Sport

Lider Ekstraklasy nie dał rady. Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2:0

2011-04-21, Autor: Łukasz Maślanka, bk
Uprzejmie informujemy, że informacje o „ponurym obrazie” Śląska Wrocław były przesadzone. Podopieczni Oresta Lenczyka pokonali na własnym boisku aktualnego wicemistrza kraju i lidera Ekstraklasy Wisłę Kraków 2:0, po samobójczym golu Sobolewskiego i bramce Łukasza Gikiewicza. Wygrana z “Białą Gwiazdą” sprawiła, że Śląsk awansował na trzecie miejsce w ligowej stawce.

Reklama

Czwartkowy mecz zaczął się miłym akcentem. Tuż przed pierwszym gwizdkiem wręczono nagrody dla najlepszego piłkarza i trenera Ekstraklasy w marcu. Odebrali je Przemysław Kaźmierczak i Orest Lenczyk. I jeszcze przyjemna atmosfera nie zdążyła prysnąć, jeszcze kibice nie zdążyli wygodnie usiąść na swoich miejscach, a już Śląsk prowadził. W 2. minucie spotkania Antoni Łukasiewicz sprytnym lobem oszukał wiślacką defensywę. Piłka trafiła pod nogi Przemysława Kaźmierczaka, który bez wahania strzelił na bramkę Sergeia Pareiki. Uderzenie mu jednak nie wyszło, ale szczęśliwie dla Śląska, w akcję wplątał się jeszcze Radosław Sobolewski, który tak pechowo blokował strzał “Kaza”, że posłał ją do własnej bramki.

Wiślacy od razu zabrali się za odrabianie strat i przejęli inicjatywę na boisku. Podopieczni Roberta Maaskanta długo tkali swoje akcje licznymi podaniami, próbowali grać i skrzydłami, i środkiem boiska. Ale nie potrafili znaleźć sposobu na dobrze ustawiony taktycznie, mądrze grający Śląsk. Trener Orest Lenczyk wiedział, że pójście z Wisłą na wymianę ciosów skończy się dla jego zespołu bardzo kiepsko, bo “Biała Gwiazda” ma ogromny potencjał ofensywny. I na murawę posłał zespół nastawiony mocno na defensywę, bez klasycznego napastnika, za to z pięcioma nominalnymi obrońcami w składzie.

- Wczoraj na treningu postawiliśmy na grę defensywną, zdając sobie sprawę, że jesteśmy w takim miejscu, że nie możemy pomagać Wiśle pięknie grać i w dodatku pomóc zdobyć punkty. Dodatkowo, po meczu Barcelony i Realu - jeżeli wielkiego Jose Mourinho stać na wstawienie autobusu do bramki, to założyłem, że my wstawimy przegubowiec - tłumaczył po meczu trener Orest Lenczyk. Trener wrocławian był po meczu w szampańskim nastroju. Tak się cieszył z wygranej, że schodząc do szatni, popisał się efektownym... przewrotem w przód.

Defensywna taktyka Oresta Lenczyka zdała egzamin. W środkowej strefie boiska było aż gęsto od piłkarzy Śląska i wiślacy mieli spory problem z tym, by przedrzeć się przez wrocławskie zasieki. A gdy już udało im się zbliżyć do bramki Śląska, na posterunku czuwał Marian Kelemen. Słowak poradził sobie z groźnymi strzałami Maora Meliksona, Tomasa JirsakaAndraża Kirma. A w 25. minucie słowackiego golkipera wyręczył Jarosław Fojut, który w ostatniej chwili wybił piłkę zmierzającą do pustej bramki Śląska.

Za to wrocławianie w pierwszej połowie meczu groźnie nie atakowali. Skupili się raczej na rozbijaniu ataków rywali i mądrej grze w obronie. A gdy nawet robiło się nieco groźniej pod bramką Wisły, to tylko na chwilę. Bo sprawę załatwiała podniesiona chorągiewka sędziego bocznego, która sygnalizowała, że któryś z wrocławskich piłkarzy - najczęściej Marek Gancarczyk - akcję “spalił”.

Po przerwie obraz gry zbytnio się nie zmienił. Wisła dalej mocno naciskała, starając się szanować piłkę, długo budować ataki i szukać luki w obronie Śląska. Wrocławianie trzymali się jednak dzielnie i nie pozwalali rywalom na zbyt wiele. Inna sprawa, że gdy już Wiśle udało się groźniej zaatakować, to akcjom brakowało wykończenia. I zwykle kończyło się na strachu. Trener Lenczyk, nie chcąc, by jego podopieczni dali się zepchąć jeszcze głębiej do obrony, zdecydował się na nieco pokerowy ruch. Zdjął z boiska obrońcę Amira Spahicia, wprowadzając w jego miejsce napastnika Łukasza Gikiewicza.

