Wiadomości

Obserwator z wrocławskiego magistratu 11 listopada nie zauważył zamieszek na Świdnickiej

2018-08-21, Autor: Bartosz Senderek

We wtorek przed wrocławskim sądem odbyła się kolejna rozprawa przeciwko grupie Obywateli RP oraz działaczek OSK, które brały udział w kontrmanifestacji do wrocławskiego marszu z okazji 11 listopada. Podczas wtorkowej rozprawy swoje zaznania składał przedstawiciel magistratu, który tego dnia był oddelegowany do obserwacji zgromadzenia.

Reklama

Przypomnijmy, że proces w sprawie zajścia z 11 listopada 2017 wystartował pod koniec maja. Na ławie obwinionych zasiada łącznie osiem osób. Są to zarówno kobiety, jak i mężczyźni w różnym wieku, wykonujący różne zawody. 11 listopada połączyła ich chęć zaprotestowania przeciwko „faszyzmowi”. Ich zdaniem to właśnie ta ideologia miała być propagowana przez uczestników Marszu Wielkiej Polski Narodowej, na którego czele szli m.in. były ksiądz Jacek Międlar oraz odbywający wówczas wyrok za spalenie kukły Żyda Piotr Rybak.

Gdy marsz narodowców zbliżał się do przejścia Świdnickiego, grupa kilkunastu osób wyszła na ulicę, trzymając m.in. transparenty z hasłem „Faszyzm nie przejdzie”. Kontrmanifestanci nie reagowali na polecenia policjantów, którzy nakazali im opuszczenie trasy marszu. To właśnie wtedy między uczestnikami obu manifestacji wywiązała się sprzeczka, jednemu z kontrmanifestantów wyrwano transparent, a w stronę przystanku, na który kontrmanifestacja została zepchnięta przez policję, ktoś rzucił zapaloną racę.

Osiem osób, które wyszły wówczas na ulicę Świdnicką, usłyszało zarzut zakłócania legalnej manifestacji. Podczas pierwszego przesłuchania żaden z obwinionych nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu wykroczenia.

Obserwator z magistratu nic nie zauważył

W ten wtorek w charakterze świadka przed sądem zeznawał 66-letni pracownik Wydziału Bezpieczeństwa Urzędu Miejskiego Wrocławia. Mężczyzna został oddelegowany przez wrocławski magistrat do obserwacji zgromadzenia. Przypomnijmy, że to właśnie delegat prezydenta Wrocławia jest osobą odpowiedzialną za przerwanie zgromadzenia, gdy dochodzi na nim do sytuacji związanych z zagrożeniem życia lub zdrowia uczestników albo jest łamane prawo.

Według obserwatora z magistratu 11 listopada 2017 nie doszło do sytuacji, w której należałoby przerwać marsz. Obserwator zauważył wprawdzie odpalone race na początku i końcu zgromadzenia, jednak w jego ocenie nie stwarzały one bezpośredniego zagrożenia dla uczestników marszu.

O sytuacji z okolic przejścia podziemnego przy ulicy Świdnickiej urzędnik nie mógł opowiedzieć zbyt wiele, bo jak stwierdził, w momencie starć obu grup nie było go w tym miejscu. – O tym incydencie dowiedziałem się od dowódcy zabezpieczenia, już jak marsz dotarł na plac Solny. Dowidziałem się, że było zdarzenie i zostało załagodzone – tłumaczył, dodając, że w trakcie zamieszek przebywał w końcowej części pochodu, która zatrzymała się w okolicy Galerii Dominikańskiej.

Obserwator po wznowieniu marszu nie zauważył też, by przy skrzyżowaniu Kazimierza Wielkiego ze Świdnicką doszło do nietypowych zdarzeń (w tym miejscu jeszcze przez kilkadziesiąt minut po zdarzeniu policja legitymowała uczestników kontrmanifestacji oraz udzielana była pomoc jednej z poszkodowanych w zamieszkach). – Nie zwróciłem na to uwagi, dopiero później dowiedziałem się, że był jakiś incydent i udzielono jednej osobie pomocy. Poza tym nic nie widziałem – zeznawał pod przysięgą.

Sąd to nie miejsce na kampanię wyborczą

Mimo że świadek nie miał zbyt dużej wiedzy na temat samego zajścia, którego dotyczy proces, jego przesłuchanie trwało 1 godzinę i 12 minut. Obrońcy oraz sami obwinieni skrupulatnie dopytywali przedstawiciela magistratu m.in. o procedury, jakie są podejmowane przez magistrat przy zabezpieczeniu zgromadzeń publicznych, sposoby komunikacji urzędnika z policją, hasła wznoszone na marszu z 11 listopada oraz ich ocenę pod kątem zgodności z prawem.

Pytania we własnym imieniu zadawała też zasiadająca na ławie obwinionych kandydatka na prezydenta Wrocławia Marta Lempart. Działaczka Komitetu Wyborczego Wyborców Wrocław dla Wszystkich dopytywała zarówno o sprawy związane z incydentem, jak i o późniejsze przemówienia na Rynku. Część pytań działaczki została jednak uchylona przez sąd jako niezwiązane ze sprawą lub takie, na które świadek już wcześniej odpowiadał. Kandydatka została też upomniana przez sąd za „wygłaszanie komentarzy” w czasie przeznaczonym na zadawanie pytań. – Sąd wie, że pani prowadzi kampanię wyborczą, ale to nie jest miejsce do prowadzenia kampanii wyborczej – upominał kandydatkę sędzia Wojciech Sawicki.

W późniejszym etapie rozprawy strony zapoznały się z materiałem filmowym zarejestrowanym na miejscu zdarzenia.

Sąd po zapoznaniu się z zeznaniami i dowodami, nie mógł jednak wydać we wtorek wyroku, bo wciąż czeka na przesłuchanie głównego organizatora marszu, który w procesie ma zarówno status pokrzywdzonego, jak i świadka. Mężczyzna nie odebrał listu z zawiadomieniem o terminie rozprawy, nie odbierał też telefonu. Teraz sprawą ustalenia miejsca jego pobytu i zawiadomienia o konieczności stawienia się w sądzie ma zająć się policja. Za nieobecność podczas wtorkowej rozprawy Krzysztof M. już został ukarany karą porządkową w wysokości 1 tys. zł.

Kolejne posiedzenie w tej sprawie zaplanowano na drugą połowę października. Jest więc szansa, że wyrok zapadnie jeszcze przed kolejną rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości.

Oceń publikację: + 1 + 10 - 1 - 4

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~Zet 2018-08-22
    08:20:08

    42 1

    Jak zwykle agresywne były nazi-feministki zorganizowane wokół 'kamienicznicy' Lempart! Czy policja nie ma odwagi z tymi babolami zrobić porządku?!

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.