Sport

Górale postraszyli we Wrocławiu. Śląsk - Podbeskidzie 1:1

2013-03-17, Autor: Łukasz Maślanka
Minuty dzieliły piłkarzy Śląska Wrocław od kompromitującej porażki z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Mistrzowie Polski wyszarpali remis w doliczonym czasie gry, a gola na wagę punktu strzelił Łukasz Gikiewicz. Ale wrocławianie w meczu z ligowym outsiderem zaprezentowali się fatalnie.

Reklama

Rywale pogubili punkty, do Wrocławia przyjechał przedostatni zespół ligi... Wydawało się, że piłkarze Śląska skorzystają ze szczęśliwego splotu okoliczności i dzięki zwycięstwu z Podbeskidziem awansują na podium T-Mobile Ekstraklasy. Boisko zweryfikowało jednak wszelkie przedmeczowe spekulacje. Okazało się, że jeden z najsłabszych zespołów T-Mobile Ekstraklasy może zagrać z mistrzem Polski na jego boisku jak równy z równym. Nie można tu oczywiście mówić o specjalnie wysokim poziomie, bo oba zespoły zagrały równie mizernie. Ale wrocławianie mogą mówić o sporym szczęściu. Gdyby nie gol Łukasza Gikiewicza już w doliczonym czasie gry, ich porażka nikogo by nie zaskoczyła. Mało tego - Śląsk zapracował na to, by niedzielny mecz przegrać.

Trener Śląska Stanislav Levy przed meczem z Podbeskidziem dokonał kilku roszad w składzie. W pierwszym składzie wystawił debiutującego w Śląsku Adama Kokoszkę, a w roli napastnika obsadził Łukasza Gikiewicza. Popularny “Giki” zastąpił Cristiana Omara Diaza, który w poprzednim meczu ligowym z Ruchem Chorzów zagrał tak, jakby nałykał się środków nasennych i trener Levy dał odpocząć Argentyńczykowi. Wydawało się, że te zmiany przyniosą pożądany, pozytywny efekt. Śląsk nieźle wszedł w ten mecz i przez pierwszy kwadrans miał monopol na prowadzenie gry. I wypracował sobie kilka niezłych sytuacji, ale piłka po strzale Sebastiana Mili trafiła w słupek, a uderzenie Gikiewicza z kilku metrów zablokował Bartłomiej Konieczny. Goście nie dali się jednak zepchnąć do narożnika i też groźnie zaatakowali. W 18. minucie bardzo bliski szczęścia był Tomasz Górkiewicz, który efektownie strzelił głową, piłka odbiła się od poprzeczki bramki Śląska i zatańczyła na linii bramkowej, aż wreszcie złapał ją Marian Kelemen.

W 32. minucie na połowę rywala wyprawił się obrońca Śląska Krzysztof Ostrowski. Wyprawa zakończyła się nieźle, bo po jego podaniu w pole karne, Gikiewicz zdołał wywalczyć rzut karny. “Jedenastkę” egzekwował Mila, ale trafił prosto w bramkarza Podbeskidzia Richarda Zajaca, a o jego dobitce nie napiszemy, bo też nie ma o czym. I wynik do końca pierwszej połowy pozostał bezbramkowy, choć trzeba przyznać, że widowisko mogło się podobać. Oba zespoły próbowały prowadzić grę, nieco lepsze wrażenie zostawił po sobie Śląsk, ale piłkarze z Bielska-Białej dotrzymywali wrocławianom kroku. I nie wyglądali jak drużyna, która zajmuje przedostatnie miejsce w lidze.

Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym mocniej Śląsk gasł. Wrocławianie razili brakiem dokładności w grze i pomysłu na to, co w ogóle robić w ataku. W ich grze sporo było chaosu, a odpowiedzialny za dyrygowanie drużyną Sebastian Mila był zupełnie niewidoczny. Bielszczanie też nie grali specjalnie lotnego futbolu, ale wreszcie znaleźli drogę do bramki wrocławian. W 66. minucie obrona Śląska przysnęła i śledziła, jak rywale konstruują swoją akcję. A ci nie próżnowali, wreszcie ładnym strzałem popisał się Fabian Pawela, piłka odbiła się jeszcze od Antona Slobody i wpadła do bramki Śląska. I w powietrzu zapachniało kompromitacją mistrza Polski, bo nic nie wskazywało na to, by Śląsk miał jakiekolwiek argumenty pozwalające wierzyć, że sięgnie w tym meczu choćby po remis.

