Ilu Ukraińców jest już we Wrocławiu? Sutryk: "Nie możemy przyjąć wszystkich, bo pękniemy"

Ilu uchodźców z Ukrainy przyjechało dotąd na Dolny Śląsk i do Wrocławia? Ilu jeszcze uchodźców jesteśmy w stanie przyjąć? Te dane teoretycznie powinien zbierać wojewoda dolnośląski, ale od trzech tygodni nie chce podać tych informacji. Zasłania się bezpieczeństwem. Biuro prasowe wojewody przekazuje, że to kilkadziesiąt tysięcy osób. Z szacunków, do których dotarliśmy wynika, że w skali Dolnego Ślaska liczba te osiągnęła już 100 tysięcy. Ilu Ukraińców znalazło schronienie w mieszkaniach i domach wrocławian, poza urzędniczymi procedurami? Nie wiadomo. Wspierający Ukraińców wolontariusze mówią o kolejnych 100 tysiącach, w tym około 30 tysiącach w samym Wrocławiu. Ale pełnych danych nikt nie ma, bo uchodźcy nie muszą zgłaszać miejsca swojego pobytu.

- Mamy jeszcze bufor. Miejsc na Dolnym Śląsku jeszcze nie brakuje - uspokaja jeden z członków sztabu kryzysowego. Ale przyznaje, że nikt dziś nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, ilu jeszcze uchodźców może szukać schronienia w Polsce.

Wrocław jest jednym z miast, które Ukraińcy uciekający przed wojną wybierają dziś najchętniej. Wielu ma tutaj znajomych czy rodziny, wielu słyszało że we Wrocławiu łatwiej o pracę. A część posłuchała prezydenta Jacka Sutryka, który w czasie gdy inne samorządy bardzo ostrożnie deklarowały liczbę miejsc jakie mogą zagwarantować uciekającym przed wojną, ten mówił nawet o kilkunastu tysiącach.

- Wrocław nie będzie w stanie obsłużyć wszystkich przyjeżdżających. Nie jesteśmy w stanie sobie ze wszystkim poradzić, bo pękniemy - ogłosił tymczasem we wtorek na Facebooku Jacek Sutryk.

Wrocław zapewnił dotąd tylko kilkaset miejsc dla uchodźców. Pozostałe przygotowały organizacje pozarządowe, parafie czy uczelnie. A przede wszystkim sami wrocławianie, którzy przyjęli uchodźców pod swój dach. We wtorek Jacek Sutryk zadeklarował przygotowanie kilku tysięcy kolejnych miejsc. - Nie będziemy podawali ich lokalizacji ze wzglęgów bezpieczeństwa - usłyszeliśmy od Przemysława Gałeckiego, dyrektora wydziału komunikacji społecznej w ratuszu. Urzędnicy Jacka Sutryka nie podają też, kiedy deklarowane przez prezydenta miejsca faktycznie ruszą. Gałecki twierdzi, że to kwestia dni.

Uchodźcy, którym dach nad głową organizują wolontariusze i ci, których na własną rękę przyjmują pod swój dach wrocławianie, nie są wpisywani do żadnego oficjalnego rejestru. Nie wiadomo więc, ilu jest ich dokładnie. 600 osób mieszka w akademiku Politechniki Wrocławskiej przy ul. Wittiga. Ale mogą tutaj przebywać maksymalnie 48 godzin. Potem są wysyłani do miejsc udostępnionych przez gminy. Głównie poza Wrocławiem.

- Nasz główny problem polega na tym, że bardzo duża część uchodźców chce mieszkać koniecznie we Wrocławiu. To jest niemożliwe także ze względu na długotrwałą organizację miasta przez samorząd. Moim celem jest dyslokacja po całym Dolnym Śląsku - mówił na antenie Radia Wrocław wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski. W czym jest problem? W tym, że Ukraińcy mogą zostać u nas na dłużej. Trzeba będzie znaleźć dla nich pracę, ale także zapewnić dzieciom miejsca w szkołach czy przedszkolach.

Wczoraj wojewoda zaproponował uchodźcom z Ukrainy przeprowadzkę w Sudety. Przekonuje, że tam brakuje ludzi do pracy w turystyce, a to branża, w której mogą się szybko odnaleźć. 

Zgodnie z przyjętą przez Sejm ustawą o pomocy dla uchodźców z Ukrainy, ci z nich którzy uciekli przed wojną po 24 lutego mogą przebywać w Polsce co najmniej przez 18 miesięcy - do sierpnia 2023 roku.