Sport

Jest dobrze, a mogło być jeszcze lepiej. Podsumowanie rundy Śląska Wrocław

2019-11-12, Autor: Bartosz Królikowski

Piąte miejsce w tabeli i ledwie dwa punkty straty do lidera. Choć po poprzednim sezonie, który kibice Śląska chcieliby przegnać z pamięci niczym złego demona podczas egzorcyzmów, obaw musiało wręcz być sporo, piłkarze z Wrocławia zanotowali naprawdę przyzwoitą rundę. 

Reklama

Były wzloty i upadki, ale to część futbolu, tak już po prostu być musi. Pierwsze 15 kolejek z nami, czas więc na podsumowanie premierowej rundy sezonu zasadniczego 2019/20.

Działało:

Gra u siebie – po raz pierwszy od dawna określanie Stadionu Wrocław mianem „Twierdzy Wrocław” jest w pełni uzasadnione. Śląsk to jedyna drużyna w PKO Ekstraklasie, która nie przegrała meczu na własnym stadionie. Na siedem spotkań wrocławianie wygrali cztery, a jeden punkt wywiozły stąd tylko najlepiej grająca na wyjazdach w lidze Pogoń Szczecin (1:1), zawsze groźna Jagiellonia Białystok (1:1) i Zagłębie Lubin w derbowym meczu, który można powiedzieć, że obie drużyny wygrały (4:4). Regularne punktowanie na własnym boisku, to w każdej lidze podstawa do sukcesu, a przynajmniej zadowalającego wyniku i Śląsk jest póki co na to dowodem.

Defensywa – straszna bolączka w zeszłym sezonie, w tym jest prawdziwą ostoją Śląska. Trener Lavicka wie, że zespół buduje się od tyłu i widać to na boisku. Wrocławianie stracili 14 goli, co jest trzecim wynikiem w lidze na równi z Legią i Cracovią (lepsze są tylko Pogoń Szczecin oraz Piast Gliwice). Przede wszystkim świetnie spisują się nowi zawodnicy: Matus Putnocky (bramkarz), Israel Puerto (środkowy obrońca) i Dino Stiglec (lewy obrońca). Nadspodziewanie dobrze gra Łukasz Broź, który sezon wcześniej był naprawdę słabiutki. Natomiast Wojciech Golla również trzyma solidny poziom. Wszystko to składa się na twardy blok obronny, który popełnia stosunkowo niewiele błędów i daje fundament do budowanie drużyny.

Nowi zawodnicy – oczywiście nie wszyscy, ale niech ktoś wskaże drużynę, której wypaliły wszystkie transfery. Ogólnie jednak minione okienko transferowe można uznać za udane we Wrocławiu. Zadanie numer 1 zostało wykonane, czyli uszczelniona została defensywa. Rewolucja w bramce też przebiegła póki co bezboleśnie. Nieco więcej można się było spodziewać po wzmocnieniach ofensywy, ale tu często potrzeba więcej czasu, by nowe elementy zaczęły dobrze funkcjonować. Trener Lavicka wiedział jednak latem kogo szuka i jak tych zawodników wprowadzić do drużyny.

Zawiodły:

Linia ataku – brak klasowego napastnika oraz rywalizacji na tej pozycji mocno rzucał się w oczy. Choć paradoksalnie to właśnie na odwrót, bo Erik Exposito w wielu meczach był kompletnie niewidoczny. Natomiast Daniel Szczepan to nie jest dziewiątka na poziom Ekstraklasy i to natomiast widać aż za bardzo. Zimą trzeba będzie poszerzyć konkurencję poprzez sprowadzenie kogoś nowego. Choć być może warto przetestować też 19-letniego Sebastiana Bergiera, który w ostatnich tygodniach dobrze gra w rezerwach. Tak czy inaczej, Śląsk krwawi z przodu i należy zrobić wszystko, by to krwawienie zatamować.

