Kontynuacja kultowego „Jumanji” w kinach [RECENZJA]

„Jumanji” to kultowa komedia z Robinem Williamsem w roli głównej. Opowiada o niezwykłej grze i 12-laktu, który został w niej uwięziony. Film po latach doczekał się kontynuacji, ale już po zwiastunach można się było domyślić, że nie ma ona zbyt wiele wspólnego z pierwszą częścią. Oglądając zwiastuny, obawiałem się, że wyszła z tego głupia i naciągana filmowa produkcja, zrealizowana na siłę i dla pieniędzy. Nic bardziej mylnego. Twórcy filmu znaleźli świetne pomysły na opowiedzenie tej historii tak, by zaciekawiła współczesnych młodych widzów. Co prawda starsi widzowie mogą się rozczarować, że nowe „Jumanji” bardzo mało łączy z filmem z Robinem Williamsem, ale kto wie, może będą się świetnie bawić w trakcie seansu. Duża w tym zasługa świetnie wybranych aktorów. Pierwsze skrzypce gra w tym filmie Jack Black. Postać, w którą się wcielił, pozwoliła mu pokazać szeroki wachlarz komediowych talentów i możliwości. Być może najlepszą i najzabawniejszą scenę w tym filmie rewelacyjnie odegrał wspólnie ze znakomitą Karen Gillian.

Komediowa chemia jest też między duetem Kevin Hart – Dwayne Johnson, którzy znów spotkali się na dużym ekranie. Ten drugi po raz kolejny udowodnił zaś, że ma w sobie największy talent komediowy i luz ze wszystkich hollywoodzkich mięśniaków. Co prawda brakuje mu charyzmy Arnolda Schwarzeneggera, do którego bywa porównywany, ale austriacki aktor mógłby mu pozazdrościć właśnie komediowego talentu.

Nowe „Jumanji” to świetna i pomysłowa rozrywka dla dużych i małych widzów, w której znakomicie zostały wyważone humor i akcja. To jednak przede wszystkim komedia postaci, która wiele zyskała za sprawą bohaterów i temu, jak wcielili się w nich ci aktorzy.

W Nowym Roku życzyłbym sobie więcej równie pozytywnych kinowych niespodzianek.