Kultura

Krótki metraż rządzi się swoimi prawami - wywiad z Lechem Molińskim

2011-08-23, Autor: mw
O ciężkiej doli krótkiego metrażu, zasadności pokazów filmowych w centrum handlowym i o tym, czy wrocławianie wiedzą cokolwiek o pozycji naszego miasta na mapie współczesnej, polskiej kinematografii rozmawiamy z Lechem Molińskim, dyrektorem artystycznym Przeglądu Młodego Kina w Pasażu Grunwaldzkim.

Reklama

- Przegląd Młodego Kina w Pasażu dobiega końca. W ciągu trzech pierwszych seansów widzowie obejrzeli 11 niekomercyjnych filmów, autorstwa dobrze zapowiadających się polskich twórców. Niewątpliwym wydarzeniem stał się film „Nie ten człowiek” w reżyserii Pawła Wendorffa. Kilka dni temu pokazywany 4 sierpnia we Wrocławiu film triumfował na festiwalu Columbia George, chwilę potem nominowany został do nagrody za najlepszą reżyserię na festiwalu WMIFF w Waszyngtonie. Podobno trafi także jesienią do kin...

- Jeśli film faktycznie wreszcie trafi do kin, to będę się bardzo cieszył, bo chyba nie tylko mnie wydaje się, że to interesująca propozycja filmowa, a - niestety - do tej pory żywot festiwalowy "Nie tego człowieka" był bardzo skromny. Osobiście kibicuję Pawłowi Wendorffowi, by miał okazję doskonalić swoją wrażliwość w kinie pełnometrażowym. Również pozostali twórcy, których filmy prezentowaliśmy do tej pory w ramach przeglądu, rokują bardzo dobrze. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz o nich usłyszymy.

- 10 z 11 zaprezentowanych do tej pory w ramach PMK filmów, to jednak produkcje krótkometrażowe. Wrocławska publiczność dostrzegła m.in. „Kochanków” Rafała Skalskiego, przełamujących tabu seksualności osób niepełnosprawnych. Uczestnicząc w seansach „Gąbki miejskiej” czy „Listy” Martyny Laskowskiej, zaobserwować było można ogromne skupienie zgromadzonej publiczności, która jak gdyby nie chciała uronić ani jednego momentu i ani jednego kadru. Czy na tym polega właśnie specyfika filmu krótkometrażowego, na zupełnie innym sposobie odbioru?

- Krótki metraż faktycznie rządzi się swoimi prawami. Twórca musi inaczej opowiadać historię, ma mniej czasu na zbudowanie napięcia, jest zmuszony operować uogólnieniami i uproszczeniami. Dla widza ważny jest każdy moment seansu. Szkoda, że krótkie metraże są straszliwie marginalizowane w naszym kraju. Nie da się ich praktycznie zobaczyć w kinach, brakuje systemu wsparcia produkcji krótkometrażowych filmów fabularnych. - Takowe powstają w zasadzie tylko na etapie szkoły filmowej. Tym ważniejsze jest, aby zrealizowane już krótkie metraże prezentować, kiedy tylko zajdzie ku temu sposobność.

- Czy festiwale off, to jedyna okazja do obejrzenia tego typu kina?

- Nie jest to jedyna okazja, ale faktycznie festiwale kina niezależnego, to w tej chwili podstawowa arena prezentacji krótkiego metrażu. Z rzadka trafiają one do telewizji. Tak jak wspominałem, kina również nie ustawiają się w kolejkach po tego typu twórczość. Produkcje krótkometrażowe prezentowane są przede wszystkim na festiwalach filmowych, czasem na specjalnie poświęconych temu typowi kina, czasem w osobnych sekcjach dużych imprez, takich jak Nowe Horyzonty czy Plus Camerimage.