Zmiennicy – choć w teorii wrocławianie mają po przynajmniej dwóch graczy na każdą pozycję, to jednak ci, którzy z reguły siedzą na ławce, nie dają oczekiwanego poziomu, gdy się z niej podnoszą. Najbardziej było to widoczne we wspomnianym ataku, ale inne formacje też tu cierpiały. Dla przykładu, gdy w wyjazdowym meczu z Rakowem Częstochowa (0:1) pauzującego za kartki Gollę, musiał zastąpić Mariusz Pawelec, w tym dobrze działającym defensywnym silniku od razu coś zaczęło rzęzić i Śląsk ów mecz przegrał. Natomiast w Pucharze Polski trener Lavicka wystawił w 90% rezerwowy skład. Jaki był tego efekt? Wrocławianie po fatalnym meczu odpadli z drugoligowym Widzewem Łódź (0:2). Oczywiście zdarzało się, by ktoś z ławki dawał pozytywny impuls (głównie Mateusz Cholewiak), ale zdecydowanie za rzadko.

Młodzieżowcy – Przemysław Płacheta zmonopolizował tą wymaganą od tego sezonu rolę, choć zbyt wielkiej konkurencji nie miał. Nawet gdy po świetnym początku sezonu, młody skrzydłowy spuścił z tonu, to nie za bardzo miał go kto zastąpić. Teoretycznym numerem dwa był Mateusz Hołownia, ale jego w rywalizacji na lewej obronie wręcz zmasakrował Dino Stiglec. Był też Adrian Łyszczarz, lecz on wchodził rzadko, a gdy to robił, to nie pokazywał za wiele. Na dodatek doznał poważnej kontuzji kolana, przez co wypada na kilka miesięcy. Po tej trójce jest długo, długo nic. W ostatnich meczach pokazywał się Piotr Samiec-Talar, jednak bardziej dlatego, że w ataku jest straszna bieda. Niewykluczone, że Śląsk będzie zimą musiał tak jak w przypadku Płachety zajrzeć do 1. Ligi, by tam poszukać kogoś wyróżniającego się na tyle, aby dać mu chociaż szansę.

Zaskoczyli na plus:

Matus Putnocky – doświadczony 35-letni bramkarz wygrał rywalizację z Danielem Kajzerem i swoją postawą przyspawał go do ławki rezerwowych. Szczególnie na początku sezonu swoimi niekiedy niesamowitymi paradami uratował Śląskowi kilka punktów. Nie popełniał też koszmarnych błędów, a gdy raz w meczu z Pogonią to zrobił, uratowało go szczęście, bowiem strzelec gola Adam Buksa dokonał tego ze spalonego. Biorąc pod uwagę, że sezon wcześniej był głównie rezerwowym w Lechu Poznań, jego postawa jest pewnym zaskoczeniem, nawet pomimo iż już wcześniej w Ekstraklasie pokazywał wysokie umiejętności.

Łukasz Broź – przed sezonem wiele osób zapewne było zaskoczonych, że Śląsk we wzmocnieniach obrony nie przewidział nowego prawego obrońcy. Okazało się jednak, że sztab szkoleniowy wiedział co robi, gdyż 33-letni obrońca zaliczył bardzo udaną rundę. Po pierwszych czterech kolejkach miał na koncie trzy gole. W swojej karierze więcej w całym sezonie strzelił tylko raz, w sezonie 2012/13 w barwach Widzewa Łódź (8 goli). Do tego dorzucił jedną asystę, bardzo dobrą grę w obronie i częste podłączanie się do ataku. Druga młodość można rzec. Na dodatek u zawodnika, po którym nie można wręcz było się tego spodziewać.

