Kultura

Emerytowany policjant walczy o swoje dobre imię. "Zostało zszargane w filmie o Tomaszu Komendzie"

2020-10-22, Autor: Michał Hernes

– Ten film szarga dobre imię prawdziwego wrocławskiego policjanta robiąc z niego najczarniejszy charakter w jednej z najgorszych zbrodni sądowych III RP! – mówi pisarz Jakub Ćwiek. Chodzi o emerytowanego podinspektora Adama Bigaja, którego nazwisko zostało przywołane w filmie „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”.

Reklama

Sprawę nagłośnił na Facebooku pisarz Jakub Ćwiek, który napisał razem z Adamem Bigajem książkę „Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu”, opowiadającą  o trzydziestu trzech latach jego służby we wrocławskiej policji. – Znam Adama Bigaja na stopie prywatnej, z oczywistych względów dużo rozmawialiśmy o jego przeszłości zawodowej, pracujemy wspólnie nad kolejnymi projektami, również dotyczącymi Wrocławia – mówi Jakub Ćwiek. I zapewnia, że bardzo łatwo jest udowodnić, że Bigaj nie miał nic wspólnego ze sprawą Tomasza Komendy.

Spore podobieństwa

Tymczasem w filmie „25 lat niewinności…” przedstawiono dwóch policjantów z Wydziału Kryminalnego Policji z Wrocławia, z których jeden ma na nazwisko Bigaj. – Prowadząc śledztwo, dopuścili się karygodnych uchybień i przekłamań w opisie dokumentacji, a także biciem i wyzwiskami wymuszają na Komendzie fałszywe przyznanie się do winy – wyjaśnia pisarz.

I podkreśla, że te postaci symbolizują wszystkich policjantów, którzy dopuścili się w tej sprawie bezprawnych aktów. Noszą oni fałszywe, wymyślone przez twórców, nazwiska. – Nazwisko Bigaj, bo ono jest tutaj kluczowe, wspomniane jest w filmie dwa razy. Raz wymienione przez świadka wydarzeń i drugi raz w scenie, w której Komenda przywołuje wspomnienie wymuszenia na nim przyznania się do winy – mówi Ćwiek. – W tej właśnie ogromnie ważnej, pełnej napięcia scenie, umieszczonej w finale filmu jako retrospekcja, Bigaj najpierw okłada Komendę książką telefoniczną, a potem już bez opamiętania leje go nogą z roztrzaskanego o ścianę stołka. Zaraz potem przywołane są dwa nazwiska. Głośno i wyraźnie. TołoczkoBigaj. Sprawcy całego nieszczęścia Komendy – dodał pisarz.

Jego zdaniem podobieństwa między prawdziwym podinspektorem Adamem Bigajem, a postacią zagraną przez Juliana Świeżewskiego w filmowej produkcji o Komendzie budzi wątpliwości co do przypadkowej zbieżności nazwisk. – W filmie Bigaj to policjant wydziału kryminalnego z Wrocławia, wysoki, chudy mężczyzna z gęstym wąsem. W późniejszych latach, w stopniu inspektora zawiaduje wydziałem kryminalnym gdzieś w stolicy Dolnego Śląska – mówi autor książki „Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu”.

I dodaje, że prawdziwy podinspektor Adam Bigaj także był funkcjonariuszem wydziału kryminalnego. W 2000 roku był szefem sekcji zabójstw na wrocławskim Starym Mieście, który awansował na szefa takiego wydziału. – Podobnie jak ten filmowy jest wysokim, szczupłym mężczyzną, a przez większość służby jego znakiem charakterystycznym był właśnie wąs. Zgolił go dopiero na emeryturze, na którą przeszedł po trzydziestu trzech latach służby w 2017 roku. Czyli, gdyby porównywać do fabuły filmu, niedługo po tym jak Korejwo zajął się na nowo sprawą Komendy i sprawa zaczęła być gorąca. A w filmie wyraźnie zaznaczono na stosownej planszy, że umoczeni w sprawę policjanci uniknęli odpowiedzialności! – zwraca uwagę Ćwiek.

„Boję się, że sprawa źle się skończy”

Po premierze filmu odezwał się do niego Adam Bigaj z pytaniem, czy widział film, bo emerytowany glina słyszał, że został w nim przedstawiony jako zamieszany w sprawę, zły policjant. – Od tamtej pory sytuacja eskaluje i momentami, w rozmowach robi się nieprzyjemnie. Póki co nie wydarzyło się nic naprawdę złego, ale nastroje w Polsce i powszechny odbiór policji są nieciekawe, a ta sprawa wzbudza przecież zasadnie potężne emocje – podkreśla pisarz. I dodaje, że wspólnie z Bigajem próbowali skontaktować się z twórcami filmu. – Naszym celem, co podkreślaliśmy każdej osobie do której udało nam się dotrzeć, nie była wojna prawna, nie była chęć zrobienia awantury, tylko niezbędne działania na rzecz zszarganego dobrego imienia – dodaje Ćwiek.

