Sport

Mecz zbyt wielu niewykorzystanych szans. Koszykarski Śląsk przegrał z Lietkabelis na inaugurację EuroCup

2021-10-20, Autor: Bartosz Królikowski

Wiele okazji miał w tym spotkaniu WKS by odskoczyć rywalom i sięgnąć po zwycięstwo. Z taką skutecznością nie można było jednak o tym myśleć. Koszykarski Śląsk Wrocław poniósł w Hali Orbita porażkę 59:70 w starciu z litewskim Lietkabelisem Poniewież, nieudanie rozpoczynając przygodę z EuroCup.

Reklama

Pięć lat czekał koszykarski Śląsk na powrót do europejskich pucharów. Ostatni raz to sezon 2015/16 i gra w FIBA Europe Cup. WKS doszedł wówczas do II rundy, najpierw zajmując drugie miejsce w pierwszorundowej grupie, a potem ostatnie w kolejnej części fazy grupowej. Teraz jednak czeka ich udział w zupełnie innych, bardziej prestiżowych rozgrywkach, 7Days Euro Cup. Przeszło 20 zespołów z całej Europy, podzielonych na dwie grupy. Każdy z każdym gra mecz i rewanż, a do kolejnej rundy przejdzie po 8 drużyn z obu grup. Czyli co, duże szanse na awans? I tak i nie, bo w EuroCup grają zespoły naprawdę silne, dużo bardziej doświadczone od WKS-u, także niech spora liczba przechodzących dalej nikogo nie zmyli. Łatwo nie będzie.

Zwłaszcza jeśli WKS nie poprawi szybko swojej dyspozycji. Póki co jak jest, każdy widzi. Czyli naprawdę źle. Bilans 2-6 na początku sezonu, seria 3 porażek z rzędu, okrojony skład i świeżo po zmianie trenera. Wiele rzeczy się po drodze do inauguracji w Europie popsuło. Trener Andrej Urlep po 14 latach powrócił do Śląska Wrocław, by ugasić ogromny pożar, jaki wybuchł za kadencji Petara Mijovicia. Jego „debiut” pokazał samemu Słoweńcowi ile czeka go pracy. WKS dostał w Szczecinie niemały łomot od Kinga (83:99, a mogło być sporo wyżej), co pokazało że sam fakt zmiany trenera niewiele pomoże. Naprawianie tego co nie działa, potrwa.

Zwłaszcza że na inaugurację EuroCup Śląsk ma dość wąski skład. Dwa dni przed starciem z Lietkabelisem z zespołem pożegnał się Strahinja Jovanović. Trener Urlep nie widział go co prawda w swoim zespole i to by się stało prędzej czy później, ale to zawsze doświadczona opcja na wejście z ławki, którą WKS utracił. Obecnie nominalnych rozgrywających ma dwóch – Łukasza Kolendę i Kacpra Gordona.

Co do dzisiejszych rywali wrocławian, zespół Lietkabelis Poniewież swój sezon na Litwie również zaczął przeciętnie. Brązowi medaliści minionego sezonu litewskiej ekstraklasy w 6 meczach odnieśli 3 zwycięstwa, a 3 razy schodzili z boiska pokonani. Trzeba jednak zaznaczyć, że zespół z kraju naszych sąsiadów przeszedł sporo zmian kadrowych. Odeszli czołowi zawodnicy, ich zastępcy dopiero się wgrywają. Co więcej, Lietkabelis przed inauguracją EuroCup w przeciwieństwie do Śląska dał swoim kibicom dobry sygnał, rozbijając zespół BC Prienai 92:65.

Pierwsze minuty spotkania dały nam niekiepski pokaz rzutów za 3, zwłaszcza ze strony Litwinów, których trzy pierwsze celne rzuty to były właśnie trójki. Śląsk jednak nie odstawał, bo zza łuku trafili także Ivan Ramljak oraz Michał Gabiński, którego trener Urlep niespodziewanie nominował do wyjściowej piątki. Sporo kłopotów graczom Lietkabelisu sprawiał też Cyril Langevine, który od początku raz za razem zdecydowanie wbijał się pod kosz. Jednak w połowie kwarty powrócił jeden z demonów tego sezonu, czyli nagłe przestoje w zdobywaniu punktów. Jak się wrocławianie zacięli na 11 pkt, tak tylko dzięki solidnej defensywie zawdzięczają to, że odblokowali się na 40 sekund przed końcem partii otwarcia, przegrywając tylko 11:16. Ostatecznie po jej zakończeniu Lietkabelis prowadził 19:14.