Przemysław Płacheta – w ostatnich tygodniach spuścił nieco z tonu, ale mimo to przeskok z 1. Ligi do Ekstraklasy był dla 21-latka mało bolesny. Skrzydłowy imponował odwagą i szybkością. Wiele osób pamięta zapewne Strusia Pędziwiatra ze „Zwariowanych Melodii” (ang. „Looney Tunes”). Motorycznie tak właśnie wyglądał często Płacheta. Jeden gol i dwie asysty pokazują, że często brakowało mu konkretów, ale młody zawodnik i tak dobrze sobie poradził w debiutanckiej rundzie, a pewne rzeczy których mu brakuje przyjdą z czasem.

Jakub Łabojko – być może zaskakujące postać w tym gronie, ale jednak. Ten defensywny pomocnik, to zawodnik, który pewnej poprzeczki zapewne nigdy nie przeskoczy, ale swoją pracowitością na boisku może imponować. Często niewidoczny, ale to on wykonuje tą cichą, czarną robotę, którą niełatwo czasem dostrzec, ale nie sposób jej nie docenić. Poza tym potrafił wywalczyć sobie miejsce w składzie, co takie oczywiste wcale nie było.

Zaskoczyli na minus:

Lubambo Musonda – zambijski skrzydłowy to uosobienie „jeźdźca bez głowy”. Choć w tym sezonie nawet tego ożywienia w jego grze brakowało. Musonda gra już drugą rundę w Śląsku, a pożytku jak z niego nie było, tak nie ma. Można by było nawet powiedzieć, że to nie tak długo i być może potrzebuje on więcej czasu. Tyle że on ma 24 lata, co oznacza, iż teraz właśnie powinien wchodzić w najlepszy piłkarski wiek, a tego nie widać. Nawet jego zmiennik, Mateusz Cholewiak, dał zespołowi więcej (1 gol i 1 asysta, przy jednym ostatnim podaniu Musondy), mimo iż grał prawie dwa razy niej (343 minuty Polaka i 754 Zambijczyka). Czy jest nadzieja na większą przydatność Lubambo? Jeśli tak, to póki co dobrze ukryta.

Erik Exposito – niby Hiszpan strzelił te pięć goli, ale jego postawy nie można oceniać pozytywnie. Zaliczył mecz życie i hat-tricka w derbach z Zagłębiem Lubin, a poza tym trudno znaleźć jakiś pamiętny występ 23-latka. Często niewidoczny, ociężały w ruchach, mało przydatny przy rozegraniu. Marnuje mało sytuacji strzeleckich, ale głównie dlatego, że bardzo rzadko do takowych dochodzi. Miał załatać dziurę po Marcinie Robaku i Arkadiuszu Piechu, ale na razie to niezbyt duży plaster nałożony na ranę po sporej siekierze. Brak klasowego napastnika był szczególnie widać w trakcie niechlubnej serii 7 meczów bez wygranej. Póki co zawód, ale w przeciwieństwie do Musondy, tu widać jakiś potencjał na przyszłość.

Najlepszy transfer:

Matus Putnocky i Dino Stiglec – nie sposób było wybrać jednego, bez deprecjonowania drugiego. Putnocky jak już wcześniej wspominałem, swoimi interwencjami uratował Śląskowi kilka punktów. Dodatkowo zadbał o temperaturę ławki rezerwowych, ogrzewając ją całą rundę Danielem Kajzerem. Chorwacki obrońca natomiast nie dość, że grał pewnie w defensywie, to szczególnie zaimponował umiejętnościami ofensywnymi. Ciągłe podłączanie się do ataku, dwie asysty oraz dwa gole. Co więcej, jak trafiał do siatki, to tak, że Michał Buchalik (Wisła Kraków) i Konrad Forenc (Zagłębie Lubin) mogli uznać to za zamach na ich życie, a siatka w bramce musiała być wytrzymała, że przetrwała takie bomby zza szesnastki. Oba transfery wypaliły wielkim płomieniem.

