Wiadomości

„Już im obojętne, gdzie wysiądą.” Do Wrocławia wraca pociąg humanitarny

2022-03-06, Autor: Marcin Kruk

Koleje Dolnośląskie błyskawicznie zorganizowały wyjazdy dwóch pociągów humanitarnych do Przemyśla. Zarząd Województwa Dolnośląskiego zarówno 1, jak i 6 marca reprezentował Krzysztof Maj. Rozmawiamy z nim o sytuacji na granicy i pytamy, czy Dolny Śląsk ma pomysły na asymilację przybywających tu uchodźców.

Reklama

Jest Pan drugi raz w ciągu ostatnich dni w pociągu humanitarnym Kolei Dolnośląskich, który pojechał z Dolnego Śląska do Przemyśla na Podkarpaciu, aby zabrać z granicy obywateli Ukrainy przed wojną. Proszę powiedzieć, po co Samorząd Województwa Dolnośląskiego tam pojechał?

- Przede wszystkim trzeba solidarnie działać, również z innymi regionami. Bo to, że pomoc Ukraińcom jest bezwzględnie naszą powinnością, to wiemy. Ale województwa graniczące z Ukrainą - podkarpackie, lubelskie - same sobie nie poradzą. Zgłosiliśmy więc taką gotowość, że możemy szybciej rozładować te skupiska ludzi na granicy i pociągiem przewozić ich na terenie naszego kraju. Podczas pierwszego wyjazdu na granicę ostatecznie na pokładzie naszego pociągu było ponad 430 osób, we Wrocławiu na Dworcu Głównym wysiadło blisko 200 osób. To była bardzo sprawnie i szybko zorganizowana akcja humanitarna. Przed północą w poniedziałek dostaliśmy informację, że jest taka potrzeba. Koleje Dolnośląskie dosłownie w ciągu kilku godzin nocnych uzgodniły trasę, miejsce dojazdu i rano we wtorek została już tylko decyzja kto jedzie z Zarządu Województwa Dolnośląskiego, żeby mógł po drodze koordynować całą akcję ze strony samorządu województwa: np. jaką grupę, kogo i gdzie zabieramy.

Dzisiaj w nocy z 5 na 6 marca, z soboty na niedzielę wyjechaliśmy drugi raz z Dolnego Śląska do Przemyśla. Tym razem jedziemy pociągiem specjalnym, który przygotowaliśmy na przyjęcie na pokład nawet 600 obywateli Ukrainy. Wracamy w tej chwili z Przemyśla w stronę Wrocławia, w naszym pociągu bezpiecznie jedzie kilkaset osób – głównie kobiety z dziećmi oraz osoby starsze. Wszystkich bezpiecznie zawieziemy na Dolny Śląsk.

Jak wygląda sytuacja na miejscu? Na ile te przekazy medialne, które codziennie widzimy, oddają rzeczywistość?

- Te przekazy medialne oddają charakter tego, co się dzieje. Mówię o Przemyślu. Są fale, kiedy przyjeżdża pociąg, który ma 900 miejsc, ale wysiada z niego 2,5 tysiąca osób i robi się zator na stacji. Widać ogromne oddanie wolontariuszy, służb, obrony terytorialnej, służby ochrony kolei, którzy pomagają tym ludziom szybko przejść odprawę graniczną. Następnie oferują ciepły posiłek i pytają, w którym kierunku mniej więcej chcą jechać. Według tych deklaracji są kierowani na perony, jeśli pociągi już czekają, a jeśli nie, to do specjalnych pomieszczeń, gdzie mogą się ogrzać, odpocząć przed dalszą podróżą.

Zapewne widać ogrom tragedii, jaka dotknęła tych ludzi?

- Jest część osób, które przyjechały z bardzo bliska, z zachodniej części Ukrainy. Oni jeszcze nie są zmęczeni. Ale są też tacy, którzy mówią, że jechali dwa dni, stali długo na granicy i są bardzo wycieńczeni, zmęczeni. To było widać, kiedy wsiadali do naszego pociągu. Około połowa z nich, gdy poczuli trochę ciepła, od razu zasypiała. Część ludzi szukała pilnie internetu, wi-fi, żeby móc się skontaktować z bliskimi i powiedzieć, że są już bezpieczni w Polsce, albo sprawdzić adres lub dać znać tym, do których jadą, że są już w naszym kraju i o której będą we Wrocławiu.

