Kultura

„Historia Tomasza Komendy powinna być przestrogą. Cała Polska musi o niej usłyszeć” [WYWIAD]

2020-09-15, Autor: Michał Hernes

– To historia, którą trzeba opowiedzieć i cała Polska musi o niej usłyszeć. Powinna być formą przestrogi dla urzędników państwowych, że nie można iść na skróty i na siłę ogłaszać sukcesów, np. w takim śledztwie, nie mając prawdziwego sprawcy – mówi nam Jan Holoubek, reżyser filmu „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, który w piątek, 18 września, wejdzie do kin.

Reklama

„25 lat niewinności. Sprawę Tomka Komendy” wyreżyserował Jan Holoubek, zdobywca Grand Prix festiwalu „Młodzi i Film”, autor serialu „Rojst”. W filmie zagrali m.in. Agata Kulesza, Jan Frycz, Andrzej Konopka, Magdalena RóżczkaDariusz Chojnacki. Rolę Tomasza Komendy zagrał Piotr Trojan, aktor znany z roli w filmie „Chce się żyć” i serialu „Pułapka”. Zdjęcia do produkcji były kręcone we Wrocławiu, Warszawie i okolicach oraz Wałbrzychu i Zabrzu.

Przypomnijmy, że Tomasz Komenda został skazany za zgwałcenie i zamordowanie 15-letniej Małgosi. Do zbrodni doszło na sylwestra, w podwrocławskich Miłoszycach. Mimo że Komenda nie znał dziewczyny, a nawet nigdy nie był w Miłoszycach, został uznany za winnego. Dopiero po latach śledczy zrozumieli, że w więzieniu siedzi niewinny człowiek.

Michał Hernes: Jakie jest pańskie pierwsze skojarzenie, gdy słyszy pan imię i nazwisko „Tomasz Komenda”?
Jan Holoubek: Siła.

Czy była ona dla pana inspiracją do nakręcenia filmu „25 lat niewinności. Historia Tomka Komendy”?
Tak, jego siła, hart ducha oraz to, że wytrzymał 18 lat w więzieniu i nie poddał się.

Co było dla pana największym wyzwaniem w trakcie pracy nad tym filmem?
Skondensowanie tej bardzo długiej, trwającej blisko 20 lat, opowieści do dwugodzinnego filmu. Chodziło o to, żeby opowiedzieć w tak krótkim czasie historię Tomka, jego rodziny, a także ludzi, którzy go uratowali.

Jak odebrał pan scenariuszu tej produkcji? Czy po przeczytaniu tekstu od razu stwierdził pan, że chce go przenieść na ekran właśnie w takiej formie?
Scenariusz bardzo mi się podobał, niemniej jeszcze przez wiele miesięcy pracowaliśmy nad nim z jego autorem, Andrzejem Gołdą i szlifowaliśmy ten tekst.

Jakie nanieśliście na niego zmiany?
Ważne było dla mnie, żeby nie opowiedzieć tej historii chronologicznie i nie zakładać z góry, że każdy wie, o czym ona opowiada. W pracy nad scenariuszem najważniejsze było dla mnie ułożenie go w taki sposób, żeby był ciekawy dramaturgicznie i nie dawał od razu widzom łatwych odpowiedzi, tylko zadawał pytania.

Jakie pytania pan sobie zadawał, kręcąc ten film?
Dla reżysera podstawowym pytaniem jest, jak opowiedzieć historię w optymalny sposób, żeby była interesująca, wciągająca i emocjonująca. Chodzi o to, jakich użyć środków wyrazu i jak dobrać obsadę. Takie pytania zadaje sobie reżyser.

Inne ważne pytanie brzmi, co pokazać na ekranie, a czego nie?
Kluczowe jest znalezienie balansu w tym, jak daleko posunąć się w brutalizmie, a czego nie pokazywać.

Wiele zależy również od tego, jak pokazany zostanie główny bohater filmu.
Od początku założyliśmy, że nie będziemy odtwarzać Tomka Komendy 1:1, w tym sensie, że Piotr Trojan nie będzie go naśladował, tylko przedstawi swego rodzaju interpretację tej postaci, portret duchowy prawdziwego bohatera. Na pewno było to dla Piotra duże wyzwanie, zarówno fizyczne jak i psychiczne. W bardzo krótkim czasie musiał schudnąć blisko 10 kilogramów. Dodatkowo wiele scen nakręciliśmy w prawdziwych zakładach karnych i nie było to łatwe.

