Kultura

Natalia Grosiak: „Koncerty bez publiczności to coś strasznego” [WYWIAD, ZDJĘCIA]

2020-10-18, Autor: Michał Hernes

– Koncerty to dla muzyków „być albo nie być”. Zespoły nie zarabiają na płytach, tylko na koncertach, których w tym momencie nie ma. Trzeba więc robić cokolwiek – mówi nam Natalia Grosiak, wokalistka wrocławskiego zespołu Mikromusic, który otrzymał niedawno Fryderyka i wydał nową płytę, zatytułowaną "Kraksa".

Reklama

Michał Hernes: Gratuluję otrzymania Fryderyka w kategorii „album roku: muzyka poetycka” za krążek "Mikromusic: Z dolnej Półki". Czy zaskoczył was ten werdykt?
Natalia Grosiak: Mimo wszystko tak. Początkowo nie w pełni do nas dotarło, że zostaliśmy wyróżnieni. Gdy osobiście odbiera się nagrodę, towarzyszą temu emocje i inna otoczka. Jesteśmy jednak wzruszeni i szczęśliwi.

Zwłaszcza, że  „Mikromusic. Z dolnej półki” to kolejna ważna dla was płyta.
Tak i naprawdę się przy niej narobiliśmy. Nagrodzenie naszego wysiłku jest bardzo miłym gestem w kierunku Mikromusic.

Co było dla was największym wyzwaniem w trakcie prac nad tym albumem?
Wyzwaniem była każda sfera. To wielowymiarowy projekt – w Polsce nie ma drugiej takiej płyty. Wszystkie utwory zostały nagrane na żywo i w miejscach, które nie są do tego przystosowane, czyli w lesie, sadzie czy na dachu. To były trudne warunki.

Nagraliśmy te piosenki także w formie wideo, nasze dokonania zostały więc udokumentowane. Dodatkowo przerobiliśmy je na zupełnie inne, nieoczywiste aranżacje i nagraliśmy te utwory na instrumentach, które również nie są oczywiste. Śmiejemy się, że Robert Jarmużek całe życie grał na fortepianie, żeby dostać Fryderyka za płytę, na której zagrał na akordeonie. Dawid Korbaczyński grał zaś na gitarkach własnej roboty, a Łukasz Sobolak – na okrojonym zestawie perkusyjnym. Adam Lepka grał natomiast na flecikach, cymbałkach i trąbce.

To płyta zrobiona pod włos i totalne wyjście ze strefy komfortu –  dla mnie jako producentki wykonawczej albumu, i dla chłopaków jako muzyków. To było ogromne przedsięwzięcie, trwające dwa lata, i bardzo trudne do spięcia, ale udało się. Ale jest w tym materiale dużo uroku.

To przepiękna płyta i zostaliście za nią docenieni przez branżę muzyczną.
Bardzo cieszymy się, że branża wreszcie nas dostrzegła.

To dowodzi, że wysiłek się opłaca, w przeciwieństwie do pójścia na łatwiznę i zagrania prostych melodii.
Wydaje mi się, że w naszej branży nikt nie idzie na łatwiznę. Odnoszę wrażenie, że człowiek z zewnątrz w trakcie koncertu może pomyśleć, że muzycy tylko sobie grają. Tymczasem za plecami sukcesu każdego zespołu, nie tylko Mikromusic, stoi ogrom wielkiej pracy. Słuchacze nawet sobie nie wyobrażają, ile wysiłku kosztuje stworzenie i wyprodukowanie piosenek, wydanie płyty, promocja, a później trasa koncertowa i koncerty.

Czy będąc producentem swojej płyty, jest trudniej czy łatwiej?
Trudniej, bo gdybym przychodziła na próbę tylko zaśpiewać i nie zastanawiałabym się, co potem stanie się z tym materiałem, życie byłoby o wiele prostsze. Jestem producentem wykonawczym, czyli razem z moim menadżerem jesteśmy odpowiedzialni za dystrybuowanie płyty, a także za wszelkie umowy i produkcję teledysków. To bardzo dużo „niewidzialnej” pracy.

To prawda, a niedawno ukazała się nowa płyta Mikormusic – „Kraksa”. Nie obawiacie się, że trochę przepadnie przez pandemię?
Nawet gdyby przepadła, to dobrze, że cokolwiek robimy. Myślę, że zarówno w przypadku naszym, jak i innych zespołów, ważne jest, żeby nie wpaść w marazm. Nie gramy koncertów, które są dla muzyków „być albo nie być”. Zespoły nie zarabiają na płytach, tylko na koncertach, których w tym momencie nie ma. Trzeba więc robić cokolwiek.

Mam jednak nadzieję, że płyta „Kraksa” nie przepadnie. Szczęście w nieszczęściu, że w tych ciężkich, pandemicznych czasach ludzie przenoszą się do słuchania muzyki online. Jesteśmy dostępni i słuchani wszędzie – na Youtubie i Spotify. Nasza muzyka tam „żyje” i jest odbierana. Dostajemy komunikaty z zewnątrz, że płyta się podoba. Mam nadzieję, że to, o czym mówisz, nie nastąpi.