Część ludzi była z małą siatką, bo akurat trwało bombardowanie, więc chwycili to, co mieli pod ręką i wybiegli, a część miała czas, zdążyła się przygotować i wyruszyła w drogę z dużymi walizkami. Natomiast wszyscy mają niepokój w oczach: co będzie dalej, nadzieję lub jej brak, że wrócą do Ukrainy.

Kiedy jechaliśmy pierwszy raz, ludzie pytali przede wszystkim, gdzie jadą, a te miasta znali tylko stąd, że zaprosili ich znajomi lub ktoś z rodziny, kto już tutaj jest. Za drugim razem widzieliśmy dużo więcej osób przyjeżdżających z głębi Ukrainy, dużo osób zagubionych i takich, które nie wiedzą gdzie chcą jechać i jest im właściwie obojętne czy wysiądą we Wrocławiu, Krakowie, czy Warszawie. Najważniejsze jest dla nich to, że będą w bezpiecznym miejscu.

Czy Samorząd Województwa ma jakieś szacunki o ile wzrosła od 24 lutego liczba Ukraińców na Dolnym Śląsku?

- Wojewoda ma już takie dane. Nie wszyscy, którzy przyjeżdżają, rejestrują się, deklarują dokładnie, gdzie jadą. W naszym pociągu były też takie przypadki, że część ludzi chciała do Warszawy czy do Krakowa, a gdy pytałem, gdzie chcą jechać, mówili, że do Niemiec. Więc tłumaczyliśmy, aby pojechali do Wrocławia, a my postaramy się zdążyć na pociąg do Berlina.

Część jedzie dalej, a zapewne duża grupa zostaje we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. Jakie są dalsze losy tych przywiezionych do Wrocławia ludzi?

- Z grupy 160 osób, która wysiadła we Wrocławiu, tylko 20 potrzebowało noclegu, bo nie mieli się gdzie podziać. Reszta albo jechała do rodzin, albo do znajomych, ale też duża część mówiła o tym, że chce jechać do Niemiec. Niektórzy z nich pojechali do Zgorzelca, a inni chcieli do Berlina, bo wiedzieli, że stamtąd mają zapewniony jakiś dalszy transport. I tak jechaliśmy pociągiem, po drodze prosząc o łatwiejszy przejazd np. przez Opole czy inne miejscowości, żeby być kilkanaście minut przed pociągiem do Berlina. Wiemy, że te osoby na ten pociąg zdążyły.

Oprócz zorganizowania samego wyjazdu tam i powrotu, tak nagły wzrost liczby uchodźców jest dużym wyzwaniem organizacyjnym dla władz województwa: jak podzielić, gdzie zakwaterować, kto ma pierwszeństwo? Niektórzy przyjeżdżają indywidualnie, inni takimi pociągami, jak te Kolei Dolnośląskich. Są jakieś zasady, według których decydujecie kto, gdzie i w jakiej kolejności otrzyma pomoc?

- Jesteśmy tydzień od wybuchu wojny. Jak na taki okres, to polskie służby się już dobrze zorganizowały. Szczęśliwie jest tak, że te osoby, które teraz przyjeżdżają, mają gdzie spać. Głównie są to osoby, które wiedzą, gdzie jadą.Uważam, że realny problem zacznie się w przyszłym tygodniu, kiedy przyjedzie do nas fala osób, które uciekają nie wiedząc dokąd i nimi trzeba będzie się zająć. Wiem, że samorządy: gminy, powiaty przygotowały dużo miejsc. Koordynacją i rozdzielaniem noclegów zajmuje się wojewoda. Tam też zgłosiliśmy nasz pociąg. Jako Samorząd Województwa zgłosiliśmy też miejsca noclegowe m.in. w uzdrowiskach, a nawet w instytucjach - Teatrze Pantomimy, teatrze w Wałbrzychu.

Czy Dolny Śląsk jest przygotowany i tej pomocy nie zabraknie? Teraz całe społeczeństwo włączyło się w pomoc, natomiast czas upływa i czy myślicie o tym, co będzie, gdy ta fala zaangażowania, a także zasoby zwykłych ludzi skończą się?

