Sport

Nieprawdopodobny horror, ale z happy-endem. Śląsk Wrocław w półfinale Energa Basket Ligi!

2021-04-07, Autor: Bartosz Królikowski

Emocjami które mieliśmy nie tylko w tym spotkaniu, ale całej tej rywalizacji, można by obdzielić kilka innych. Śląsk Wrocław po istnym koszykarskim thrillerze pokonał po dogrywce Trefl Sopot 83:81 i awansował do półfinału Energa Basket Ligi, wygrywając ćwierćfinał 3:1!

Reklama

Koszykarzom Śląska Wrocław nie udało się zakończyć rywalizacji z Treflem już w pierwszym meczu w Sopocie. Zadecydowały o tym słabsza druga połowa spotkania, a także… centymetry. Tyle bowiem zabrakło, aby rzut Strahinji Jovanovicia w ostatnich sekundach jednak wkręcił się DO kosza. Niestety Serb nie trafił i doszło do dogrywki, którą wrocławianie również minimalnie przegrali (wsad Dominika Olejniczaka w ostatniej sekundzie). WKS-owi gra sypała się w kluczowych momentach, co zadecydowało że musieli jeszcze dwa dni na Pomorzu spędzić. Bowiem po dzisiejszym meczu już na pewno mieli wrócić do Wrocławia. Pytanie tylko, czy jako półfinaliści EBL, czy ze stanem rywalizacji 2:2, by w Hali Orbita rozstrzygnąć kwestię awansu.

Tak jak zawodnicy Śląska z pewnością uwielbiają grać w Orbicie, tak w tym jednym konkretnym wypadku z jeszcze większą pewnością woleli sobie to darować. Już w pierwszej kwarcie zdecydowanie to pokazali. WKS znakomicie kontrował rywali, większość kontr zamieniając na punkty. Bezwzględnie wykorzystywał każdy błąd gospodarzy. Tych natomiast było sporo. Trefl grał może i z większą finezją, bardziej pomysłowo. Tylko co z tego skoro w pierwszej partii mieli 19% skuteczności rzutów z gry, przy ponad 50% Śląska. Ogólnie jednak najbardziej w pierwszych 10 minutach wyróżnił się Jan Wójcik. Dość specyficznie wyróżnił. Oliver Vidin wystawił go w pierwszej piątce, aby pomagał w obronie, no i Wójcik… zanotował cztery faule w kilka minut, po czym zszedł z boiska. Ostatecznie pierwszą partię wygrał WKS i to aż 23:13.

Śląsk utrzymywał przewagę przez znaczną część drugiej kwarty, w ataku dobrze spisywał się Aleksander Dziewa. Choć brakowało wrocławianom nieco zdecydowanego lidera punktowego. Ich rywale popełniali jednak sporo błędów i to różnego rodzaju, od kiepskich podań, przez błędy kroków, aż po faule w ataku. WKS umiejętnie z nich korzystał, ale pod koniec kwarty wrocławianie się nieco pogubili. Nie trafili kilku rzutów co dla odmiany gospodarze wykorzystali i do przerwy przewaga Śląska stopniała do tylko 4 pkt (41:37).

Wrocławianie mieli w tym spotkaniu pewien irytujący problem. Mianowicie, w momentach w których wydawało się, że WKS ma wszystko pod kontrolą, a zwłaszcza wynik, oni nagle zacinali się, dając Treflowi zbliżyć się niebezpiecznie. Tak było również w trzeciej kwarcie. Śląsk bardzo dobrze ją zaczął, powiększając przewagę do niespełna 10 pkt, po czym znów popełnił kilka dość prostych błędów, myląc się aż 4 razy z rzędu przy rzutach spod kosza. Na swoje szczęście, do końca kwarty zażegnali ten kryzys. Bardzo dobrą robotę wykonał Ben McCauley, prokurując kilka rzutów wolnych, a co najważniejsze, wszystkie wykorzystując. Między innymi dzięki temu, ostatnią kwartę wrocławianie rozpoczynali prowadząc 58:49.