I że obecność w internecie przełoży się na sprzedaż płyty.
Nie wiem, jak z tym będzie, ale na pewno będziemy obecni z uwagi na to, że ukazała się nowa płyta. Bardzo chcielibyśmy ją zagrać i zobaczymy, czy w tym roku jeszcze nam to się uda. Jeżeli nie, mamy nadzieję, że może wiosną ruszą koncerty.

Domyślam się, że aż chciałoby się sprawdzić, jak publiczność na koncercie reaguje na nowe piosenki.
To byłoby cudowne.

Płyta „Kraksa” traktuje o miłości. Odnoszę wrażenie, że takie utwory są potrzebne szczególnie w obecnych, pandemicznych czasach.
Tak, nasz świat ewidentnie zmaga się z brakiem jakiegoś elementu. Istnieje coś takiego jak karma. To, co dajemy Ziemi, Ziemia odda nam. Powinniśmy jej dedykować jak największą ilość miłości i wdzięczności za to, że nas nosi i karmi. Zamiast tego, traktujemy ją grabieżczo i bardzo wykorzystujemy jej zasoby. Niestety w momencie, kiedy brakuje balansu i równowaga zostaje zachwiana, zawsze ktoś na tym ucierpi. Ziemia sobie bez nas poradzi. Pytanie, co my zrobimy, kiedy ona się naprawdę zdenerwuje.

Tak, bo kolejne lockdowny mogą wynikać z kryzysów klimatycznych i być jeszcze większe.
Nie jestem w stanie tego przewidzieć. Ktoś powiedział kiedyś: „obyś nie doczekał ciekawych czasów”. Czasy, które mamy teraz, są jak najbardziej niezwykle ciekawe.

Czy są także inspirujące dla artystów?
Artyści są nośnikami emocji i myśli. To, co kłębi się w społeczeństwie pod skórą i w podświadomości, wypływa na wierzch w postaci piosenek. Myślę, że artyści jak najbardziej będą, świadomie bądź podświadomie, pisać piosenki o obecnej sytuacji. Czego nam teraz najbardziej trzeba? Pisała o tym Olga Tokarczuk – czułości.

Tytułowa „Kraksa” z waszej najnowszej płyty jest psem, a album opowiada o miłości do niego.
Kraksa przez ostatnie 15 lat towarzyszyła mi w moim życiu prywatnym i zespołowym. Była świadkiem mojego rozwoju życiowego i muzycznego. To wielka miłość mojego życia, która odeszła od nas niedawno. Mam względem niej dużo czułości, miłości i wdzięczności za to, że ze mną była i towarzyszyła mi przez te wszystkie lata. Gdy wymyśliłam, że chcę, żeby ta płyta opowiadała o miłości, wiedziałam, że Kraksa jest ogromną miłością mojego życia. Postawiła znak równości między imieniem Kraksa i miłością.

Czy słuchała waszej muzyki czy raczej uciekała przed głośnymi dźwiękami?
Bardzo się na próbach nudziła. To był dla niej chleb powszedni – nic niesamowitego, tylko zwykła codzienność. Miała w sobie, oczywiście, nutkę nostalgii, ale podobnie jak dziecko potrzebowała być blisko mnie, a ja zapewniałam jej bliskość tak często, jak było to możliwe. Spędziliśmy ze sobą bardzo ciekawą część życia i była szczęśliwym pieskiem. Wydaje mi się, że gdy zaspokojone zostają nasze podstawowe potrzeby, to nie chcemy od życia nic więcej.

Kiedy słyszę o piosence o miłości, nasuwa mi się skojarzenie, że dużo jest utworów muzycznych o nieszczęśliwej miłości.
Tak się utarło, że w większości piosenek wyjemy do księżyca za straconą ukochaną. Odnoszę wrażenie, że jest to też kwestia wieku osoby, która pisze piosenki. Zazwyczaj wyjemy za nieszczęśliwą miłością między 20 a 30 rokiem życia. To czas, w którym szukamy sobie partnera. Jestem w tym wieku, że już sobie życie poukładałam i partnera znalazłam. To inny etap miłości i jej pojmowania. Miłość można rozumieć na różne sposoby, ale tutaj mowa o miłości przede wszystkim do własnej osoby, do psa, do natury, a także czułości do świata i podchodzenia z czułością do każdego elementu tego, co nas otacza. Taka miłość jest w „Kraksie”.

W dzisiejszych, narcystycznych czasach nie dla każdego jest to oczywiste.
Dlatego „Kraksa” niesie kaganiec oświaty o miłości.

Czy Kraksa śpiewała albo wyła do księżyca?
Kraksa była pieskiem, który nie umiał śpiewać, ale podejmowała czasem próby śpiewu do hymnu japońskiego, choć nie wiem dlaczego.

