Wiadomości

Lekcja futbolu w wydaniu warszawskim. Śląsk - Legia 0:4

2012-02-26, Autor: Łukasz Maślanka
To miał być mecz, w którym piłkarze Śląska Wrocław mieli zrobić wielki krok do mistrzostwa Polski. Zamiast tego, zostali upokorzeni przed własną publicznością przez Legię Warszawa. Zespół trenera Oresta Lenczyka przegrał aż 0:4, co gorsza prezentując fatalny styl gry i statystując rywalowi przez większą część meczu.

Reklama

Niedzielne spotkanie ułożyło się dla wrocławian koszmarnie. Nie zdążyli dobrze wejść w mecz i złapać choć cienia rytmu gry, a już musieli przełknąć gorycz straconego gola. Już w 1. minucie spotkania stoper Śląska Dariusz Pietrasiak w fatalnym stylu stracił piłkę pod własnym polem karnym. Z prezentu ochoczo skorzystał Janusz Gol, który pewnym strzałem pokonał bramkarza wrocławian Mariana Kelemena. Pierwsze minuty gry przyniosły legionistom niespodziewany, ale bardzo przyjemny prezent. Śląsk jednak nie stracił rezonu i próbował atakować. Gra wrocławskich piłkarzy mogła się podobać, próbowali kombinowanych akcji, do ataków aktywnie podłączali się boczni obrońcy: Piotr CelebanPatrik Mraz. I Śląsk mógł szybko pokusić się o wyrównującego gola. Ale po pięknym strzale głową Jarosława Fojuta, obrońcy Legii w ostatniej chwili wybili piłkę z linii bramkowej, a dobitkę Dalibora Stevanovicia efektownie obronił Dusan Kuciak.

Kto liczył, że groźny atak Śląska może być zwiastunem lepszej gry wrocławian, ten srogo się zawiódł. Bo po chwili po raz drugi na listę strzelców wpisał się Janusz Gol. Po rzucie rożnym, piłka przewędrowała całe pole karne Śląska, a nikt z wrocławskich obrońców nie zdołał jej wybić. Dopadł do niej Nacho Novo, ale jego potężny strzał, a także dobitkę Gola, Kelemen zdołał obronić. Przy drugiej dobitce był już jednak bezradny i po raz drugi musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Po kwadransie gry, Legia w komfortowy sposób “ustawiła mecz” pod siebie. Legioniści mogli spokojnie dyktować warunki gry, Śląsk zaś raził bezradnością. Ataki wychodziły mu co najmniej nieporadnie, a pod polem karnym dziura w ustawieniu wręcz raziła po oczach. Bo trener Lenczyk nie wystawił na boisku typowego napastnika, posyłając na szpicę szybkiego Waldemara Sobotę. Ten manewr taktyczny zdał się jednak psu na budę, bo gdy Legia objęła wysokie prowadzenie, w Śląsku nie było komu kończyć akcji.

Przed przerwą zespół ze stolicy zadał Śląskowi jeszcze jeden cios. O tyle bolesny, że wrocławianie stracili nie tylko gola, ale też zawodnika. W 35. minucie Dariusz Pietrasiak próbował powstrzymać atak szybkiego Daniela Ljuboji. Serb to jednak niezły sprinter, w przeciwieństwie do stopera Śląska, który musiał ratować się faulem. A że Ljuboja był bliski sytuacji sam na sam z Kelemenem, sędzia Hubert Siejewicz podyktował rzut wolny, a Pietrasiaka wyrzucił z boiska. Karę Śląskowi wymierzył sam Ljuboja, który fantastycznym strzałem z rzutu wolnego posłał piłkę prosto w okienko wrocławskiej bramki.