W drugiej kwarcie Śląsk wciąż grał przyzwoicie w obronie, ale wrocławianie wciąż mieli kłopoty ze skutecznością. Na tyle duże, że choć strata do gości się nie powiększała, to również nie zmniejszała. Motorem napędowy WKS-u były wjazdy pod kosz Aleksandra DziewyCyrila Langevine’a. Choć warto oczywiście ich obu za to pochwalić, to problem w tym, że wrocławianie nie mieli za bardzo nic innego. Rzuty zza łuku, czy półdystansu wyglądały źle. Końcówka kwarty była równie wyrównana jak ona cała. WKS uszczknął ostatecznie przed przerwą nieco przewagi, ale do przerwy przegrywał 32:36.

Aby mieć szanse na zwycięstwo, Śląsk musiał po powrocie na boisko zdecydowanie poprawić skuteczność. Pod tym kątem póki co dobrze wyglądali tylko Ramljak, Dziewa oraz Langevine, którzy zdobyli w pierwszej połowie 25 z 32 pkt WKS-u. Godne pochwały, ale cała drużyna nie mogła być na długo oparta tylko na trzech graczach.

Niemniej po przerwie nie wyglądało to wcale dużo lepiej. Inna sprawa że po obu stronach. Lietkabelis w trzeciej kwarcie potrzebował prawie 4 minut by zdobyć jakiekolwiek punkty. Śląsk nie wykorzystał tego jednak tak jak powinien, bo dalej rzuty z dystansu jakkolwiek większego niż spod samego kosza, praktycznie w ogóle nie wpadały. Dopiero Łukasz Kolenda przerwał fatalną serię celną trójką. Przyznać im jednak trzeba że bronili w partii nr 3 znakomicie. Litwini mieli przez długi czas ogromne kłopoty z trafieniem zasadniczo jakiegokolwiek rzutu. To zmieniło się jednak w końcówce. WKS gdyby wykorzystał swoje szanse w tej kwarcie, to przed ostatnią prowadziłby nawet dziesięcioma punktami. A tak wciąż przegrywał. Tylko 49:50, ale jednak.

Im dłużej trwała kwarta nr 4, tym dłużej zanosiło się na bardzo niski wynik. Oba zespoły grały słabiuteńko w ofensywie, ale Śląsk sam siebie zaczął przechodzić. Zdarzyło im się nawet nie trafić czterech rzutów wolnych(!) z rzędu. Piłkę do kosza dziś tylko wkładali spod kosza albo wsadzali, bo to im się udało kilkukrotnie na przestrzeni całego meczu. W efekcie przez ponad 6 minut zdobyli… 4 pkt. Dawali gościom szansę za szansą i w końcu ci z niej skorzystali. Świetna końcówka dała Litwinom wygraną. Śląsk nie rzucił w meczu nawet 60 pkt, przegrywając na własne życzenie 59:70.

Defensywa oraz gra w ofensywie pod koszem rywali. Za te dwie rzeczy można dziś pochwalić WKS, lecz niestety tylko za to. Nie da się wygrać meczu w EuroCup, gdy na dobrym poziomie gra tylko trzech zawodników. Ramljak, Dziewa i Langevine zrobili dziś wiele by Śląsk ten mecz wygrał, ale bez wsparcia, musiało im się w końcu skończyć paliwo. Tak było w czwartej kwarcie. Wrocławianie porażką zapłacili jednak za ofensywną indolencję drużyny jako całość. Niestety jednak z gry, Kolenda 1/9, Karolak 1/7, Justice 2/8. Cały mecz albo spod kosza, albo w ogóle. Wielka szkoda, bo Lietkabelis poza końcówką nie grał nawet nieźle. Dziś to wystarczyło.

Kolejny mecz w ramach EuroCup WKS rozegra 27 października na wyjeździe. Rywalem wrocławian będzie francuskie Boulogne Metropolitans.

WKS Śląsk Wrocław – BC Lietkabelis Panevezys 59:70 (14:19, 18:17, 17:14, 10:20)

Śląsk: Kolenda 3, Karolak 5, Gabiński 3, Langevine 19, Ramljak 11 oraz Kanter 0, Justice 4, Gordon 0, Wójcik 0, Dziewa 14, Tomczak 0, Sitnik 0

Trener: Andrej Urlep

Lietkabelis: Vaiciunas 3, Radicević 6, Kalaitzakis 12, Orelić 11, Gagić 7 oraz Giedraitis 2, Lipkevicius 10, Maldunas 9, Zemaitis 10, Berzins 0, Vasiliauskas 0

Trener: Nenad Canak

Czy ponowne zatrudnienie Andreja Urlepa w Śląsku to dobry pomysł?





Oddanych głosów: 301

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1452