Wiadomości

Międlar kontra Lempart. Sprawa o „neonazistę” i „bandytę” na finiszu

2019-08-30, Autor: Bartosz Senderek

Po blisko roku jest szansa na zakończenie sprawy sądowej, którą organizatorce Ogólnopolskiego Strajku Kobiet Marcie Lempart, wytoczył były ksiądz, działacz wrocławskich środowisk narodowych Jacek Międlar. Chodzi o publiczne wypowiedzi, w których Lempart nazwała Międlara m.in. bandytą, neonazistą i neofaszystą.

Reklama

Sprawa przed Sądem Rejonowym dla Wrocławia-Śródmieście rozpoczęła się we wrześniu ubiegłego roku. Doszło do niej po posiedzeniu pojednawczym, na którym strony nie doszły do porozumienia. Jacek Międlar od początku procesu domaga się od Marty Lempart przeprosin za wpis na portalu społecznościowym, który ukazał się przed Marszem Wielkiej Polski Niepodległej w 2017 roku.

Post zawierał m.in. treść listu „wrocławskich organizacji obywatelskich do Prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, w sprawie neonazistowskich marszy”, w którym mogliśmy przeczytać, że jego sygnatariusze sprzeciwiają się „brunatnej fali”, która ma przejść przez Wrocław.

Sąd podczas procesu przesłuchał licznych świadków, a także zapoznał się z materiałami prasowymi i artykułami samego Jacka Międlara. W piątek zamknął przewód sądowy, a strony wygłosiły swoje mowy końcowe.

Czy „przeciętny Kowalski” mógł odebrać to jako treści nazistowskie i faszystowskie?

Obrońca Marty Lempart w piątek, pod jej nieobecność, przekonywał, że mogła ona użyć takich sformułowań i wnioskował o uniewinnienie oraz zasądzenie od oskarżyciela pokrycia kosztów sądowych i kosztu wynajęcia adwokata. Tłumaczył m.in., że słowo „bandyta” w Słowniku Języka Polskiego ma 138 synonimów, a jednym z nich jest m.in. „skazaniec”, a Międlar został skazany prawomocny wyrok w sprawie z posłanką Joanną Scheuring-Wielgus.

Adw. Aleksander Sikorski przekonywał też, że na podstawie zeznań poszczególnych świadków można wnioskować, że treści publikowane przez Jacka Międlara przez „zwykłego Kowalskiego”, który nie jest stałym odbiorcą jego treści, mogą być odbierane, jako treści nienazistowskie czy neofaszystowskie. Mecenas przytaczał zeznania świadków, którzy zeznawali, że publikacje internetowe byłego księdza odbierali, jako skrajnie prawicowe, skrajnie nacjonalistyczne, z elementami homofobicznymi, antysemickimi i antyukraińskimi, a także nawołujące do nienawiści. – Ten proces jest pełen symboliki, alegorii, przenośni i przerzutni. Każdy ma prawo interpretować dane słowa w zakresie swojego poglądu i wyciąganych przez siebie wniosków – tłumaczył.

Obrońca Marty Lempart zestawiał te wypowiedzi z symbolami, których podczas swoich wcześniejszych wystąpień miał używać Międlar. Tłumaczył, że symbol taki, jak krzyż celtycki może być symbolem chrześcijańskim, ale również może być odczytywany jako symbol używany przez środowiska neonazistów. Adw. Sikorski tłumaczył, że symbol taki pojawiający się na manifestacji, podczas której wzywa się do nienawiści wobec jakiejś grupy osób, powinien być obierany w drugim kontekście. Jako przykład zostało przed sądem podane przemówienie Jacka Międlara z lipca 2017 roku, gdy w koszulce z krzyżem celtyckim wzywał członków narodu ukraińskiego do przeproszenia za zbrodnie banderowców. – Pozostawiam do oceny sądu pytanie: czy „przeciętny Kowalski” z takiego całego obrazu, symboliki, wypowiedzi jest w stanie wyciągnąć wnioski, które, choć nawet w minimalnym, 1%, dadzą podstawę do tego, żeby stwierdzić, że osoba, która wypowiada takie treści i solidaryzuje się z taką symboliką, może być nazwana bandytą, albo osobą, która głosi treści nazistowskie i faszystowskie – mówił w piątek mecenas.

„Promując faszyzm musiałbym być człowiekiem pozbawionym rozumu”

Jacek Międlar, odnosząc się do zeznań świadków, którzy jego wypowiedzi mieli odbierać, jako promujące idee faszystowskie lub podobne tłumaczył, że jako chrześcijanin i patriota nie mógłby identyfikować się z ideologią, która doprowadziła do śmierci milionów Polaków, w tym także jego przodków. – Byłbym idiotą, człowiekiem pozbawionym rozumu, bez honoru. Jak miałbym popatrzeć w lustro? W każdej wypowiedzi wskazuję na to, że głównym motorem naszego działania jest Jezus Chrystus, są wartości chrześcijańskie, a zatem potępienie ideologii zła. Bez światłocieni, bez półprawd – tłumaczył przed sądem.

W mowie końcowej zarówno pełnomocnik Jacka Międlara, jak i on sam przekonywali sąd, że Marta Lempart nie miała podstaw do używania wobec niego określeń, jakie padły w przestrzeni publicznej. Międlar przekonywał też, że powołani przez nią świadkowie podczas składania zeznań mieli mijać się z prawdą. – Koledzy i koleżanki Marty Lempart z różnych organizacji lewicowych, przed sądem kłamali – mówił, przekonując sąd, że świadkowie w swoich zeznaniach mieli manipulować jego słowa oraz twierdzić, że zrobił coś, czego faktycznie nie zrobił. – Zrobiła to choćby poseł Joanna Scheuring-Wielgus, twierdząc że 11 listopada 2015 roku wspominałem coś o żydach, co było kompletną bzdurą, albo mówiąc że przyszedłem na rozprawę w koszulce z napisem „Tu jest Polska, a nie Polin”, gdzie w istocie byłem w białej koszuli – wyliczał. – Ci ludzie przyszli przed sądem perfidnie kłamać na mój temat, powtarzać kłamstwa kierując się zasadą: kłamstwo powtórzone tysiąc razy, staje się prawdą. Przypomnę: to zasada Josepha Goebelssa – podsumowywał swój wywód.

W mowie końcowej Międlar tłumaczył, że w trakcie swojej działalności „zawsze staje po stronie Polski”, sprzeciwia się eugenice i jest chrześcijaninem. – Są to trzy wartości będące na antypodach wobec nazizmu, faszyzmu – tłumaczył, domagając się dla oskarżonej 2 lat ograniczenia wolności (poprzez zasądzenie prac społecznych) oraz wypłaty 10 tys. złotych odszkodowania, które mają trafić na konto fundacji „Ku Korzeniom” zajmującej się renowacją grobów polskich żołnierzy.

Wyrok w tej sprawie ma zapaść już w przyszłym tygodniu.

Oceń publikację: + 1 + 262 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.