posta o zaginięciu nastolatki w innym mieście. Później przeczytałam, że znaleźli ją w ciężkim stanie i trafiła do szpitala. I pomyślałem: ale chociaż zdążyli. A u nas zwlekali, nie uratowali nam syna i wnuka.
 
Jakiego Sebastiana pan zapamięta?
Żal mi go bardzo, tyle fajnych chwil z nim przeżyłem. Ładny chłopak z niego wyrósł. Miał trochę problemów z nauką, ale potrafił się zmobilizować i poprawić. Raz miał zagrożenie, rozmawiałem z nauczycielem, Sebastian się tak wyuczył, że zdał śpiewająco. Trochę nerwowy był, może za dużo tego telefonu. Lubił słuchać muzyki, wyjść na boisko i pograć w piłkę, ze mną często na ryby jeździł, na wycieczki, w Chorwacji byliśmy razem. Jeśli czegoś potrzebował, jechaliśmy do sklepu. Był pogodnym chłopakiem. 
Oceń publikację: + 1 + 28 - 1 - 8

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.