Najgorszy transfer:

Lazar Marković i Diego Żivulić – tu również „wyróżnienie” duetowe. Obaj zawodnicy najpóźniej trafili do klubu, ale nawet po dłuższym czasie żaden z nich niczego nie pokazał. Marković trafił do Wrocławia po prawie roku bez gry i nie wiadomo kto w klubie wpadł na pomysł, by uznać zawodnika po takiej boiskowej absencji, który odbił się od drugiej ligi francuskiej, zatrudnić do drużyny. Póki co realizacja pomysłu taka jak on sam, czyli bardzo słaba. Lepszą renomę miał Diego Żivulić. Swego czasu potrafił być czołowym defensywnym pomocnikiem ligi czeskiej. Jednak póki co w Śląsku wyróżnił się tylko tym, że zawalił mecz z Widzewem w Pucharze Polski, gdzie był zamieszany w oba stracone gole. Na dodatek w meczu z Rakowem, napastnik rywali Felicio Brown Forbes przestawił i złamał mu nos, co wykluczyło go z gry w ostatnich kilku meczach. Żivulić ma jednak potencjał na wiele więcej. Marković z kolei… raczej nie.

Ocena trenera:

Vitezslav Lavicka – czeski trener pozbierał rozbitą koszmarnym sezonem drużynę. Stworzył z niej ekipę, w której grze widać pewien plan i organizację. Na rynku transferowym miał konkretne wymagania, które klub najwyraźniej w dużej części spełnił, bowiem jak wspominałem, nowi zawodnicy, z małymi wyjątkami, dobrze wkomponowali się w zespół. Okazał się być też dobrym motywatorem, bowiem jak sam przyznał, po serii 7 meczów z rzędu bez zwycięstwa puścił drużynie film motywacyjny, Co w nim było, nie wiadomo, ale potem zespół wygrał trzy mecze z rzędu, więc nie był to raczej przysłowiowy „czeski film”, gdzie zawsze coś się dzieje, ale nikt nie rozumie co. Nie każdy trener z drużyny walczącej o utrzymanie zrobiłby ekipę z Top 5 ligi. Choć wiadomo, że w Ekstraklasie o wielu drużynach aż za często można powiedzieć, parafrazując film „Shrek”, „dzisiaj piękna, a za tydzień zaś szkarada”. Czyli, mówiąc wprost, każdy może wygrać z każdym. Jednak Czech to trener o wysokiej klasie i trudno temu zaprzeczyć.

Statystyki:

Mecze: 15
Zwycięstwa: 7
Remisy: 6
Porażki: 2 (najmniej w lidze)
Gole zdobyte: 21
Gole stracone: 14
Miejsce w tabeli: 5
Miejsce w tabeli uwzględniającej tylko mecze domowe: 1 (4:3:0)
Miejsce w tabeli uwzględniającej tylko wyjazdy: 8 (2:3:2)
Najwięcej goli: Erik Exposito i Robert Pich – po 5 goli
Najwięcej asyst: Robert Pich, Dino Stiglec i Przemysław Płacheta – po 2 asysty
Lider klasyfikacji kanadyjskiej (gole + asysty): Robert Pich – 7 (5+2)
Najwięcej żółtych kartek: Wojciech Golla – 6
Najwięcej minut w zespole (bez bramkarza, bowiem Putnocky grał po prostu we wszystkich Ekstraklasowych meczach od 1. do 90. minuty): Łukasz Broź – 1344 minuty
Najsłabszy mecz Śląska (opinia autora): Raków Częstochowa – Śląsk Wrocław 1:0 (Malinowski 89’)
Najlepszy mecz Śląska: Lech Poznań – Śląsk Wrocław 1:3 (Jevtić 15’ – Pich 7’ (K), Broź 16’, 27’)
Najciekawszy mecz Śląska: Śląsk Wrocław – Zagłębie Lubin 4:4 (Exposito 21’, 39’, 90’, Stiglec 65’ – Starzyński 32’(K), Kopacz 45+4’, Żivec 63’, Slisz 69’)

 

 

 

 

Oceń publikację: + 1 + 8 - 1 - 2

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1249