Trener Levy próbował ożywić grę swojego zespołu, wpuszczając na boisko Roka ElsneraSylwestra Patejuka. Słoweniec próbował walczyć w środku pola, choć szło mu to dość przeciętnie, natomiast Patejuk raził nieporadnością i zamiast zespół wzmocnić, dodatkowo go osłabiał. Śląsk zupełnie nie funkcjonował, notował sporo strat, miewał wręcz problemy z wyjściem z własnej połowy, a Podbeskidzie szukało okazji do kontrataku. I mogło się pokusić o kolejnego gola, ale Kelemen poradził sobie ze strzałami Damiana ChmielaRoberta Demjana. W Śląsku zaś za ciągnięcie gry drużyny do przodu zabrał się debiutujący Eric Mouloungui. Napastnik z Gabonu przez osiem minut, które spędził na boisku, zrobił więcej niż niektórzy wrocławscy piłkarze przez cały mecz. Szukał gry, absorbował rywali, pokusił się o kilka strzałów, mógł też wywalczyć "jedenastkę", bo Gabończyk po ładnej, solowej akcji wpadł w pole karne i został powalony przez obrońców Podbeskidzi. Ale sędzia Siejewicz pokazał tylko "Wstajemy, gramy dalej". Mouloungui był też zamieszany w akcję, w której padł gol dla Śląska. Już w doliczonym czasie gry piłka, po serii podań, trafiła do Waldemara Soboty. Ten precyzyjnie dośrodkował w pole karne, wprost na nogę Gikiewicza, który potężnym strzałem nie dał szans Richardowi Zajacowi i uratował punkt dla Śląska.

Każdy ma prawo do słabszego meczu, ale to, co pokazali w niedzielne popołudnie piłkarze Śląska Wrocław, zasługuje na nieco szerszy komentarz. Bo "słabszy mecz" nie jest równoznaczne z brakiem zaangażowania i grania w sposób - by ująć to delikatnie - nonszalancki. Taki Krzysztof Ostrowski, który przez pół roku był na wakacjach od poważnego futbolu, w meczu z Podbeskidziem z pełnym zaangażowaniem harował jak wół przez cały mecz wszerz i wzdłuż boiska. A jego koledzy z zespołu, piłkarze mający w dorobku mistrzostwo Polski, walczyli głównie z własną niemocą. A piłkarsko chwilami odstawali od zespołu, który jesienią zdobył tylko dziesięć punktów i może już tylko honorowo walczyć o zachowanie miejsca w ekstraklasie. Śląsk walczy podobno o to, by obronić tytuł mistrza Polski. Z naciskiem na podobno, bo z taką formą i "zaangażowaniem" w grę, wrocławianie mogą mieć problem, by załapać się choćby na ligowe "pudło".

Śląsk Wrocław 1-1 Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:1 (0:0)
Bramki: Ł.Gikiewicz (90.) - Sloboda (66.)

Śląsk Wrocław: Kelemen - Ostrowski, Kowalczyk, Kokoszka, Spahić (72. Patejuk) - Sobota, Stevanović (72. Elsner), Kaźmierczak, Mila, Ćwielong (82. Mouloungui) - 27. Ł.Gikiewicz.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Zajac - Sokołowski, Pietrasiak, Konieczny, Górkiewicz - Chmiel, Sloboda, Łatka, Pawela (72. Piter-Bučko), P. Malinowski (46. Wodecki) - Demjan.

Żółte kartki: Ostrowski, Kowalczyk, Patejuk - Chmiel, Zajac.
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).

Widzów: ok. 13 tys.

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~Dawid 2013-03-18
    12:24:05

    0 0

    Kolejny mecz gra tragedia,bez ambicji bez walki. Spadek w dół tabeli będzie szybki co oni prezentują? NIC?
    Z najsłabszą drużyną w Ekstraklasie która powinna wygrać była lepsza.
    Stadion pusty po raz kolejny a ludzi będzie co raz mniej żadnych pozytywów

    Koniec Śląska się zbliża klub bankrut ale to już temat poza sportowy

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1596