Sport

Mechanik z wrocławskiej zajezdni tramwajowej po pracy podnosi z sukcesami ciężary

2014-06-25, Autor: red
Kiedyś zajmował się sportem zawodowo. Był ciężarowcem w reprezentacji Polski, a nawet został zakwalifikowany do występu na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles. Na olimpiadę jednak nie pojechał ze względu na bojkot imprezy. Dziś pracuje jako mechanik na zajezdni przy ul. Powstańców Śląskich. Swojej pasji jednak nie porzucił. Ryszard Życzkowski trenuje podnoszenie ciężarów w klubie WKS Śląsk, zdobywa złote medale i szykuje się do kolejnego zwycięstwa. Mistrzostwa w Kopenhadze już w sierpniu.

Reklama

– Przygotowania idą pełną parą?

– Mój trener, Mirosław Chlebosz, opracowuje dla mnie program treningu. Nie ma zmiłuj. Zaczynam zawsze od rozgrzewki: monotonne truchtanie i gimnastyka. Później dopiero właściwe ćwiczenia: rwanie olimpijskie oraz podrzut. Do tego przysiady, wyciskanie, skłony, rzuty i wymachy odważnikami. Pierwsze serie zaliczam przy mniejszym obciążeniu – około 20 kg i stopniowo je zwiększam. Przed samymi zawodami dochodzi do tego jeszcze ciąg niewolnika.

 

– Brzmi strasznie!

– Ten masakryczny wysiłek to seria pięciu przysiadów ze sztangą 200 kg. Przed zawodami narzucam sobie ostre tempo. Dokładam nowe ćwiczenia. Raz w tygodniu staram się biegać i… skakać przez płotki

 

– Skakać przez płotki, żeby podnosić ciężary?

– To zaskakuje, ale ciężarowiec musi być nie tylko silny, ale także zwinny, skoczny i dynamiczny. Podrzut na zawodach trwa raptem kilka sekund, w czasie których trzeba dać z siebie wszystko!

 

 

– To robota na drugi etat. Jak pan łączy sport z pracą w MPK?

– Łatwo nie jest. Pomagają cechy, które kształtuje sport – samodyscyplina, silna wola. Przede wszystkim ćwiczyć trzeba systematycznie - w zasadzie codziennie.

 

– Jak to możliwe?

– Godziny treningu dostosowuję po prostu do grafiku na zajezdni. Ale po trzech nockach z rzędu, wrzucam na luz. Organizm nie jest wtedy w takiej kondycji, żeby bić rekordy. Ćwiczę chociaż na pół gwizdka. Ważne, by robić cokolwiek. Utrzymać mięśnie w formie.

 

– Ile trwa jeden trening?

– Z reguły trzy godziny. W dni wolne od pracy mogę zaszaleć, ćwiczę wtedy rano i po południu.

 

– Sala treningowa to pierwszy dom czy drugi?

– Trenuję już 40 lat. Kiedyś byłem zawodowym sportowcem. Żona już się do tego przyzwyczaiła (śmiech).

 

– A koledzy? Na pewno jest szacunek i respekt. Boją się?

– A czego mają się bać? Jak się na treningach wyżyję, to cała agresja uchodzi. Jestem raczej spokojny jak baranek.

 

– Siła przydaje się w pracy?

– Od siłowych rozwiązań na zajezdni są maszyny. Poza tym bardzo boję się kontuzji. Jeden nieprawidłowy ruch i nieszczęście gotowe. Mogę być wyłączony z treningów na kilka miesięcy.

 

– Jako sportowiec na pewno ma pan jakąś specjalną dietę. Ktoś ją panu opracował?

– Od zawsze odżywiam się po prostu zdrowo, a z jadłospisem radzę sobie sam. Przede wszystkim jem dużo białka: kurczaka, indyka, ryby, jajka. Do tego sporo warzyw i owoców oraz kasze. Uwielbiam wołowego tatara.

 

– A słodycze, alkohol?

– Czekolada i to tylko gorzka. Raz na kwartał zdarza mi się lampka martini. Ale ani wstrząśnięte, ani zmieszane…

 

– Największe wyzwanie przed zawodami?

– Powinienem schudnąć jakieś 4 kilogramy. Teraz ważę ponad 80, a chcę wystartować w kategorii do 77 kg.

 

– Dlaczego akurat w tej kategorii?

– Szczerze? W grupie powyżej 80 kg startuje mój brat Mirek. Mamy taką zasadę, że nie stajemy naprzeciw siebie na pomoście.

 

– Do sierpnia coraz mniej czasu. Jakieś pomysły na odchudzanie?

– A jest sprawdzony sposób. Zakładam koszulkę, a na nią folię. Może to być najzwyklejszy worek na śmieci z wyciętymi otworami na głowę i ręce. Na worek wkładam jeszcze jedną koszulkę. Przed zawodami wszyscy tak szeleszczą: ciężarowcy, zapaśnicy… Oczywiście trzeba także uważać, co się je i ile.

 

– A nie kusi pana, żeby czasem jednak sobie odpuścić?

– I to jak kusi. Czasem to w nocy może przyśnić się po prostu… jedzenie. Kompot, kurczak i surówka z pora, a nawet sucha bułka. Silna wola u sportowca to jednak podstawa.

 

– Zatem dużo wytrwałości i oczywiście kolejnego zwycięstwa.

– Dam z siebie wszystko!

 

Ryszard Życzkowski jest mechanikiem w zajezdni nr IV przy ulicy Powstańców Śląskich oraz ciężarowcem WKS Śląsk. W ubiegłym roku na Igrzyskach Olimpijskich Mastersów w Turynie zdobył dwa złote medale oraz obronił tytuł mistrza świata w podrzucie.

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1221