Jak opowiedzieć o miłości za pomocą słów i melodii?
Już to zrobiłam i tłumaczenie tego jest dla mnie męką. Myślę, że każdy ma na to swój sposób. Czarodziejskość poezji i muzyki polega na tym, że każdy może sobie zinterpretować dany utwór po swojemu i przez pryzmat swoich doświadczeń oraz myśli. Możemy mieć kilka różnych interpretacji jednego utworu, bo każdy wyciągnie z niego coś dla siebie.

Szczególnie, gdy wracamy do niego w różnych nastrojach i okresach naszego życia.
Dokładnie.

Jak wyglądało szukanie dźwięków i melodii do „Kraksy”?
Większość piosenek skomponowałam w klasyczny sposób, siedząc sobie z gitarą i śpiewając. Każdy artysta ma charakterystykę swoich melodii. Słychać, że te piosenki pisał zespół Mikromusic właśnie dlatego, że te melodie są charakterystyczne. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, te melodie po prostu powstają.

Czy pisanie tekstów zajmowało ci dużo czasu czy słowa po prostu przychodziły?
Te teksty przychodzą – to przechodzące przez głowę myśli. Porównałabym to do patrzenie na strumień, przez który przepływają kolorowe rybki. W moim przypadku jest on strumieniem słów i myśli. Za każdym razem, gdy spodoba ci się jakaś kolorowa rybka, możesz wyciągnąć dłoń i ją złapać. Podobnie łapie się myśli i zapisuje je, żeby nie uciekły. Przyglądasz się strumieniowi własnych myśli i nagle pojawiają się rzeczy, które chcesz zatrzymać przy sobie na dłużej.

Zastanawiam się, czy muzyka jest w stanie zmienić coś w ludziach, np. nauczyć ich większej czułości.
Nie wiem, choć moim pobożnym życzeniem jest, żeby tak było.

Może czasy pandemii sprzyjają refleksjom nad czułością?
Bardzo ważne jest życie w uważności. To trudne, bo uzależniliśmy się od telefonów i komputerów. Mówię także o sobie. Czasami zapominamy, że wystarczy odłączyć „to g..no” – jak śpiewam w piosence – spojrzeć na świat i uświadomić sobie, że nie żyjemy w telefonie, tylko na Ziemi, wśród ludzi, swoich dzieci i drzew, które są prawdziwe. Pandemia jest w telefonach i komputerach. Kiedy je zamkniemy i wyłączymy szum informacyjny, w którym jest mnóstwo strachu czy niepokoju, i gdy staniemy sobie na środku parku, zauważymy, że nie ma żadnej pandemii. Jest za to ziemia, trawa i powietrze. Żyjemy, oddychamy – to jest prawda.

Moje zadanie polega na tym, żeby znów wrócić do korzeni i dzieciństwa, kiedy ten szum informacyjny tak szybko do nas nie dochodził. Byliśmy spokojniejsi, mimo że na świecie trwały różne niepokojące rzeczy, które mają miejsce także teraz. Mimo wszystko udawało nam się żyć bardziej zgodnie z naturą i w harmonii z własnym ja. Tego życzę ludzkości – żebyśmy się zatrzymali i byli uważniejsi.

Ja życzę ci, żeby koncerty się odbywały, ale pytanie, czy będziecie też występować online?
Na razie nie możemy się przekonać do tej koncepcji. Zagraliśmy online jeden koncert i to było dla nas traumatyczne doświadczenie. Poza tym ludzie nie kupują szczególnie biletów na takie wydarzenia. Nie ma kultury oglądania koncertów online. Nie jestem fanką tego rozwiązania. Myślimy o czymś innym –  o małych koncertach we Wrocławiu dla bardzo ograniczonej liczby osób i w reżimie sanitarnym. Może nam się to uda. Nie ukrywam, że nie chodzi o to, żeby zarabiać, bo jest to w tym momencie poza jakimkolwiek zasięgiem, ale by chociaż trochę pograć. Żeby stanąć na scenie, zagrać i wydobyć z siebie energię.

Co było traumatycznego w koncercie online?
Brak publiczności i jej odzewu. To jest coś strasznego. Gramy dla ludzi, którzy na koncertach oddają nam energię, a my także dzielimy się nią z publicznością. Jeżeli nie ma tej wymiany, nasze granie zaczyna wyglądać jak próba. W trakcie tego koncertów przekonaliśmy się, jak ważna jest publiczność.

Mam nadzieję, że branża muzyczna przetrwa ten kryzys i koncerty powrócą.
My-artyści trzymamy za nią kciuki, bo jesteśmy tylko wierzchołkiem góry lodowej. Za nami stoi ogromna ekipa techniczna, kluby, ośrodki kultury, sceny, ale też oświetleniowcy czy nagłośnieniowcy – to duża liczba ludzi bez pracy. Bolejemy, że są w bardzo trudnej sytuacji.

Jesteś optymistką czy trudno w obecnej sytuacji o optymizm?
Uważam, że wszystko na świecie jest tymczasowe. Podobnie rzecz się ma z pandemią, która w końcu się skończy. Poza tym jesteśmy bardzo dobrze przystosowującym się gatunkiem istot, które przetrwają wszystko.

Zobacz galerię

Oceń publikację: + 1 + 8 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1234