- Część twórców goszczących na PMK, związanych jest w ten lub inny sposób z Wrocławiem. Dominik Krawczyk, Agnieszka Opyt, Marek Straszak czy Jakub Czekaj, którego filmy obejrzymy w najbliższy czwartek to rodowici wrocławianie. Michał Stenzel ukończył we Wrocławiu kulturoznawstwo. Okazuje się, że nasze miasto to nie tylko „Kiepscy” i „Pierwsza miłość”. Pomiędzy obiema kategoriami kina różnicę widać jednak gołym okiem. Czy i kiedy doczekamy się ciekawych nie-offowych filmów z Wrocławia?

- Myślę, że te filmy cały czas powstają. Mam tu na myśli zarówno produkcje, które są realizowane częściowo we Wrocławiu, z udziałem wrocławskich ekip filmowych, jak np. "Sala samobójców" Jana Komasy czy "Daas" Adriana Panka, ale też realizacje od początku do końca wrocławskie. Jako przykład można podać pełnometrażowy debiut "Teraz i zawsze" w reżyserii Artura Pilarczyka, zrealizowany w całości za prywatne pieniądze. Filmy wspomnianego Jakuba Czekaja to również perły wśród rodzimych produkcji, na co wskazują dziesiątki zdobytych przez nie nagród. Wydaje mi się, że z samym kinem nie jest źle, gorzej natomiast wygląda sprawa uświadomienia publiczności, że ten czy ów film powstał we Wrocławiu i jego autor jest wrocławianinem. Bo kto wie, że autorka "Pieśni piątej ulicy", pokazywanej na Warszawskim Festiwalu Filmowym, mieszka w stolicy Dolnego Śląska? Czy Polacy wiedzą, że Jan Jakub Kolski również żyje we Wrocławiu?

Warto pokazywać ambitne kino w nietypowych miejscach, takich jak centrum handlowe?

- Jestem przekonany, że warto szukać nowych przestrzeni do pokazywania filmów. Takie eksperymenty pozwalają - przede wszystkim - na dotarcie do nowej publiczności, a także pozwalają sprawdzić, jakich warunków potrzeba, aby oglądać filmy. Projekcje w centrum handlowym, szczególnie ambitnego repertuaru, co ma miejsce u nas, to wyjątkowa okazja do zderzenia kina artystycznego z szerszą publicznością. Wiem, że wielu twórców o tym marzy, czego przykładem niech będzie Rafał Skalski, którego dokonania prezentowaliśmy w miniony czwartek. Rafał był bardzo zadowolony z wyboru miejsca i autentycznie cieszył się, że dzięki temu może ze swoją twórczością dotrzeć do nowych grup odbiorców.

- Na ostatnią projekcję wybrał Pan filmy Jakuba Czekaja: nagradzany wielokrotnie „Twist & Blood” oraz nieco mniej znany „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać”. Czego możemy się po nich spodziewać?

- Po filmach Kuby Czekaja można spodziewać się zaskoczenia. W takim sensie, że są to produkcje, które - chociażby formalnie - niesłychanie się wyróżniają na tle całokształtu współczesnej polskiej produkcji filmowej. Czekaj, podobnie jak Dorota Kędzierzawska, w swoich filmach przygląda się dzieciom i ich zmaganiom ze światem. W środowisku filmowym mówi się, że to jedna z największych, jeśli nie: największa, z nadziei polskiego kina. Dlatego jest chyba twórcą godnym, aby podsumować nasz przegląd.

Dziękuję za rozmowę.

Lech Moliński – dziennikarz filmowy, animator kultury, realizator reportaży komórkowych. Przez trzy lata stały współpracownik Stopklatki, publikował także w: Aktiviście, Relazie i Dwutygodniku. Były redaktor działu film, a następnie redaktor naczelny portalu kulturalnego G-punkt.pl. Jeden z organizatorów Akademii Filmu Dokumentalnego „MovieWro”, organizator Bitwy Filmowej, współpomysłodawca nagrody „Szczyt Kultury”, przyznawanej najlepszym animatorom kultury, a od stycznia 2011 r. prezes Fundacji Visionica. Należy do zespołu Miast w Komie, zajmującego się realizacją reportaży i filmów komórkowych. Jest prelegentem Akademii Filmowej Multikina i Nowych Horyzontów Edukacji Filmowej.

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1169