Łatwo było się dostać z ekipą do zakładów karnych?
Kręciliśmy zdjęcia w zakładach, które są już nieczynne. Kręcenie tak dużego filmu w działającym zakładzie karnym jest niemożliwe ze względów logistycznych. Dostanie się na jego teren ekipy filmowych i przejście wszystkich procedur zajmowałoby zbyt dużo czasów.

Jak wyglądało kręcenie zdjęć w zakładzie karnym?
Mogę zdradzić, że celę więzienną zbudowaliśmy na hali zdjęciowej. Prawdziwe cele są zbyt małe, żeby zmieścić się w nich z kamerą i całym sprzętem filmowym. Scenograf Maciej Fajst stanął na wysokości zadania i zbudował ją tak, że nie można tego wyczuć. To też zasługa Bartłomieja Kaczmarka – operatora, który odpowiednio ją oświetlił.

Jak wielkim wyzwaniem było dla pana zdystansowanie się do tej historii?
Trudno się do niej zdystansować i nie będzie to łatwe również za kilka lat. Decydująca nie jest perspektywa czasowa, tylko zawarty w tej historii, nieprawdopodobny ładunek emocjonalny. Mnie osobiście ciężko było się do niej zdystansować i nie powiedziałbym, że tak się stało. Ale to nie przeszkadza w robieniu filmów.

Czy w scenariuszu były sceny, co do których pokazania miał pan wątpliwości?
Nie mieliśmy wątpliwości, tylko pewną trudność. Brutalne sceny wymagały od nas sporych przygotowań przed wejściem na plan. Chodzi o tzw. próby kaskaderskie. Aktorzy odgrywają je dużo wcześniej w komfortowych warunkach, na materacach, żeby mogli oswoić się z tym, jak będą wyglądały. Chodzi o to, by wchodząc na plan, niczego się nie bali, a także żebyśmy my – twórcy wiedzieli, co mamy do zrobienia i jak to zrobić.

Jak wyglądało pańskie spotkanie z Tomaszem Komendą i jego rodziną?
Było bardzo emocjonujące, zarówno dla mnie, jak i dla reszty ekipy. Gdy spotka się tych ludzi i widzi się ich na żywo, do człowieka  dociera, że robi film o prawdziwych ludziach.

Nie obawiał się pan, jak odbiorą „25 lat niewinności. Sprawę Tomka Komendy”?
Obawiałem się, ale na szczęście, wszystko się udało. Rodzina zaakceptowała nasz film.

To filmowa produkcja nie tylko o Tomaszu Komendzie, ale także o braku sprawiedliwości.
To historia, którą trzeba opowiedzieć i cała Polska musi o niej usłyszeć. Powinna być formą przestrogi dla urzędników państwowych, że nie można iść na skróty i na siłę ogłaszać sukcesów, np. w takim śledztwie, nie mając prawdziwego sprawcy.

Jak pan myśli, czy filmy takie jak „25 lat niewinności. Historia Tomka Komendy” są w stanie zmienić coś w ludziach?
Mam taką nadzieję. Wydaje mi się, że są takie filmy, które przyczyniły się do takich zmian. Życzyłbym sobie i wszystkim współtwórcą, żeby ten film zmienił coś w systemie „sprawiedliwości”. Kto wie, może zmieni nastawienie policjantów, prokuratorów i sędziów w kwestii rzetelności podczas prowadzonego postępowania karnego.

Tak jak kiedyś „Dług” Krzysztofa Krauze.
To świetny przykład.

Rozumiem, że pański film jest zaproszeniem do dyskusji i rozmowy?
Myślę że tak. Patrząc na ilość wywiadów, których udzielam, ta dyskusja już się zaczęła.

„25 lat niewinności…” to bardzo kafkowska opowieść.
Historie Tomka i Józefa K. niemal niczym się od siebie nie różnią – ktoś zostaje aresztowany, choć nie wie za co, i skazany za coś, czego nie popełnił.

Mimo wszystko można dostrzec w tym filmie światełko nadziei za sprawą ludzi, którzy pomogli Tomaszowi Komendzie.
Tak, to wspaniała część tej historii. Oni również są przedstawicielami wymiaru sprawiedliwości. Oznacza to, że ten system ma w swoim łonie zarówno złych, jak i dobrych ludzi. To opowieść także o tym.

Oceń publikację: + 1 + 16 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kogo poprzesz w wyborach prezydenta Wrocławia?







Oddanych głosów: 5638