Wiadomości

Kolejna rozprawa bombiarza z Wrocławia. Obrońcy: Jest winny, ale nie chciał zabić

2017-10-26, Autor: Paweł Prochowski

- Paweł R. bez wątpienia popełnił przestępstwo, ale nie chciał zabić - mówili w swoich mowach końcowych obrońcy bombiarza z Wrocławia na kolejnej rozprawie. Z kolei pełnomocnik kobiety, która została ranna wniósł o nadzwyczajne złagodzenie kary, ale co najmniej 12 lat pozbawienia wolności. Przypomnijmy, że prokuratura na ostatniej rozprawie wnioskowała o karę 25 lat więzienia.

Reklama

- W moim przekonaniu wyjaśnienia oskarżonego są tylko jego linią obrony. Chciał wywołać strach, a wiemy, że Europa żyje dziś w strachu. Co by było, gdyby do tego zamachu przyznało się tzw. Państwo Islamskie? W mieście mogła wybuchnąć panika - mówił mecenas Piotr Soroka, pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej. - Nie chcę mówić, jaką ja widziałbym karę. Chciałbym jedynie powiedzieć, że oskarżony próbował naprawić błąd, nie wiem jednak na ile szczerze przepraszał. Chcę wierzyć, że to było szczere. Pewne działania oskarżony podjął, wypłacił zadośćuczynienie, jakieś dobro z tego wyniknęło, ale nie może nam to przesłaniać całości czynu. Wnoszę o rozważenie nadzwyczajnego złagodzenia kary, ale podkreślam, że łączna kara nie powinna być niższa niż 12 lat pozbawienia wolności - argumentował.

Obrońcy Pawła R. zgodzili się co do popełnionego czynu i nie podważali słuszności ukarania oskarżonego, ale podkreślali, że skontruowaną bombą nie chciał nikogo zabić. - Wnoszę o uznanie oskarżonego za winnego, ale również wnoszę o odstąpienie od wymierzenia kary - mówił obrońca oskarżonego Paweł Wójcik. - Mój klient nigdy nie chciał nikogo zabić. A prezentacja pana prokuratora została wykonana bardzo ładnie graficznie, ale miała grać na uczuciach odbiorców, szczególnie tych nie uczestniczących w procesie - dodał. Grą na emocjach - zdaniem adwokata - miało być porównanie wrocławskiego zdarzenia do zamachów w Bostonie czy Brukseli. - To tak jak w tym starym żarcie - chociaż wcale nie mam nastroju do żartowania. Podobnie w Moskwie rozdają mercedesy. Nie rozdają, tylko kradną i nie mercedesy, a rowery. Zdarzenie w autobusie nie ma wspólnego mianownika z zamachami przedstawionymi przez pana prokuratora - przekonywał.

Oskarżony miał skonstruować bombę, by wywołać strach i zdobyć środki materialne, by nie czuć się odrzuconym przez rówieśników. - Paweł R. zostawił garnek, skonstruował bombę i zdaniem prokuratura chciał zabić. Przyznał, że czuł się odrzucony i chciał poprawić swoją sytuację pieniędzmi. Poza tym... Zażądał sztabek złota, kto w dziejszych czasach tak robi? - pytał retorycznie adwokat. - To świadczy, że nie miał pojęcia, co robi - dodał.

Paweł R. miał osłabić siłę wybuchu i postawić bombę w przypadkowym miejscu w autobusie, co zdaniem obrońców miało świadczyć o nieplanowaniu momentu eksplozji. - Jeśli planował zabójstwo, czemu nie umieścił bomby w centralnej części autobusu? Dlaczego zbudował ładunek słabszy? To sprzeczne z regułami myślenia i nielogiczne. Nie miał zamiaru nikogo skrzywdzić - dodawał mecenas Wójcik.

Adwokat wskazał również, że eksperymenty przeprowadzone przez prokuraturę nie są wiarygodne. - Użyto w nim innej mieszanki wybuchowej, inna była też konstrukcja ładunku, więc - moim zdaniem - inne też efekty - argumentował. Obrońcy wskazywali również, że w momencie popełniania czynu nie był w pełni świadomy. - Mózg mojego klienta pracuje inaczej, ma problem z łączeniem faktów i informacji. Można to porównać do najnowocześniejszego sprzętu audio, który jest połączony niskiej jakości kablem. Paweł R. był w stanie silnych emocji, nie obejmował tego, co robi swoją świadomością. Nie zdawał sobie sprawy z tego, jakie to przyniesie efekty - mówił.

Kolejna rozprawa - na której poznamy wyrok sądu - zaplanowana jest na środę, 8 listopada.

Przypomnijmy, że 22-letni student oskarżony jest o popełnienie dwóch przestępstw: próby wyłudzenia rozbójniczego oraz podłożenia bomby w autobusie linii 145. Tragedii udało się uniknąć dzięki przytomności kierowcy, który wyniósł ładunek z pojazdu. Przeprowadzony w późniejszym czasie eksperyment procesowy wykazał, że bomba skonstruowana przez Pawła R. mogła zagrozić życiu pasażerów. W toku śledztwa okazało się, że mężczyzna jeszcze przed podłożeniem ładunku zadzwonił do Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego, grożąc zdetonowaniem czterech bomb na terenie Wrocławia. Za rozbrojenie każdego z ładunków miał wtedy zażądać 30 kg złota.

Pawła R. przez kilka dni po wybuchu w autobusie szukali policjanci z całego kraju. Ostatecznie udało się zatrzymać go w jego rodzinnej Szprotawie. W trakcie badań biegli orzekli, że 22-latek w czasie popełnienia przestępstwa miał w znacznym stopniu ograniczoną zgodność rozpoznawania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem.

Zobacz galerię

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.