Nie przegap

Et tu, prezesie, contra Sutrykum? Czyli ratusz się sypie

2022-10-07, Autor: Arkadiusz Franas

Jeśli się komuś wydawało, że afera z „,mniej internetu, więcej mycia” to jedyny problem ekipy Jacka Sutryka, to grubo się mylił. Właśnie prezydent Wrocławia utracił wpływ na zarządzanie wrocławskim lotniskiem, co do tej pory było przywilejem ratusza. No i ten, który wydawał się najwierniejszym współpracownikiem prezydenta podobno nerwowo szuka zajęcia gdzie indziej, nie szczędząc przy tym uszczypliwości swoim szefom. I zaręczam, że to nie koniec problemów…

Reklama

Wrocławskie lotnisko ma trzech właścicieli. Najwięcej udziałów należy do gminy Wrocław, ale nie jest to pakiet większościowy. Pozostali dwaj udziałowcy, województwo dolnośląskie i Porty Lotnicze, do tej pory akceptowały, że prezesa wskazywało miasto. I działo się tak nawet wtedy, gdy mocno iskrzyło na linii Wrocław – zarząd województwa. Pewnie dlatego, że wokół byłego prezydenta miasta znajdowali się doradcy mający wielkie doświadczenie polityczne i zdolności koncyliacyjne. Można było się z nimi nie zgadzać, nawet ostro spierać, ale potrafili porozumieć się z każdym. Teraz, wokół niedoświadczonego politycznie prezydenta, znalazło się grono niedoświadczonych urzędników, którzy bardziej przypominają radę ministrów króla Maciusia I niż grono profesjonalistów z początku XXI wieku. Zresztą ich szef też nieco jakby z tej mądrej bajki Janusza Korczaka, gdzie naburmuszony główny bohater na początku mówi: „Przecież jestem królem, więc mam prawo rozkazywać. A tymczasem muszę się wszystkich słuchać”.

Skąd my to znamy… Ale wróćmy do lotniska. Pozostali udziałowcy, podobno zmęczeni już brakiem efektywności w zarządzaniu i możliwością jakiegokolwiek porozumienia się z miastem, skorzystali z praw właścicielskich i odwołali prezesa. A co ratusz na to? Jak każdy naburmuszony ratusz zaczął wymachiwać szabelką. Jeden z najbliższych doradców Jacka Sutryka, dyrektor Wydziału Komunikacji Społecznej, buńczucznie zaprosił dziennikarzy:

„Szanowni Państwo, w związku z planowaną na czwartek próbą siłowego odwołania Prezesa Zarządu Portu Lotniczego Wrocław przez Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” i Zarząd Województwa zapraszam na konferencję prasową(…). Spotkanie odbędzie się przed gabinetem prezydenta Wrocławia (Sukiennice 9).W wydarzeniu udział weźmie Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia, a także samorządowcy z regionu, radni miejscy i wojewódzcy oraz przedstawiciele branży turystycznej czy biznesu”.

I okazało się, że może król nagi nie jest, ale kumpli chyba już nie ma. Konferencję odwołano, a ministrowie króla też jakoś zamilkli, przebąkując jedynie, że sprawa odwołania chyba trafi do sądu. Chyba koleżeńskiego, tylko jak wspomniałem, kolegów ubywa.

 I tu pojawia się drugi sygnał, że imperium zanim powstało już chyli się ku upadkowi. Jak podał publikator uważany za poważny i bardzo sprzyjający ratuszowi: "Pan Balawejder intensywnie sondował możliwość objęcia funkcji prezesa lotniska". Oczywiście w tekście Krzysztof Balawejder zaprzecza, ale jakoś nie widziałem, by ukazało się oficjalne sprostowanie. Mowa o oczywiście o słynnym prezesie MPK. Jacek Sutryk to oczywiście nie Gajusz Juliusz Cezar, a i prezes od tramwajów trochę nie dostaje do doświadczenia i erudycji Marka Juniusza Brutusa, ale jakoś przypominają się słynne słowa Cezara: „Et tu, Brute, contra me ( I ty, Brutusie, przeciwko mnie), które wypowiedział, gdy go mordowano, a w gronie napastników był jego przyjaciel Brutus.

Brutus, nie Brutus, ale we wspomnianej publikacji pojawiają się dokładniejsze potwierdzenia sondowania możliwości objęcia posady prezesa lotniska, co oczywiście zakłada opuszczenie fotela szefa MPK. Wydawało się, że jest tam przyspawany, a jednak nie. Powodów może być kilka. Po pierwsze coraz nie wygodniej jest być na stanowisku w firmie, która notoryczne krytykowana jest przez wszystkie media. Po drugie - prezes może być niewygodną postacią dla prezydenta szykującego się do wyborów. Wiadomo, że szef MPK uchodzi za mistrza hejtu i może zaszkodzić wizerunkowi Jacka Sutryka, który od kilku dni jest na „odwyku” hejterskim po swoim sławetnym wystąpieniu wobec osoby niepełnosprawnej „mniej internetu, więcej mycia”. Oczywiście, prezydent nie wytrzyma, bo „przecież jestem królem”, ale zawsze łatwiej wytrzymać z jednym hejterem w sztabie niż dwoma prymusami w tej dziedzinie. Co ciekawsze, kilku wrocławskich polityków podkreśla, że prezesowi coraz częściej w kuluarach zdarza się narzekać na prezydenta i krytykować jego najbliższe otoczenie.

I dochodzimy do po trzecie. Czy prezes MPK wobec powyższego odejdzie/zostanie zwolniony? Podejrzewam, ale też nie wykluczam, że aby aż nadto nie umacniać wizerunku upadającej ekipy, wszelkie ruchy kadrowe zostaną wstrzymane. Nie na długo.

 Gdyby Państwo pytali skąd ta pewność, to powiem, że to raczej przekonanie. Ponieważ kolejne afery, aferki, skandale, skandaliki już niedługo ujrzą światło dzienne. Nawet wtedy, gdy prezydent będzie starał się je zaciemnić gasząc w mieście światło i wykorzystując pretekst drożejącej energii elektrycznej. Prąd oczywiście drożeje, ale nawet król Maciuś I nauczył się, a na pewno uczy tego ta książka Korczaka, że nie sztuką jest rządzić w łatwych czasach.

 

Oceń publikację: + 1 + 26 - 1 - 4

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.