Wiadomości

Jak nie gra i nie trenuje to łowi i majsterkuje, czyli piłkarze WKS po godzinach

Wędkowanie, majsterkowanie, branża kulinarna, a może hip-hop? Piłkarze Śląska Wrocław żyją nie tylko sportem. Po godzinach oddają się swoim hobby, a ich zamiłowania bywają zaskakujące.

Reklama

Podczas niedawnego meczu z Wisłą Kraków we Wrocławiu uważni obserwatorzy zauważyli pewnie, że przy Oporowskiej gościł znany muzyk hip-hopowy, O.S.T.R. Raper przyjaźni się z filarem linii pomocy Śląska, Przemysławem Kaźmierczakiem. I skorzystał z okazji, by obejrzeć futbolowe święto we Wrocławiu, a także spotkać się ze starym znajomym, który prywatnie jest wielkim miłośnikiem tego gatunku muzyki. Podobne artystyczne klimaty są bliskie stoperowi wrocławskiej jedenastki, Jarosławowi Fojutowi. Widać to zresztą już na pierwszy rzut oka. Styl ubierania się popularnego “Jeffa” od razu przywodzi na myśl modę preferowaną przez hip-hopowych muzyków.

Okazuje się, że w szatni Śląska jest jeszcze więcej melomanów. Z piosenkami ulubionych kapel nie rozstaje się też prawy obrońca Śląska, Tadeusz Socha. Inaczej niż FojutKaźmierczak, młody piłkarz Śląska preferuje jednak stare polskie piosenki. Dlatego koledzy nazywają go “oldschool’owcem”.
- W domu dużo się słuchało właśnie polskiej muzyki i zostało mi zamiłowanie do Perfectu czy Lady Pank, co czasem bawi kolegów z drużyny - potwierdza Tadeusz Socha.



Muzyka jest ważna także dla Mariusza Pawelca: - Głośne słuchanie muzyki mnie uspokaja, a właściwie uspokajało. Od roku, gdy pojawił się mój syn, Filip, zamiast słuchać muzyki bawię się z synem i to najlepszy sposób na odstresowanie się miedzy meczami - tłumaczy popularny “Mario”. - Obecność Filipa bardzo mi pomagała podczas kontuzji, kiedy zamiast na murawie całe dnie spędzałem w gabinetach lekarzy - dodaje.

Pawelec ma jeszcze jedno hobby: majsterkowanie. Gdy w jego domu pęknie rura albo nawalą elektryczne korki, piłkarz Śląska nie musi dzwonić po pomoc do fachowców, bo wszystko potrafi naprawić sam. “Mario” to zresztą prawdziwa złota rączka. Dlaczego? Bo świetnie daje sobie radę również z przerabianiem... piłkarskich butów kolegów z zespołu.

- Dostałem kiedyś lanki i przerobiłem je na tzw. mixy - wyciąłem z podeszwy korki i zamieniłem je na wkręty. Kiedy koledzy z drużyny zobaczyli, że to potrafię, zaczęli mi podrzucać swoje buty, a że jestem uczynny, to pomagam jak mogę. I zawsze znajdzie się jakaś para do przerobienia - śmieje się Pawelec.

“Mario” pomaga kolegom, gdy potrzebują porady w majsterkowaniu. A gdy któryś z piłkarzy Śląska chce kupić nowoczesny sprzęt elektroniczny, np. telewizor, telefon komórkowy nowej generacji czy konsolę do gry, zawsze może zasięgnąć języka u bramkarza Mariana Kelemena. Słowak jest pasjonatem tego rodzaju nowinek.

- Bardzo interesuję się elektroniką. Gdy tylko na rynku pojawi się jakiś nowy, ciekawy produkt, od razu zaczynam zbierać na jego temat informacje w internecie. Jeśli uznam, że jest to rzecz, która może mi się przydać, staram się ją ściągnąć do domu – opowiada bramkarz, dodając, że szczególnie interesuje się gadżetami związanymi z rozrywką. – Bardzo lubię grać na różnych konsolach – dodaje ze śmiechem Słowak.

Rytm życia piłkarza jest dość napięty. Zawodnicy poświęcają sporo czasu na treningi, mają obowiązki wobec reklamodawców, często biorą też udział w akcjach promocyjnych organizowanych przez klub. To sprawia, że nie mają wiele czasu, by zdobywać najnowsze informacje z kraju lub ze świata. Piłkarze Śląska mają jednak ten komfort, że grają w jednym zespole z Łukaszem Gikiewiczem. Młody napastnik wrocławskiej ekipy zawsze jest doskonale poinformowany. Dzięki niemu również inni gracze Śląska wiedzą, co w informacyjnej trawie piszczy. O najnowsze wieści ze świata biznesu czy gospodarki Gikiewicza często wypytuje kapitanŚląska, Sebastian Mila. Dlaczego? Bo popularny “Roger” od grudnia 2009 r. prowadzi restaurację w rodzinnym Koszalinie.

- Mamy z rodzicami restaurację Zorza Platinum w Koszalinie, ale nie planuję otwierania kolejnych lokali. To było zawsze marzenie mojej mamy, a ja zawsze, gdy goszczę w rodzinnych stronach, staram się pomagać. Zwłaszcza w czerwcu i grudniu, gdy trwa przerwa w ligowych rozgrywkach i nie jestem na obozie z drużyną. Gdy “Zorzę” odwiedzi wtedy kibic Śląska i zastanie mnie w restauracji, może liczyć na zniżkę - śmieje się Mila.
I dodaje szybko: - Lepszego traktowania od innych niech się nie spodziewa: w naszej restauracji wszyscy są obsługiwani na najlepszym poziomie - podkreśla “Milowy”. Jest jeszcze coś, czego nie dostaniecie w Koszalinie - złowionej przez Sebastiana Milę ryby. To, jak podkreśla “Milowy”, jego wrocławskie hobby. W Śląsku wędkarską pasję dzieli m.in. z Markiem Gancarczykiem.
- Po meczu trzeba się odciąć od wszystkiego, wyjechać i wyciszyć. Ja jeżdżę na ryby. Marek Gancarczyk wiele razy zapraszał mnie do siebie pod Oławę na spinning, ale ja jeszcze się nie zdecydowałem, bo to trudne. Wolałem zawsze wyjechać z naszym byłym bramkarzem Wojtkiem Kaczmarkiem, kierowcą klubowego autobusu, Grześkiem czy Maserem (Jarosławem Szandrocho, masażystą Śląska - przyp. aut.) gdzieś niedaleko Wrocławia i odpocząć z wędką w dłoni - kończy Sebastian Mila.

---------------
Tekst ukazał się w ostatnim numerze "Wokół Śląska"
Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.