- Ja się cieszę z tego, że Unia Europejska uznała, że to są uchodźcy wojenni i w każdym kraju można ich przyjmować. Bo jakby nasz kraj miał pomieścić 3 czy 4 mln uchodźców - szacujemy, że tyle ludzi może opuścić Ukrainę - to byłoby trudnym wyzwaniem. Zapewne w perspektywie roku czy dwóch byłoby to możliwe, jednak ten gwałtowny przyrost mieszkańców, którzy potrzebują normalnego życia dzieje się teraz. Kątem u kogoś można pomieszkać przez tydzień, ale ci ludzie mają swoją godność. Część z nich pojedzie do Niemiec, Holandii, Włochy zadeklarowały chęć przyjęcia. Po informacji, że jedziemy na granicę odezwało się mnóstwo moich znajomych z Bułgarii, z Rumunii, że oni też chcą pomagać. Pytali “Krzysztof, jak to sprawdzić, że ktoś czeka przy granicy po stronie ukraińskiej?” Mam nadzieję, że Europa też pomoże w asymilacji tych wszystkich osób.

Natomiast część zostanie tutaj. W tej chwili, gdy psychopata wywrócił życie milionów ludzi do góry nogami, ratowanie życia jest celem nadrzędnym, jednak co będzie za pół roku, za rok? Czy Dolny Śląsk przygotowuje jakieś długofalowe programy pomocowe, aktywizacyjne? Sporo przyjeżdżających nie chce “zapomogi”, chcą pracy, a kiedyś pewnie wszyscy będą musieli odnaleźć się tutaj?

- Na Dolnym Śląsku pamiętamy, jak taki jeden psychopata skończył. Mam nadzieję, że ten drugi psychopata niedługo też przestanie być tak aktywny jak jest dzisiaj. Wracając do pytania: są zapowiedzi specustawy rządowej, bo to jest kompetencja rządu, aby ci ludzie mogli podejmować pracę bez jakiejś specjalnej dokumentacji - dostaną status uchodźcy i będą mogli pracować. Uważam, że nie ma nic lepszego, jak zapewnienie im pracy, a dzieciom szkoły. Ważne jest, aby dzieci mogły być w mieszanych klasach, żeby nie tworzyć gett, klas wyłącznie ukraińskich. To wymaga szybkiej nauki języka polskiego, aby mogły się asymilować. Na szczęście dzieci szybko się adaptują. Przemodelowany będzie rynek pracy. Już dziś wiele firm zgłasza, że mężczyźni wrócili na Ukrainę walczyć. Będzie nadreprezentacja kobiet, którym trzeba będzie zapewnić pracę.

Czy Samorząd Województwa podjął już jakieś kroki w tym kierunku?

- Wojna trwa od ponad tygodnia. Jeszcze jest na to za wcześnie, ale mamy świadomość, że trzeba myśleć o tym już dziś i działamy również w tym kierunku współpracując z samorządami i administracją rządową.

Czy chciałby Pan powiedzieć jeszcze coś, o co nie zapytałem?

- Tak. Kiedy te osoby wsiadały do naszego pociągu, część z nich chciała nam płacić za bilet. Bardzo proszę wszystkich ze środowisk ukraińskich, wszystkich, którzy mają kontakt z ludźmi na Ukrainie wyjeżdżającymi z kraju: dawajcie informację, że pociągi z granicy są bezpłatne. Część uchodźców chciała jechać tylko do Rzeszowa czy Krakowa, bo martwili się, że dalsza podróż będzie zbyt droga. Muszą wiedzieć, że wsiadają do pociągu, który jest dla nich bezkosztowy.

Ponadto zaapeluję do operatorów sieci komórkowych, żeby przyjeżdżający tu ludzie mogli otrzymać kartę SIM z jakimś gigabajtem internetu za darmo. Dzisiaj wszyscy używamy map w internecie, komunikatorów. Chodzi o to, żeby wiedzieli, gdzie są i mogli skontaktować się, dać znać rodzinie, znajomym, gdzie są i że są bezpieczni.

 

Rozmawiał Marcin Kruk

Oceń publikację: + 1 + 44 - 1 - 22

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.