Wiadomości

Eureka! Rządy prezydenta Jacka Sutryka to po prostu wielki żart

2022-06-17, Autor: Arkadiusz Franas

Jezu, jakie to proste! Wielu kombinowało na czym polega pełna sprzeczności, pozbawiona jakiejkolwiek logiki i pełna hejterskich zachowań prezydentura Jacka Sutryka. Niektórzy twierdzili, że to problem właściwie nie do rozwiązania, że powinien znaleźć się na liście nierozstrzygniętych zagadnień matematycznych. Na przykład między hipotezą Riemanna a rozszerzeniem twierdzenia Kroneckera-Webera o ciałach abelowych na dowolne algebraiczne ciała liczbowe. Aż sam zainteresowany wreszcie objaśnił, że to co mówi i robi to żarty przecież. I tak prawie cztery lata?

Reklama

No to zacznijmy od końca. Kilka dni temu podczas swojego kolejnego, bardzo energicznego wystąpienia, prezydent Jacek Sutryk zaczął karcić mieszkańców, że ciągle im mało, i że chcieliby więcej inwestycji: „Proponuję tym wszystkim, którzy są tak mocno niecierpliwi, żeby doceniać to co mamy i dać sobie na wstrzymanie. Powoli wszystko, kładki, sratki będzie, ale nie w ciągu trzech lat. Nie da się wszystkiego zrobić, chyba że ktoś ma taki genialny umysł i umie wszystko zrobić natychmiast. Zapraszam. Ja chętnie ustąpię ze stanowiska. Jutro”. I doprecyzował warunki oddania władzy: „Jeżeli ktoś przyjdzie do mnie i powie: prezydencie, mam lekarstwo na całe zło i na wszystkie potrzeby, niech pan tylko ustąpi i da mi władzę, ja to zrobię. Jutro odchodzę kochani, baj, baj. Będę robił różne inne fajne rzeczy. Mam co robić, naprawdę”.

Na odzew nie trzeba było długo czekać. - Szanowny Panie Prezydencie, mam lekarstwo na całe zło i na wszystkie potrzeby, niech Pan tylko ustąpi. Ja się wszystkim zajmę - napisał do prezydenta Jacka Sutryka radny PiS Andrzej Kilijanek. A w post scriptum nawet dodał: ”Moja narzeczona kocha jamniki, ale jeżeli będzie chciał Pan porzucić także Kotka Wrocka dla tych „fajnych rzeczy”, u nas znajdzie bezpieczny dom”.

Było jeszcze kilku innych chętnych. Radość była krótka. Prezydent szybko zareagował: "Żartowałem oczywiście, ale muszę dodawać czasami, że żartuję, bo koalicja Nowoczesnej i PiS nie zna się na żartach(…)”. Z tego, co wiem, to nie tylko politycy tych opcji byli chętni przejąć stery w ratuszu…

Ale wróćmy do kluczowego słowa „żart”. Teraz da się nim wiele wytłumaczyć. Nawet sam pomysł kandydowania Jacka Sutryka. Z licznych opowieści otoczenia Rafała Dutkiewicza, które zaproponowało tę kandydaturę, słyszałem, że może nie tyle chodziło o dowcip, ile o zastępstwo, a mówiąc dokładnie - kandydata technicznego. Było ustalone, że w koalicji PO - Dutkiewicz właściwego kandydata wystawi Grzegorz Schetyna. Jacek Sutryk miał być tylko tak na niby, żeby nie okazało się, że Dutkiewicz nie ma nikogo swojego. Wytypowano więc kogoś o kim wiedziano, że się nie obrazi jak szybko przestanie być kandydatem. Tymczasem Schetyna tak intensywnie kombinował z różnymi postaciami aż został na lodzie. Potwierdziło się więc powiedzenie, że „jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”. A może uznał, że taki kandydat, zupełnie sterowalny, ułatwi mu dostęp do tego, co chce, czyli spółki Śląsk Wrocław i da jeszcze na koszykarzy klubu o tej samej nazwie. Tego chyba już nie rozstrzygniemy.

Drugi żart. Od początku było głośno, że Jacek Sutryk współpracuje ściśle z PO. Naprawdę? A nie jest mu czasami bliżej do PiS? Wiem, w pierwszym odruchu to mnie może nawet pan radny Kilijanek poszczuje jamnikiem narzeczonej, ale powolutku. W politycznej rzeczywistości to nie jest tak prosto jak pokazują nam różne „telewizory”. O tym, jak szybko obecny prezydent spowodował, że z rady miasta zniknął szyld Platformy Obywatelskiej wspominałem wielokrotnie. Równie często wspominałem o przyjęciu do prezydenckiego klubu radnych kilku działaczy spod szyldu PiS. A wiedzą Państwo, że najbliższy współpracownik prezydenta Sutryka terminował przez czas jakiś w firmie, w której kluczowe role (nie zawsze oficjalnie) odgrywali magowie od zarządzania i marketingu w PiS? To Adam Hofman (był rzecznik PiS), Robert Pietryszyn (m.in. były prezes Lotosu) czy obecny członek zarządu Orlenu Adam Burak. Dwaj pierwsi oczywiście jakiś czas temu popadli w niełaskę prezesa wszystkich prezesów, ale zaręczam, że za daleko nie odeszli od swoich partyjnych kolegów. I wcale bym się nie zdziwił, gdyby w miejskich spółkach znalazły się faktury „za doradztwo” wystawione przez firmy powiązane z tymi panami. W spółkach, bo tam ciężko cokolwiek znaleźć. Obowiązuje tajemnica handlowa, nie to co w urzędzie.

Czas na trzeci żart czyli sytuację z MPK. Ta spółka nigdy nie była ulubieńcem opinii publicznej. Taka karma. Podobnie jak służba zdrowia w Polsce. Lat świetlnych trzeba by ją naprawić, ale jeszcze żadna formacja polityczna takiego geniusza nie znalazła. Z naszym przewoźnikiem jest podobnie. Tylko, że teraz MPK jawi się większości w kraju jako ośrodek satyryczny lub dla odmiany „rozsiewacz nienawiści”. Z jakiego powodu? To jak w „Nowych Atenach” Benedykta Chmielowskiego - każdy widzi. Chmielowski pisał o koniu, ja oczywiście o prezesie tego wrocławskiego przedsiębiorstwa.

I te żarty zebrane przez ponad trzy lata można by mnożyć niemalże w nieskończoność. Niestety, mało kiedy są śmieszne i mieszkańców bolą coraz bardziej.

W swej aplikacji radny Kilijanek napisał jeszcze „Dzisiaj, wszyscy widzimy, że Pański model skracania dystansu przez media społecznościowe przypomina raczej kabaretowy skecz niż dialog. Zgłasza Pan publiczne pretensje do mieszkańców, gdy zabiegają o swoje interesy, bo o ile w mediach społecznościowych można konto zablokować, o tyle przy bezpośrednim kontakcie nie jest to możliwe. Najbardziej smuci fakt, że od trzech lat w kółko powtarza Pan formułę, że każdy kto myśli inaczej o Wrocławiu niż Pan, myśli źle”.

Jak żart smuci, to chyba niedobrze? Bo o ile pamiętam z teorii literatury, to jak żart smuci, to komedia staje się tragedią.

Oceń publikację: + 1 + 99 - 1 - 39

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.