Niestety jednak Śląsk niesamowicie potrafił sobie w tym meczu skomplikować sytuację. Decydującą kwartę, być może najważniejsza w sezonie, zaczęli od wyniku 0:13! Przez prawie sześć minut nie rzucili ani jednego punktu. Dopiero rzuty wolne Strahinji Jovanovicia przełamali impas, ale WKS miał ogromne problemy przez całą kwartę. Na 24 sekundy przed końcem Trefl prowadził trzema punktami i miał piłkę. Śląsk potrzebował przechwytu oraz trójki, aby jeszcze dać sobie szansę. Co ciekawe… stało się! Sopocianie praktycznie oddali im piłkę koszmarnym podaniem, a za trzy trafił Gibson! Zostało jednak 9 sekund dla gospodarzy z piłką. Na (OGROMNE) szczęście dla Śląska, decydującego rzutu nie trafił Nikola Radicević i mieliśmy drugą w tej rywalizacji dogrywkę.

W niej WKS szybko zbudował sobie sześciopunktową przewagę, wykorzystując błędy Trefla, ale to nic jeszcze nie oznaczało. Nawet gdy wrocławianie na minutę przed końcem prowadzili siedmioma punktami, to biorąc pod uwagę co tu się w tej rywalizacji wyczyniało, nikt niczego nie mógł być pewien. No i faktycznie gdy Nuni Omot trafił trójkę, zrobiło się gorąco. Jeszcze goręcej było, gdy wrocławianie po tym spudłowali, a Omot ruszył z kontrą. Do Śląska znów uśmiechnęło się szczęście, gdyż Amerykanin jakimś sposobem nie trafił, jeszcze do tego faulując.

Mimo wszystkich nieprawdopodobnych rzeczy jakie działy się w tej rywalizacji, tym razem WKS nie wypuścił zwycięstwa. Trafił jeszcze trójkę na koniec Łukasz Kolenda, ale to nic nie dało. Śląsk po naprawdę szalonych spotkaniach z Treflem, wygrał ćwierćfinał 3:1 i pojedzie walczyć o medale do Ostrowa Wielkopolskiego!

Gdyby Śląsk ten mecz przegrał i mielibyśmy jeszcze jedno spotkanie, tym razem w Hali Orbita, decydujące o awansie, to osobiście radziłbym klubowi zafundować swoim kibicom leki uspokajające. Albo chociaż jakąś melisę, bo to co się wyprawiało w meczach z Treflem, a zwłaszcza w tym ostatnim, to ludzkie pojęcie przechodzi. WKS mógł dziś spokojnie wygrać bez żadnych dogrywek i to dość wysoko. Trefl zdominował ich tylko w zbiórkach, ale co zbieraniem zabrał, to stratami oddał. Jak widać jednak Śląsk nie byłby Śląskiem, gdyby sobie tak normalnie, spokojnie wygrał. Musieli przecież niemal wszystko popsuć w czwartej kwarcie i ogromnym szczęściem uratować się, doprowadzając do dogrywki. W niej zwyciężając… niby pewnie, ale też było gorąco.

Koniec końców mamy jednak happy-end i Śląsk w swoim drugim sezonie po awansie do Energa Basket Ligi, awansował do jej półfinału. Do bezpośredniej walki o medale. Aby walczyć o nie skutecznie, muszą jeszcze sporo w swojej grze poprawić. Przede wszystkim wyeliminować te nagłe kryzysy, które mocniejszy rywal jeszcze lepiej od Trefla wykorzysta. Teraz jednak chwila wytchnienia i celebracji.

Turniej finałowy EBL w Ostrowie Wielkopolskim rozpoczyna się 13 kwietnia. Śląsk w półfinale zmierzy się ze zwycięzcą rywalizacji Zastal Zielona Góra – Spójnia Stargard. W niej po trzech meczach 2:1 prowadzi Zastal.

Trefl Sopot – WKS Śląsk Wrocław 81:83 p.d. (13:23, 24:18, 12:17, 19:10, 13:15)

Trefl: Łukasz Kolenda 11, Olejniczak 12, Moten 0, Michał Kolenda 10, Radicević 10 oraz Omot 20, Paliukenas 11, Kowalenko 0, Pułkotycki 0, Leończyk 5, Klawa 0, Gruszecki 2

Trener: Marcin Stefański

Śląsk: Gibson 15, Wójcik 2, Dziewa 11, Jovanović 16, Gabiński 1 oraz Stewart 4, McCauley 11, Gordon 0, Szlachetka 10, Tomczak 0, Żeleźniak 0, Ramljak 13

Trener: Oliver Vidin

Oceń publikację: + 1 + 16 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Kto powinien zostać nowym marszałkiem Dolnego Śląska?






Oddanych głosów: 1666