Jak się okazało, był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Bo popularny “Giki” chwilę po tym, gdy pojawił się na murawie, wpisał się na listę strzelców. W 64. minucie Śląsk wyprowadził popisowy kontratak. Sebastian Mila świetnym podaniem “wypuścił” na prawym skrzydle Gancarczyka. Ten popisał się rajdem przez pół boiska, wpadł w pole karne i odegrał piłkę do Gikiewicza. A napastnikowi Śląska pozostało tylko dopełnić formalności i strzelić swojego drugiego gola w tym sezonie. Szczęśliwy strzelec nie pograł jednak zbyt długo, bo ok. pięć minut przed końcem meczu zniesiono go z boiska na noszach z podejrzeniem złamania kostki.

Trener Wisły Robert Maaskant zareagował błyskawicznie, wzmacniając siłę ataku swojej drużyny. Wpuścił na boisko ofensywnie nastawionych Łukasza Gargułę i Andresa Riosa. Ale zmiany na niewiele się zdały. “Biała Gwiazda” do końca meczu przeważała, częściej była przy piłce, ale przewagi wykorzystać nie potrafiła. Grając z dwoma golami przewagi, Śląsk mógł się skupić na tym, co w czwartek wychodziło mu najlepiej, czyli mądrej grze w obronie. Wrocławianie mogli też pokusić się o trzeciego gola, ale w 67. minucie świetną okazję zmarnował Piotr Ćwielong. Pomocnik Śląska dostał dobre podanie “w uliczkę” od Mili i znalazł się w sytuacji sam na sam z Pareiką, ale strzelił wprost w bramkarza Wisły.

W czwartek Wisła pod względem piłkarskim zaprezentowała sie znacznie lepiej. Po krakowskim zespole widać było spory potencjał, zwłaszcza jeśli chodzi o indywidualne umiejętności piłkarzy. Ale Orest Lenczyk znalazł sposób na to, by oszukać krakowian. Wybrał dobrą taktykę, umiejętnie dobrał jej wykonawców, a przy zmianie Gikiewicza dopisało mu też szczęście. Warto też podkreślić, że dobry mecz zaliczyła obrona Śląska, szczególnie duet stoperów, Piotr CelebanJarosław Fojut, którzy świetnie radzili sobie z przerywaniem ataków Wisły. I okazało się, ze we Wrocławiu kandydat na mistrza Polski nie zdobył choćby punktu.

Za to dla Śląska wywalczone trzy “oczka” okazały się bardzo cenne, bo dały wrocławianom awans na trzecią pozycję w tabeli Ekstraklasy. Śląsk miejsca na ligowym “pudle” raczej nie utrzyma, bo na swoje mecze w tej kolejce czeka jeszcze Lechia Gdańsk, Legia Warszawa i Lech Poznań, a te drużyny tracą obecnie do Śląska tylko punkt. Najważniejsze jednak, że wrocławianie pozostają w grze o miejsce premiowane awansem do europejskich pucharów. Końcówka sezonu Ekstraklasy zapowiada się bardzo ciekawie.

Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2:0 (1:0)
Bramki: Sobolewski (2. - samobójcza), Ł. Gikiewicz (64.).

Śląsk Wrocław: Kelemen - Pawelec, Celeban, Fojut, Spahić (59. Ł. Gikiewicz) - Socha, Łukasiewicz, Kaźmierczak, Mila, Ćwielong (83. Sobota) - M. Gancarczyk (86. Madej).
Wisła Kraków: Pareiko - Cikosz (69. Rios), Jaliens, Chavez, Paljić - Kirm, Sobolewski, Siwakow (46. Żurawski), Jirsak (69. Garguła), Melikson - Małecki.

Żółte kartki: Pawelec, Mila.
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów:ok. 8500.
Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~ 2011-04-22
    19:43:38

    0 0

    Gikiewicz, zniesiony z boiska na noszach kwadrans przed końcem meczu? Panie redaktorze, czy Pan oby na pewno był na tym meczu? Gikiewicz leżał na boisku od 88 minuty 0 i chwilę po tym go znieśli.

    A poza tym - bardzo fajna relacja.

  • ~ 2011-04-22
    19:51:44

    0 0

    @pj Masz rację, już poprawiam ten błąd. Widocznie musiałem coś źle zanotować. Ale skoro, jak sam piszesz, relacja jest fajna, to dowodzi, że na meczu jednak byłem i nawet dokładnie go obejrzałem ;)

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1601