Sport
Mistrz Polski na kolanach. Widzew - Śląsk 2:1
Śląsk nowy sezon zaczął wcześniej niż większość krajowych ligowców, bo rywalizował w eliminacjach Ligi Mistrzów. Na boiskach Europy wrocławianie nie pokazali nic, ale można było to zrzucić na karb faktu, że europejscy rywale to jednak za wysoka półka. Mecz z Widzewem pokazał jednak, że Śląsk z każdym kolejnym spotkaniem rozmienia na drobne mistrzowską chwałę. Akurat klub z Łodzi był wymarzonym rywalem na początek sezonu. Bo przecież drużyna trenera Radosława Mroczkowskiego w wakacje przeszła kadrową rewolucję, a w Łodzi dano szanse wielu młodym piłkarzom.
Okazało się jednak, że ambicja, waleczność i wola walki tych młodych wilczków wystarczyła, by odprawić Śląsk Wrocław z kwitkiem. Inna sprawa, że wrocławianie też nie byli specjalnie trudnym rywalem. W Łodzi zagrali chaotycznie, bez pomysłu i znowu bardzo niepewnie w obronie. A już na kompletny absurd zakrawa fakt, że na boisku pojawił się nawet Piotr Ćwielong. Ten sam, któremu trener Orest Lenczyk powiedział wprost, że jest za słaby na Śląsk i którego nagle kilka dni temu przywrócił do zespołu. A na dokładkę dał banicie Ćwielongowi pograć w chwili, gdy Śląsk strzelił kontaktowego gola i walczył o remis. Nic oczywiście do Piotra Ćwielonga nie mamy, ale takie decyzje trenera trudno zrozumieć.
Pewnym usprawiedliwieniem dla Śląska może być fakt, że w Łodzi zagrał mocno osłabiony. Zawieszony jest m.in. Sebastian Mila, Łukasz Gikiewicz, Dalibor Stevanović i Mariusz Pawelec. A każdy z wymienionych to ważne ogniwo wrocławskiego łańcucha. Z Widzewem nie zagrał też Cristian Diaz, który po raz kolejny pokłócił się z trenerem Orestem Lenczykiem. Ale mistrzowi Polski, dysponującemu w miarę szeroką kadrą, takie wymówki nie przystoją. Tym bardziej, że Widzew po wakacjach nadal jest w budowie. Tymczasem od pierwszych minut sobotniego meczu oba zespoły toczyły wyrównany bój. Już w 9. minucie Widzew mógł objąć prowadzenie, ale Alex Bruno zmarnował doskonałą okazję. Chwilę później w jego ślady poszedł pomocnik Śląska Mateusz Cetnarski. Obsłużony świetnym podaniem przez Johana Voskampa, stanął do pojedynku z bramkarzem Widzewa, ale źle trafił w piłkę i Maciej Mielcarz pewnie wyjaśnił zamieszanie.
Obrona Śląska w tym sezonie jest najsłabszym punktem wrocławskiej jedenastki. W Łodzi po raz kolejny dała “popis” i była bliska sprezentowania Widzewowi dwóch goli. Po fatalnym błędzie Tadeusza Sochy ryzykownie interweniował Marian Kelemen. Słowak poradził sobie, jak mógł i wyłuskał piłkę spod nóg rozpędzonego Alexa. Ale łodzianie głośno domagali się rzutu karnego i gdyby Kelemen spóźnił się o kilka sekund, mieliby pełne prawo, by go otrzymać. A tuż przed przerwą w polu karnym Śląska padł Ben Dhifallah, wcześniej ostro walczący na łokcie z Rafałem Grodzickim. W tej sytuacji wrocławscy obrońcy też przysnęli, pozwalając łodzianom na atak.
Na początku drugiej połowy Śląsk wykreował sobie wymarzoną sytuację. Znów świetnie podawał Voskamp, a Sylwester Patejuk w pojedynku z Maciejem Mielcarzem trafił prosto w łódzkiego bramkarza. Po chwili łodzianie skarcili Śląsk za ten brak skuteczności. Prowadzenie dał Widzewowi Sebastian Dudek, który w czerwcu po kilku latach gry pożegnał się ze Śląskiem, a ostatnie miesiące jego gry we Wrocławiu upłynęły pod znakiem ostrego konfliktu z trenerem Lenczykiem. Popularny “Dudi” z gola się nie cieszył, ale jego koledzy jak najbardziej. Bo mogli grać na większym luzie, licząc, że zmuszeni do ataków wrocławianie zostawią im więcej miejsca na kontrataki. I nie przeliczyli się. Śląsk w ofensywnie był zbyt pasywny, by zagrozić bramce Widzewa, ale w obronie nadal wiało dziurami. I wykorzystał to Łukasz Broź, który w 78. pewnym strzałem pokonał Mariana Kelemena.
Śląsk szybko wziął się w garść i odpowiedział kontaktowym golem Przemysława Kaźmierczaka. Ale na więcej mistrzów Polski nie było już stać. Owszem, próbowali atakować, ale ambitni widzewiacy nie dali sobie wyrwać zwycięstwa. I to zespół trenera Mroczkowskiego cieszył się ze zwycięstwa, za to w Śląsku wyraźnie narasta problem, którego rozwiązaniem wydaje się być zmiana szkoleniowca.
Widzew Łódź - Śląsk Wrocław 2:1 (0:0)
Bramki: Dudek (56.), Broź (74.) - Kaźmierczak (79.).
Widzew: Mielcarz - Broź, Phibel, Abbes, Bartkowski - Dudek (76. Pietrowski), Bruno Alex (74. Rybicki), Bartoszewicz, Kaczmarek - Ben Dhifallah (68. Stępiński), Okachi.
Śląsk: Kelemen - Socha, Kowalczyk, Grodzicki (65. Sobota), Wasiluk (90. Spahić) - Elsner, Jodłowiec, Kaźmierczak, Cetnarski, Patejuk (78. Ćwielong) - Voskamp.
Sędzia: Daniel Stefański.
Żółte kartki: Kaczmarek - Kowalczyk, Patejuk.
Widzów: ok. 2 tys.
Zobacz także
Tagi: T-Mobile Ekstraklasa, Śląsk Wrocław, widzew łódź, 2012/2013, Sebastian Dudek, Przemysław Kaźmierczak
Zobacz także
Komentarze (2):
Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.
Najczęściej czytane
Alert TuWrocław
Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!
Wyślij alert
~rododendron 2012-08-18
22:39:08
Działania w kierunku "odstrzelenia" trenera Lenczyka trwają nadal.
~set 2012-08-19
06:58:19
Panienki się zbuntowały i bojkotują trenera? Najwyższy czas żeby Dudi przestał finansować to bagno z naszych podatków. Same kłopoty z tego wynikają. A panienki do sprzedania czas wystawić. Nie ma co tego dalej ciągnąć, bo tylko wstyd miastu przynoszą.