„To nie jest popularne nazwisko”

Bigaj to nie jest popularne nazwisko, takie jak Nowak czy Kowalski. Jest też dużo innych zbieżności – byłem oficerem i podinspektorem, ale na kogoś takiego mówi się inspektor  mówi się inspektor. Od 3 lat jestem na emeryturze, ale przez 33 lata służyłem w wydziale kryminalnym wrocławskiej policji, gdzie zajmowałem się zabójstwami – powiedział nam Adam Bigaj. I dodaje, że nikt z ekipy filmowej nie potrafił mu wyjaśnić, skąd w „25 latach niewinności…” wzięło się to nazwisko. – To co prawda Bogusław Bigaj, ale w filmie nie pada jego imię. Mojego nazwiska nie ma prawa tam być, bo nie miałem z tą sprawą nic wspólnego – podkreśla.

Bigaj prowadzi zajęcia ze studentami na uczelniach, a bardziej znany stał się od momentu opublikowania książki, napisanej wspólnie z Kubą Ćwiekiem. – Moje nazwisko funkcjonuje w internecie. Ludzie dopytują mnie o inspektora Bigaja i ich skojarzenia są jednoznaczne. Identyfikują mnie z postacią z filmu, która jest bardzo negatywna. Nawet jest fizycznie do mnie podobny, bo nosiłem kiedyś wąsa. Miałem dobrą służbę i godnie ją przeszedłem, ale moja godność została teraz nadszarpnięta, bo ludzie kojarzą mnie z podłym gliniarzem – mówi emerytowany policjant.

Gdy zadzwonił do kierownika produkcji filmu i przedstawił się, ten nie mógł w to uwierzyć. – Przekazał sprawę do TVN-u, a Kuba Ćwiek wysłał list do Jana Holoubka, reżysera, z prośbą o kontakt, ale póki co nikt się nie odezwał. Nie mam zamiaru wytaczać przeciwko nim ciężkich dział, ale dostaję coraz więcej dziwnych zapytań, czy ten Bigaj to ja. Od początku liczyłem się z tym, że nie da się tego zmienić w filmie, ale chcę, żeby zostało to sprostowane – powiedział były glina.

Jakub Ćwiek obawia się, że ta sprawa może się źle skończyć. – To naprawdę narasta. A wkrótce film trafi na platformy streamingowe i wtedy obejrzą go już wszyscy. Ten film szarga dobre imię prawdziwego wrocławskiego policjanta robiąc z niego najczarniejszy charakter w jednej z najgorszych zbrodni sądowych III RP! – podkreśla pisarz.

W czwartek, 22 do sprawy odniósł się Jan Holoubek. – W naszym filmie „25 lat niewinności” pojawia się postać złego policjanta o nazwisku Bigaj. Fikcyjne nazwisko wymyślone na potrzeby filmu. Okazało się jednak, że przed laty, we Wrocławiu pracował w policji człowiek o takim nazwisku - Pan Adam Bigaj, który ze sprawą Tomka Komendy nie miał nigdy nic wspólnego. Użycie tego nazwiska w filmie, jest wyłącznie niefortunnym zbiegiem okoliczności, co śpieszę przekazać wszystkim, którzy widzieli bądź chcą zobaczyć „25 lat niewinności” – czytamy w oświadczeniu reżysera. 

– To dopiero początek działań, bo wpis na FB zdecydowanie nie rozwiązuje tematu. Szkoda jest jednak większa i wymaga mocniejszego nagłośnienia – napisał na Facebooku Jakub Ćwiek.

 "Nie można iść na skróty"

– To historia, którą trzeba opowiedzieć i cała Polska musi o niej usłyszeć. Powinna być formą przestrogi dla urzędników państwowych, że nie można iść na skróty i na siłę ogłaszać sukcesów, np. w takim śledztwie, nie mając prawdziwego sprawcy – mówił nam Jan Holoubek, reżyser "25 lat niewinności. Sprawy Tomka Komendy".

Oceń publikację: + 1 + 13 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kogo poprzesz w wyborach prezydenta Wrocławia?







Oddanych głosów: 8812