Sport

Jeden trener, dwa różne zespoły. Rok 2017 w wykonaniu piłkarzy Śląska Wrocław [PODSUMOWANIE]

Ależ to był rok! W Śląsku zmieniali się piłkarze, prezesi, pracownicy klubu i tylko trener pozostał ten sam. Aspiracje znów były wysokie, tymczasem WKS w ostatniej chwili oddalił widmo spadku i choć jesienią grał momentami rewelacyjnie, to znów jest tuż nad kreską.

Reklama

Piłkarze Śląska rozpoczęli sezon od... przedłużenia urlopów. Negocjacje z trenerem Janem Urbanem się przeciągały, wobec czego zawodnicy rozpoczęli treningi nie 4, a 6 stycznia. Okres transferowy w wykonaniu działaczy WKS-u był przeciętny, bo sprowadzono tylko Roberta PichaAleksandara Kovacevicia, a pożegnano się m.in. z Mariuszem IdzikiemBence Mervo. Późniejsze transfery również nie rzuciły na kolana, bo sprowadzono zawodników, którzy nie mieścili się w składach innych ekstraklasowych drużyn, takich jak Mateusz Lewandowski czy Łukasz Zwoliński. Nie trudno się domyślić, że furory nie zrobili.

Chociaż początkowo wyniki nie były najgorsze - okres przygotowawczy bez porażki i cztery punkty w dwóch pierwszych meczach - to z biegiem czasu jasne się stało, że Śląsk nie zagra w górnej ósemce. Ostatecznie do tego celu zabrakło pięciu "oczek", a wrocławianie nie dość, że nie zagrali o wysokie cele, to jeszcze nad strefą spadkową zachowywali zaledwie dwa punkty przewagi. Po podziale punktów Śląsk dwukrotnie przegrał 0:2 (z Górnikiem Łęczna i Piastem Gliwice), a widmo spadku stawało się coraz bardziej realne. Na szczęście podopieczni Jana Urbana w porę się odblokowali - z Ruchem Chorzów wygrali aż 6:0, a parę dni później pokonali Arkę Gdynia 4:1 i Cracovię 2:0, dzięki czemu uciekli spod topora. Sezon WKS zakończył z przytupem, pokonując na początku czerwca Wisłę w Płocku 3:0. Konia z rzędem temu, kto spodziewał się, że będzie to ostatnie wyjazdowe zwycięstwo Śląska w tym roku...

W przerwie międzysezonowej Śląsk postawił na rewolucję zamiast ewolucji. W klubie nie chciał zostać Ryota Morioka, a pożegnano się także z Mariuszem Pawełkiem, Ostoją Stjepanoviciem, Peterem Grajciarem, Kamilem Bilińskim, Łukaszem Zwolińskim, Joanem Romanem, Mario Engelsem, Lubosem Kamenarem, Alvarinho i Mateuszem Lewandowskim. Bardzo imponująco prezentowała się lista zawodników, którzy Śląsk wzmocnili - Jakub Kosecki, Arkadiusz Piech, Marcin Robak, Jakub Słowik, Michał Chrapek, Michał Mak, Kamil Vacek, Boban Jović i Djordje Cotra.

Ściągnięci do Śląska zawodnicy mieli pasować idealnie do filozofii gry trenera Jana Urbana. Śląsk miał grać ofensywnie, ładnie dla oka, jak to podsumował w trakcie sezonu sam szkoleniowiec, ma drużynę do gry, nie do walki. Transferami i nowym stylem gry Śląska chciano dotrzeć do kibiców. W poprzednim sezonie wrocławianie często prezentowali - mówiąc łagodnie - siermiężny futbol, co w połączeniu z mizernymi wynikami odpychało kibiców od bywania na Stadionie Wrocław.

Dodajmy, że ważnym wydarzeniem była zmiana prezesa - Krzysztofa Hołuba zastąpił Michał Bobowiec. I właśnie dzięki niemu piłkarze WKS-u w końcu grają z logotypem sponsora na koszulkach, a został nim bukmacher forBet.

Trzeba też pamiętać, że w wakacje Śląsk był przedmiotem inwestorskiej potyczki między miastem Wrocław i biznesmenem Grzegorzem Ślakiem. Miasto chciało pozbyć się kontrolnego pakietu akcji w Śląsku, Ślak wygrał przetarg i wydawało się, że dla klubu zaczyna się nowa epoka. Potem jednak wszystko diabli wzięli, Ślak ostatecznie zakupu nie sfinalizował. Miasto musiało - kolejny już raz w ciągu dekady - dorzucić spory grosz do Śląska, aby postawić klub na nogi. Początkowo spór z Grzegorzem Ślakiem miał zostać rozstrzygnięty sądownie, jednak ostatecznie zrezygnowano z takiego rozwiązania. Czy to oznacza możliwość wejścia biznesmena w klub w przyszłości? Niewykluczone. Tak czy inaczej, udało się opanować poważny kryzys, który przed sezonem solidnie zdestabilizował Śląsk.