Jeszcze przed przerwą trener Orest Lenczyk wpuścił na boisko rasowego snajpera, Johana Voskampa. Grający w dziesiątkę Śląsk, nawet z Holendrem w ofensywie, z każdą minutą miał jednak coraz mniej sił, by poważnie zagrozić bramce Legii. Drużyna prowadzona przez Macieja Skorżę grała zaś mądrze, pewnie i rozważnie. Wiedząc, że Śląsk jest osłabiony, legioniści starali się długo operować piłką, zmuszając wrocławian do biegania. Cały czas też stwarzali zagrożenie pod wrocławską bramką. I pokusili się o jeszcze jedną bramkę. W 69. minucie ładną wrzutką w pole karne popisał się Rafał Wolski, a zupełnie porzucony przez obrońców Śląska Inaki Astiz po raz czwarty w tym meczu posłał piłkę do bramki wrocławian. Bezradny Marian Kelemen długo kręcił głową z niedowierzaniem. Zresztą, nie tylko on. Część kibiców już w przerwie wyszło ze stadionu, okazując w ten sposób dezaprobatę do postawy wrocławskich piłkarzy. Z trybun było słychać też - już po trzydziestu minutach gry - “Śląsku grać, k... mać”. Bo w niedzielne popołudnie to, co zaprezentował wrocławski zespół, z bólem serca, ale nazwać można antyfutbolem. Wrocławianom udało się uchronić przed stratą kolejnych goli, choć raz - po akcji Ljuboji i debiutującego w T-Mobile Ekstraklasie Bartosza Żurka - legioniści byli blisko szczęścia. Wtedy jednak w ostatniej chwili skutecznie interweniował Piotr Celeban.

Mecz Śląska z Legią miał być pojedynkiem na szczycie T-Mobile Ekstraklasy. Okazał się zaś być meczem zespołu co najmniej zagubionego i nie wiedzącego, co dokładnie robić na boisku, z drużyną, która bezlitośnie punktuje rywala za każdy popełniony błąd. Śląsk tylko w pierwszej połowie chwilami robił dobre wrażenie. Przez większą część gry, wrocławianie razili jednak niemocą i zasłużyli na tak wysoką porażkę. Oczywiście, każdy ma prawo do gorszego występu, a Śląsk i tak przez długi czas utrzymywał równą formę. Szkoda tylko, że w najgłębszym dołku zespół trenera Oresta Lenczyka znalazł się w dniu, gdy przyszło mu się zmierzyć z bezpośrednim rywalem do mistrzostwa Polski. Na szczęście wrocławianie mają jeszcze dwa pkt. przewagi nad Legią, ale patrząc na obecną formę Śląska trudno nie mieć obaw, jak długo będą mogli się cieszyć tą zaliczką i prowadzeniem w ligowej tabeli.

Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:4 (0:3)
Bramki: Gol (1., 13.), Ljuboja (34.), Inaki Astiz (69.).

Śląsk Wrocław: Kelemen - Celeban, Fojut, Pietrasiak, Mraz - Elsner (63. Dudek), Kaźmierczak, Mila, Stevanović (38. Voskamp), Cetnarski (46. Socha), Sobota.
Legia Warszawa: Kuciak - Jędrzejczyk, Żewłakow, Astiz, Wawrzyniak - Kucharczyk (71. Radović), Rzeźniczak, Gol, Wolski (80. Żurek), Nacho Novo (59. Żyro) - Ljuboija.

Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok).
Żółte kartki: Elsner, Sobota, Mraz - Wolski, Astiz, Żyro.
Czerwona kartka: Pietrasiak (34. - za faul na Danielu Ljuboji).
Widzów: ok. 30 tys.
Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~olaf 2012-02-26
    22:07:54

    0 0

    Legia Pany !

  • ~set 2012-02-28
    08:53:52

    0 0

    A dlaczego murawa przypomina błotnistą łąkę, czyżby syndrom poznański, nie potrafimy położyć murawy, czy źle zaprojektowana płyta boisk i odwodnienie nie działa. To już drugi mecz kiedy grają na błocie, zamiast na murawie.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.