Sport

Futboliści z Wrocławia nadal są niepokonani. Wygrali czwarty raz z rzędu

2015-04-20, Autor: jg
W rozegranym w sobotę na Stadionie Olimpijskim meczu czwartej kolejki Topligi drużyna Panthers Wrocław pokonała na swoim boisku Husarię Szczecin 55:12. Wrocławianie odnotowali czwarte zwycięstwo z kolei w tegorocznych rozgrywkach.

Reklama

Już pierwsza ofensywna seria Panter zakończyła się przyłożeniem po trzech dobrych akcjach biegowych Marcusa Simsa z rzędu. Husarze odpowiedzili jednak bardzo dobrze, gdy w czwartej próbie długie podanie od Dylanna Raucha złapał Mario Brown. Podwyższenie po raz kolejny w tym sezonie było jednak nieudane (w poprzednich trzech meczach ta sztuka udała się Husarii tylko... raz), a na domiar złego po kiepskim wykopie gospodarze zaczynali swoją serię w dobrej pozycji. Po kolejnych biegach Simsa bez problemu zwiększyli przewagę do 14:6.

 

Druga kwarta była pełna błędów: w sumie kibice zobaczyli w niej cztery zgubione piłki i jeden przechwyt. Lepiej tę część meczu zaczęły Pantery, które jeszcze dwukrotnie wtargnęły w pole punktowe rywali, gdy mocne podania Kyle'a Israela łapali Grzegorz MazurTomasz Dziedzic. Husarze nie składali jednak broni.

 

Najpierw straty do 27:12 zmniejszył Mateusz Dubicki po kolejnym udanym podaniu Raucha, a później po fumble Panthers przy wykopie, goście doszli aż czerwonej strefy. Tam w czwartej próbie gospodarzy uratował sack Szymona Adamczyka. - W pierwszej części zagraliśmy jak pajace. Powinniśmy podejść do kibiców i przeprosić ich za nasze podejście do tego meczu - nie krył złości Kamil Ruta, linebacker Panthers Wrocław.

 

 

W szatni padło najwidoczniej kilka gorzkich słów, bo gospodarze po przerwie zagrali swoją najlepszą kwartę w tym roku. Zdobyli aż cztery przyłożenia, nie pozwalając gościom prawie na nic w ofensywie. Działały biegi Simsa, który punktował dwukrotnie, formacje specjalne wymuszały błędy (kolejny w meczu fumble Piotra Kaczmarczyka) i dobrze zaprezentował się Bartosz Dziedzic, rezerwowy rozgrywający, który pojawił się w tej części na boisku. Zaliczył podanie na przyłożenie do Grzegorza Mazura i dodał jeszcze touchdown po własnej akcji biegowej.

 

Husaria po tych szybkich ciosach doszła do siebie dopiero w czwartej kwarcie. Ich najdłuższa i najlepsza seria w całym spotkaniu znów prowadziła do czerwonej strefy, ale podobnie jak wcześniej, teraz też zakończyła się na czwartej próbie. Sackiem popisał się tym razem Robert Rosołek, co pozwoliło utrzymać przekonujący rezultat końcowy 55:12 dla Panthers.

 

- Przede wszystkim muszę powiedzieć, że Husaria okazała się bardzo dobrą drużyną. Mają świetnego rozgrywającego i mocną grę podaniową. Ich gra biegowa nie istnieje natomiast prawie wcale - powiedział po meczu Kyle Israel, rozgrywający Panthers. - Mamy obecnie kilka kontuzji, ale cieszę się z tego jak się zaprezentowaliśmy. Na pewno musimy grać trochę bardziej twardo w linii ofensywnej przeciwko Seahawks. Cieszy się też, że w drugiej połowie na murawie mógł pojawić się Bartek Dziedzic, bo to on jest przyszłością tego klubu - dodał Amerykanin.

 

- Graliśmy przeciwko prawdopodobnie najlepszej drużynie w tym roku w Polsce i jesteśmy zadowoleni ze swojego występu. Szczególnie ze zdobytych punktów i z pierwszej połowy, kiedy różnicy między drużynami nie było widać tak bardzo - skomentował trener gości Olaf Werner. - W trzeciej kwarcie rolę zaczęło odgrywać zmęczenie i trochę mniejszy niż zwykle skład meczowy, ale nie ma wymówek. Ostatecznie wygrał zespół lepszy, ale my traktujemy to jak dobrą lekcję i motywację na więcej w przyszłości - dodał szkoleniowiec gości.

 

W ataku Panthers ponownie niezawodny był Marcus Sims. W dniu, w którym pogoda nie zachęcała do gry podaniowej wyróżniał się ponadto Grzegorz Mazur, który cenne jardy zdobywał też w akcjach powrotnych. W defensywie gospodarzy słowa uznania należą się grającej w zmienionym składzie linii defensywnej, która praktycznie co akcję była bliska powalenia rozgrywającego gości.

 

W barwach Husarii najlepsi na boisku byli tight end Mateusz Dubicki, który nieustannie łapał podania, nawet jeśli był przy nich dobrze kryty. Dobrze zagrał też rozgrywający Dylann Rauch, który często musiał rzucać pod presją, ale mecz skończył bez jednego przechwytu i wielokrotnie ratował zespół w trudnych sytuacjach. Jako jedyny gracz gości zdobywał też jardy po akcjach biegowych. Słowa uznania należą się też Mario Brownowi, który grał w ataku (jedno przyłożenie), obronie (jeden przechwyt) i formacjach specjalnych.

 

Kolejny mecz Panthers rozegrają na wyjeździe 25 kwietnia przeciwko Seahawks Gdynia - będzie to powtórka ubiegłorocznego finału Topligi.

 

Panthers Wrocław - Husaria Szczecin 55:12 [14:6, 13:6, 28:0, 0:0]

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1263