Miał tej jesieni Śląsk momenty wielkie, kiedy w piłkarskiej Polsce mówiono o nim w superlatywach. Zespół łapał wiatr w żagle, potrafił pokonać Lecha Poznań i Legię Warszawa, a na trybunach Stadionu Wrocław meldowało się ponad 20 tys. kibiców. Takiej frekwencji w Śląsku nie widziano od dawna, a w klubie żyła nadzieja, że nie będzie to chwilowy zryw, ale trend, który utrzyma się na dłużej. Niektórzy upatrywali w drużynie poważnego kandydata do miejsca medalowego w ekstraklasie.

Te marzenia jednak spaliły na panewce. Śląsk przez całą jesień miał ogromne problemy z kontuzjami. Na papierze jego skład wyglądał świetnie, ale przez całą rundę trener Jan Urban musiał mocno się gimnastykować, aby jakoś posklejać podstawową jedenastkę. W derbowym spotkaniu z Zagłębiem Lubin doszło do tego, że wszystkie miejsca na ławce rezerwowych zajęli juniorzy. A młodziutki Konrad Poprawa został wtedy rzucony na głęboką wodę i zagrał cały mecz na odpowiedzialnej pozycji stopera.

Urazy zdziesiątkowały zwłaszcza formację defensywną Śląska. Pod koniec poprzednich rozgrywek "rozsypał się" Adam Kokoszka, a przed sezonem poważnej kontuzji doznał Kamil Dankowski. Mający go zastąpić Boban Jović też wypadł z gry przez trudny do wyleczenia uraz ścięgna Achillesa, a kontuzja kolana wyeliminowała Djordje Cotrę. Przez to w klubie chuchano i dmuchano na stoperów, czyli Piotra CelebanaIgorsa Tarasovsa, bo gdyby ich dopadły kontuzje, obrona Śląska wyglądałaby marnie. Obaj jednak wykazali się dobrym zdrowiem, ale coś za coś. W obronie stabilizacja jest ważna, a w Śląsku defensywę łatano przymusowo pomocnikiem Robertem Pichem. Nic więc dziwnego, że wrocławianie jesienią stracili aż 31 bramek, co jest jednym z gorszych wyników w Ekstraklasie. A gdy nie ma pewności w tyłach, to z przodu trudno coś sklecić. I właśnie przez poważne kłopoty w obronie Śląsk zaliczył jesień znacznie gorszą, niż oczekiwano przed sezonem. Brak stabilizacji i brak ludzi do grania nie mógł pozostać bez wpływu.

Mnóstwo pretensji można mieć do Śląska za jego jesienne popisy w meczach wyjazdowych. Drużyna trenera Jana Urbana jesienią na obcych stadionach była bezradna i nie wygrała ani razu! Mało tego, w meczach w roli gościa Śląsk stracił aż 20 bramek, co jest drugim najgorszym wynikiem w ekstraklasie. Zdarzały się spotkania, jak niedawne w Niecieczy z Bruk-Bet Termaliką (porażka 1:2), kiedy Śląsk sprawiał wrażenie nieobecnego na boisku. Chluby wrocławianom nie przynosi także porażka 1:4 w Płocku z Wisłą. I nie ma co się łudzić: bez punktów zdobywanych na cudzym terenie Śląsk będzie miał olbrzymie problemy z awansem do czołowej ósemki w Ekstraklasie.

Zanosi się na to, że podczas zimowej przerwy w Śląsku Wrocław będzie gorąco. Przed ostatnim meczem roku mówiono głośno, że dni trenera Jana Urbana w klubie są policzone. Zespół wziął szkoleniowca w obronę i na pożegnanie roku pokonał faworyzowaną Jagiellonię Białystok. Po spotkaniu wrocławscy piłkarze, śpiewając głośno "Jedziemy dalej, trenerze jedziemy dalej!" dali jasno do zrozumienia, że chcą nadal pracować z Urbanem. Decyzja należy jednak do władz miasta, a z ratusza płyną sprzeczne sygnały. Wg pogłosek, nie tylko pod trenerem chwieje się fotel, ale też pod dyrektorem sportowym Adamem Matyskiem i prezesem Michałem Bobowcem.

Ciężki rok za Śląskiem, a niewątpliwie jeszcze cięższy przed nim. Choć dystans do górnej ósemki wciąż się powiększa, to kibice nadal mają nadzieję, że w końcu wrocławianie w niej zagrają. Wydaje się, że zespołowi najbardziej potrzebny jest czas - żeby wszyscy się wyleczyli i cierpliwość - żeby do tego czas większości nie zwolniono.

Oceń publikację: + 1 + 4 - 1 - 2

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1262