MIELONE Z SIECI Prezes w ogrodzie i kotlety z TBS

Każdego dnia miliony internautów publikują swoje opinie w sieci, głównie w mediach społecznościowych. Nawet Chuck Norris nie jest w stanie wszystkich przeczytać. Dlatego postanowiliśmy zatrudnić mistrza tuTremo (Paul Tremo - najsłynniejszy polski kucharz, nadworny kuchmistrz króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, przygotowujący m.in. menu na obiady czwartkowe), który co kilka dni będzie wyławiał te, naszym zdaniem najciekawsze, dotyczące nie tylko politycznego życia Wrocławia. I z tych składników przyrządzał „Mielone z sieci”. Dziś kolejna porcja.

 

Żeby zachować właściwą hierarchię, to oczywiście zaczniemy od prezydenta, który z okazji kilku dni wolnych pozwolił sobie na weekendowy wypad. Między innymi jako motocyklista, co zostało uwiecznione w ten sposób. „Harlej mój…” chce się śpiewać, choć marki pojazdu nie poznajemy na tej fotografii.

Podczas minionego długiego weekendu na wrocławski stadion wreszcie zawitała jakaś gwiazda. Zawitał też oczywiście prezydent, choć po stroju widać, że już chyba innym pojazdem. Ale prezentuję to ujęcie, by pokazać jakie kto ma priorytety i cele promocyjne. Otóż prezydent z koncertu pokazał nam takie zdjęcie.

A gwiazda koncertu, czyli pan Dawid Podsiadło takie.

Ale nasz prezydent też artystyczne talenty posiada. Niestety, ten występ tylko w takim fragmenciku, ale widać potencjał.

 

 

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

 

 

Post udostępniony przez Jacek Sutryk (@jaceksutryk)

 

O dziwo, na koncercie na stadionie nie było prezesa MPK. Inaczej, nie wiem, czy był, ale nie zrobił sobie fotki, a jak wiemy prezes fotografuje się ze wszystkimi znanymi postaciami, nawet jak wcześniej zaręczał, że kogoś nie lubi czy nie szanuje. Potem mu przechodziło, gdy stawał do wspólnego ujęcia. Tym razem jednak objawił się w trochę innych okolicznościach, gdy zawodowo udał się do Ogrodu Botanicznego. Taaaa, jaki to zawód? Proszę się nie bać, nie, MPK nie przejmuje tego uroczego miejsca.

Cóż by tu powiedzieć? Geniusz jednym słowem…

Nadal tematem dyżurnym, ale wcale nie ogórkowym, pozostaje sprawa finansowania Śląska Wrocław. Tym razem okazuję się, że wcale nie jesteśmy takim biednym miastem. Stać nas, a co…

Może też dlatego, że nikt nie pamięta za bardzo o mieszkańcach.

A propos liczenia kasy. Niech nikt się nie dziwi, że w takiej spółce jak TBS nie dzieje się najlepiej. Raz tak, raz siak, byle pasowało do aktualnej sytuacji. A prawda? Tu coś ksiądz Tischner miałby do powiedzenia, o tych trzech prawdach.

Ale co się dziwić, że tam mają problemy z liczeniem. Jeżeli wiceprezes cieszy się, że ma ponad tysiąc procesów?! Dziwna ta demagogia. To tak jakby u mnie w kuchni uznano za sukces, że w danym dniu nie przypaliliśmy 100 kotletów tylko 80… Jak dla mnie, kucharza, to każdy przypalony to już totalna porażka. Przy 80 zabiłbym się własną patelnią.

Nie tylko w TBS drożyzna. Więc…

To na koniec chwila relaksu, choć tu lepsze by było - chwila refleksji. Tak było około 40 lat temu… Okolice ul. Szczytnickiej.

Smacznego!